Ruda Recenzuje
-
Literatura związana z tematyka wojenną to jeden z tych gatunków, które w moim czytelniczym życiu zagościły na stałe. Nie mogę powiedzieć, by lektury te należały do tych lekkich i przyjemnych. Poznanie ich wymaga czasu, skupienia i chęci. Warto jednak poświęcać im swój czas. Poznawać historię, poszerzać wiedzę, pamiętać o ważnych wydarzeniach i nabierać dla nich szacunku. Idąc tym tokiem myślenia nie mogłam pozwolić sobie na rezygnację z przeczytania „Pasażerki”.
Nie od początku odnalazłam się w tej powieści. Pierwsze strony bardzo mi się dłużyły i nie raz zastanawiałam się nad tym, czy rzeczywiście były potrzebne. Takich wtrąceń, a może raczej dzielenia powieści na różne etapy, było kilka. Kiedy już zaangażowałam się w lekturę i spojrzałam na nią z pewnym dystansem, uświadomiłam sobie, że tamte wydarzenia i długie dyskusje między bohaterami miały sens, nie tylko uzupełniały akcję, ale także wymagały ode mnie więcej refleksji i myślenia, sprawiając, że na pewne rzeczy spojrzałam inaczej, a niektóre lepiej przemyślałam.
„Pasażerka” to przede wszystkim historia Lizy. Kobiety, która spędziłam kilka miesięcy w Auschwitz w charakterze strażniczki. Kolejne akapity powieści to jej emocjonalne powroty do wydarzeń sprzed lat. Literatura wojenna rzadko traktuje temat z takiej perspektywy. Nie pozwala sobie na punkt widzenia oprawcy. Zwyczajnie łatwiej jest wierzyć, że wszyscy Niemcy byli złymi ludźmi, a każdy z nich powinien zostać wciągnięty w wir odpowiedzialności zbiorowej. Tymczasem powieściowa Liza na kartach książki zmaga się ze swoimi wspomnieniami, wielokrotnie odtwarza wydarzenia z przeszłości, zastanawia się nad tym, co zrobiła, a czego nie, ale przede wszystkim próbuje ocenić swoje postępowanie. Być może potrzebuje rozgrzeszenia.
Posmysz opowiada o dziwnej i specyficznej relacji swojej bohaterki z więźniarką Auschwitz. I ta opowieść wywołuje mieszane uczucia. Bardzo ciężko się ustosunkować do tego, o czym wspomina Liza. Moim zdaniem po części dlatego, że jej spowiedź uświadamia nam, że nic nie jest całkowicie czarne lub białe, wszystko opiera się na różnych odcieniach, a ten kto jest bez winy… Wiadomo. Bardzo podoba mi się takie postawienie sprawy. Spojrzenie na całość z innej strony. Szczególnie, że książkowa akcja rozgrywa się wiele lat po wojnie.
To też jest w tej powieści szalenie ciekawe. Ukazanie nastrojów społecznych po latach. Emocji, jakie dalej towarzyszą opisywanych wydarzeniom. Podziałom na my i oni. Ludzie nie zapomnieli. Dalej mieli żal, poczucie niezrozumienia. Ten żar prawdy palił ich od środka, nawet jeśli pozwalali sobie na chwilę o tym zapomnieć. Takie przedstawienie tematu nadaje całości poważnego wyrazu. A potrzeba przeanalizowania pewnych zjawisk i zajęcia wobec nich miejsca, sprawia, że książka staje się bardzo ważna.
Literatura obozowa jest trudna, niewdzięczna, smutna. Nie czyta się jej łatwo, bo nie traktuje o rzeczach przyjemnych. „Pasażerka” też nie. Ale jest potrzebna i bardzo interesująca. Posłysz stopniowo odkrywa prawdę na temat swojej bohaterki. Nie pozwala, byśmy przeszli obok niej obojętnie. Nie stara się jej wybielić, ani przesadnie krzywdzić oceną. Wydaje się zostawiać to w naszych rękach.
Moim zdaniem po prostu trzeba ją przeczytać. I jestem przekonana, że nie powinnam Was do tego namawiać. Weźcie tę powieść do rąk i przeczytajcie, a zrozumiecie co miałam na myśli. I przekonacie się, dlaczego ta historia zyskała taką popularność.