Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Szepty Przedświtu. Opowiadania Na Motywach Mitologii Cthulhu H.P. Lovecrafta

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 7 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 6 votes
Styl: 100% - 5 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 4 votes

Polecam:


Podziel się!

Szepty Przedświtu. Opowiadania Na Motywach Mitologii Cthulhu H.P. Lovecrafta | Autor: Marek Pietrachowicz

Wybierz opinię:

Chris

Starodawne mity i legendy stają się niejednokrotnie wzorcem dla współczesnych nam autorów do stworzenia wybitnych postaci i ich historii. Prym wiodły oczywiście zbiory opowiadań ze starożytnej Grecji i Rzymu dzięki czemu mogliśmy doczekać się ekranizacji przygód Herkulesa, tytanów i bogów olimpijskich czy też przelania na stronicy książkowe opowieści bezpośrednio lub pośrednio związanych z tymi bohaterami. Coraz częściej sięga się również po mitologie, które były kiedyś mniej popularne, jak chociażby celtyckie czy też nordyckie skąd pochodzi tak znany dzisiaj wszystkim fanom komiksowym Thor. W tej potężnej gamie zbiorów opowiadań wyłania nam się jednak jeszcze jedna, niezwykle inspirująca do dnia dzisiejszego, czyli nawiązująca do Wielkich Przedwiecznych bogów wśród których prym wiedzie Cthulhu. W porównaniu do innych mitologii tutaj przytaczanych, ta autorstwa H. P. Lovecrafta jest nadzwyczaj młoda gdyż powstała w pierwszej połowie XX wieku. Niemniej zachwyca i staje się źródłem inspiracji równie mocno jak pozostałe o czym możemy się przekonać w świetnym zbiorze opowiadać autorstwa Marka Pietrachowicza.

 

Na samym wstępie muszę podkreślić, że nie trzeba znać mitologii Cthulhu by sięgnąć po „Szepty przedświtu”. Sam znając jedynie zarys tych opowiadań miałem wątpliwości czy nie powinienem lepiej się przygotować przed przystąpieniem do lektury książki Marka Pietrachowicza. Zostały one jednak skutecznie rozwiane gdyż autor w swoim dziele jedynie wprowadza pojedyncze wątki i motywy z tejże mitologii, budując wokół nich niezwykle trzymające w napięciu historie. W ten sposób przenosimy się między innymi w świat rdzennych Indian w czasach podbojów kolonialnych, współczesny Egipt czy też wioski Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych na początku XX wieku i przełomu XIX i XX wieku. Tak jak wspomniałem wcześniej jedynym elementem łączącym te opowiadania jest źródło inspiracji dla przebieganych tam wydarzeń, czyli motywy grozy i tajemnicy zaczerpnięte z mitologii Lovecrafta. Oczywiście jako laika w tym temacie pozostaje mi jedynie wierzyć, że tak faktycznie jest, zgodnie z opisem z tylnej okładki. Niemniej, nawet nie znając szczegółów historii Cthulhu i innych Wielkich Przedwiecznych, dajemy się całkowicie wciągnąć w światy stworzone przez Marka Pietrachowicza. Napisane lekkim piórem, kilkunastostronicowe opowiadania czyta się niezwykle szybko, a nutka grozy powoduje, że w napięciu czytamy je do ostatniej linijki. Na dodatek zakończenia tych historii niejednokrotnie wbijają w fotel, przez co pozostaje nam jedynie jeszcze przez chwilę zastanowić się nad losami głównych bohaterów. Autor również zostawia nas wtedy w ogromnej niepewności czy też ich fikcyjne przygody były również dla nich tylko złudzeniem czy też faktycznie miały miejsce w ich świecie. Ten, z pewnością lubiany przez czytelników, motyw zagmatwania i niemożności odróżnienia prawdy od fikcji z pewnością jeszcze bardziej powoduje, że z takim napięciem kończymy jedno i natychmiastowo zaczynamy drugie opowiadanie Marka Pietrachowicza. Indianin zamieniający się morską bestię lub dzieci z sierocińca przybierające postacie leśnych zwierząt przez co stają się żywym celem myśliwego? Myślę, że choć brzmi nieco przerażająco to jednak powinno skusić niejednego miłośnika literatury fantasy.

 

„Szepty przedświtu” to zbiór świetnych opowiadań, co muszę podkreślić raz jeszcze, czyta się je jednym tchem. Czasami wręcz czytelnik żałuje, że to tylko krótkie opowiadanie, a nie powieść z pełną fabułą. Czy jednak historie te nie utraciłyby wtedy swojego mrocznego uroku? Myślę, że każdy powinien sięgnąć po książkę Marka Pietrachowicza i samemu odpowiedzieć na to pytanie.

TomG

Przyznam szczerze, że do niedawna nawet nie słyszałem o którejkolwiek z książek Marka Pietrachowicza. Dochodzę do wniosku, że jest to sytuacja nieco dziwna, gdyż po szybkim researchu dowiedziałem się, że autor ten ma w dorobku już sześć publikacji. Zalicza się do nich trzyczęściowy cykl Mądrość wiedźmy, który to, sądząc na pierwszy rzut oka, w moje gusta raczej nie trafiłby, więc zrozumiałe jest, że nie wiedziałem o jego istnieniu. Podobnie ma się sytuacja z Pogrzebową sygnaturką. Spaghetti westernem, za to dwie ostatnie pozycje budzą moje zainteresowanie ze względu na nawiązania do dokonań H.P. Lovecrafta i ogólną przynależność do stylistyki grozy. Mam na myśli dwa zbiory opowiadań, mianowicie Zielony Las Nadziei (mam nadzieję, że jest to poprawna pisownia) oraz Szepty przedświtu, zbiór wydany całkiem niedawno i pachnący jeszcze świeżą farbą drukarską. To właśnie Szepty przedświtu wpadły ostatnio w moje ręce i mogę się o nich wypowiedzieć.

 

Sam jestem zdeklarowanym fanem pióra H.P. Lovecrafta, więc podobnie jak Markowi Pietrachowiczowi nieobce są mi jego literackie dokonania. Począwszy od starutkiego wydania zbioru Zew Cthulhu z 1981 roku, a skończywszy na opatrzonych twardą oprawą publikacjach wydawnictwa Vesper, utwory Lovecrafta stoją na moich regałach, co jakiś czas przyciągając mnie ku sobie. Od dawna już uwielbiam gęsty i mroczny klimat pióra tego niesamowitego autora, styl jego pisania i niecodzienną pomysłowość, nawet jeśli czasami groza przechodzi w groteskę. Marek Pietrachowicz w swojej twórczości nawiązuje dość mocno do świata wykreowanego przez Lovecrafta, co wyraźnie rzuca się w oczy podczas lektury Szeptów przedświtu.

 

Zbiór opowiadań Pietrachowicza jest książeczką tak niepozorną, że aż przypominającą bardziej jakąś broszurkę niż pełnoprawne opracowanie tekstów literackich. Na zaledwie 116 stronach niewielkiego formatu zamieszczono sześć niedługich tekstów, a udało się to zrobić zapewne tylko dzięki użyciu dość małej czcionki. Można by sądzić, że wydawnictwo nastawi się na większy zysk i powiększy czcionkę, przez co książka zyskałaby nieco na grubości, w efekcie końcowym jednak otrzymaliśmy publikację niepozorną i tanią. Może zresztą to i dobrze, bo w przypadku tego typu literatury to właśnie warstwa tekstowa gra zawsze pierwsze skrzypce.

 

Z sześciu opowiadań zawartych w Szeptach przedświtu najbardziej przypadło mi do gustu pierwsze, zatytułowane Kamienna budowla na bagnach. Nie jest co prawda ani specjalnie zaskakujące, ani szczególnie porywające, mimo wszystko jednak ma osobliwy klimat, który może się podobać. Akcji w nim nie znajdziemy zbyt wiele, podobnie zresztą jak w Czyhającym w ciemnościach, drugim tekście, którego to tytuł zdecydowanie nawiązuje do dokonań Lovecrafta, jednak ani klimat, ani zakończenie tego tekstu, ani postać młodego detektywa Roberta Mortimera nie są przekonujące. Zakończenie owszem, jest w stylu tych znanych z twórczości Samotnika z Providence i Edgara Allana Poego, lecz tekst sam w sobie wyjątkowością nie grzeszy i w dużej mierze przynudza, choć aspiracji intelektualnych i pomysłowości Markowi Pietrachowiczowi nie sposób odmówić.

 

O reszcie opowiadań nie ma sensu pisać, warto, żeby czytelnik sam sięgnął po ten zbiór i ocenił twórczość Pietrachowicza. Ja sam spodziewałem się czegoś zdecydowanie bardziej w duchu Lovecrafta, czegoś mroczniejszego, znacznie bardziej nacechowanego gęstym, duszącym klimatem, czuję się więc nieco rozczarowany. Warto jednak było poznać zawartość Szeptów przedświtu, które może nie są może specjalnie obszerne objętościowo ani wyjątkowo oryginalne, ale do pewnego stopnia oddają ducha twórczości znanych i cenionych klasyków weird fiction. Nie straszą ani nie wciągają wyjątkowo mocno, nie trzymają też szczególnie w napięciu, mimo to jednak teksty te potrafią zaintrygować.

Michał Lipka

W HOŁDZIE LOVECRAFTOWI

 

Chyba nie ma czytelników, którzy nie natchnęliby się w życiu na zbiory opowiadań napisanych w hołdzie jakiemuś autorowi. Czasem są to rzeczy udane (antologia „Jest legendą” z tekstem Stephena Kinga i Joego Hilla), czasem mniej („Pokłosie”), ale fanów tak czy inaczej zachęcają. Przez moje ręce przewinęło się sporo tego typu publikacji, w tym kilka rodzimych, ale jeśli chodzi o polskie, praktycznie każda z nich okazała się mniejszym bądź większym rozczarowaniem. Owszem, zdarzały się dobre teksty, ale większość tego, co znajdowałem w zbiorach było amatorskimi tworami, które doceniałem już chyba jedynie przez pryzmat sympatii do pierwowzoru. Dlatego bałem się trochę tej publikacji, oj bałem. A co z tego strachy wyszło?

 

Burton zakochuje się w Indiance, której oddaje duszę. Niszczy też starodawną budowlę na Bagnie Moskitów, żeby pozyskać kamienie. Nie ma jeszcze pojęcia, jaka groza go czeka…

 

Doktor Wilbur Jeremiasz Jasper tłumaczy się przed sądem z zarzutów podpalenia pomieszczeń gospodarskich przy cmentarzu.

 

Potem czeka nas historia o sierocie z przytułku, opowieść o mężczyźnie, który nie wyrósł z przekonania, że gałęzie pewnego wiązu czynią go niewidzialnym, a wreszcie mierzymy się z tajemnicami starożytnego Egiptu. Tomik zamyka zaś historia o tajemniczych szczątkach.

 

H. P. Lovecraft to jeden z tych pisarzy, których oryginalność i wyprzedzanie swoich czasów sprawiły, że stał się nie tylko inspiracją, ale wręcz źródłem licznych plagiatów. Bo czymże, jak nie kopią „Snów w domu wiedźmy” była powieść „Drapieżcy” Grahama Mastertona, w której nawet pojawiali się ci sami bohaterowie? A przecież to jeden z licznych przykładów. Prozą samotnika z Providence inspirowali się zarówno niezliczeni pisarze, jak i komiksiarze: Alan Moore, legendarny reformator komiksu i twórca takich dzieł, jak „Watchmen: Strażnicy” czy „V jak vendetta” zaserwował nam oparte na mitologii i życiu Lovecrafta „Neonomicon” i „Providence”, a Mike Mignola a to pełnymi garściami czerpał z jego prac („Hellboy”), to znów wprost adaptował jego pomysły („Batman: Zagłada Gotham”). Na tym tle wszelkie kolejne próby z góry wydają się wypadać co najmniej blado.

 

I trochę blado wypada niniejsza pozycja, nie ma się co oszukiwać. Marek Pietrachowicz to ani Lovecraft, ani kontynuatorzy jego spuścizny pokroju Roberta W. Chambersa, niemniej „Szepty przedświtu” wypadają nie najgorzej. To niewprawna, nieco zbyt pospiesznie poprowadzona lektura – Lovecraft, choć też pisał krótkie opowiadania, miał nad nimi większą kontrolę i doskonale wykorzystywał tę formę, a jednak podoba mi się ich staroświeckie wykonanie. Autor bardziej sam chce się bawić tym wszystkim, motywami, miejscami, gatunkowymi przynależnościami, niż cokolwiek innego, ale chyba nikt nie spodziewał się po tym dziele niczego innego, prawda?

 

Nie mogę powiedzieć jednak, że jestem zachwycony, ale też i nie zgrzytam zębami. Może to z fascynacji Lovecraftem – a właściwie nie może tylko na pewno, bo tak to już z podobnymi tworami bywa – ale faktem pozostaje, że „Szepty przedświtu” da się czytać. I to szybko – teksty są krótkie, tomik nie ma wielu stron, a całość jest prosta i nie wymagająca. Uzupełniona o niewielkich rozmiarów kolorowe grafiki otwierające każdą z historii. W skrócie: można po tę pozycję sięgnąć. Jeśli zatem lubicie prozę autora znanego też jako Samotnika z Providence i nie stronicie od dzieł inspirowanych jego twórczością, zaryzykujcie.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial