Nvilia
-
Wiele można o mnie powiedzieć, ale zdecydowanie nie to, że jestem znawczynią poezji. Choć od czasu do czasu lubię zanurzyć się w głębi lirycznych doświadczeń, nadal uważam, iż nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić czy dany utwór jest dobry, czy też nie. To nie zmienia faktu, że wszystko jest dla ludzi i właśnie z tego powodu, chcąc nieco poszerzyć własne horyzonty, sięgnęłam po tomik „Rysy i wygłady” autorstwa Krzysztofa Bielenia. Moja opinia to recenzja statystycznego zjadacza chleba, który z tego typu literaturą ma niewiele styczności, więc sporą część moich refleksji opieram tylko i wyłącznie na uczuciach, jakie wywołały we mnie przeczytane utwory.
„Boże, umówmy
się, jak prawdziwi ludzie,
że tutaj wszystko
jest umowne. I skończmy
godnie tę grę pozorów.”Zaczynając od podstaw, należy wspomnieć o objętości zbioru, który na łamach siedemdziesięciu dwóch stron mieści pięćdziesiąt pięć tekstów. Oprawa graficzna jest bardzo minimalistyczna i prosta, co stanowi pewien plus, gdyż wygląd wydania nie odwraca uwagi czytelnika od tego, co znajduje się w środku i jest najważniejsze – od treści, która powinna bronić się sama w sobie, bez względu na zastosowaną czcionkę, układ tekstu czy estetykę okładki. Pierwsze formy stanowią apostrofy do Boga oraz wiersze opowiadające o rodzinie. Następnie autor zmienia swoją narrację i przez kilka kolejnych utworów można zaobserwować wyłaniającą się z nich spójną całość. Obrazują pobyt w Chinach, podczas którego podmiot liryczny opisuje zarówno codzienność, jaką żyje w obcym kraju, jego zabytki historyczne, jak również przyrodę. Uogólniając tematykę zbioru, można ją zawrzeć w kilku słowach. Są to bogate opisy natury i zagadnień geograficznych, ekspozycja więzi rodzinnych oraz, przynajmniej częściowo, ukazanie relacji człowieka z Bogiem czy bazowanie na wydarzeniach historycznych. Tom zawiera również utwory dedykowane m.in. pamięci Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza i Brunona Schulza.
„Ale co dalej?
Lepiej o to nie pytaj;
jakoś to będzie,
więc lepiej śmiej się ze mnie,
bo to śmiechu jest warte.”Do niezaprzeczalnych zalet zbioru zaliczam to, że lokalnie utwory stanowią pewną uporządkowaną historię, choć i tak nie jest to stałe dla całego tomu. Jednakże skupiając się na wadach, nie sposób nie wspomnieć o dość pospolitej i miałkiej tematyce wierszy, co powoduje, że lektura całego zbioru jest zwyczajnie nudna i nieatrakcyjna. Język, jakim posłużył się autor, jest zdecydowanie bogaty w środki stylistyczne, czego ocenę pozostawiam wszystkim zainteresowanym, bo to już kwestia gustu. Pomimo mojego braku rozeznania w świecie poezji uważam, że utwory mogły zostać napisane w inny sposób, z użyciem innych zabiegów literackich. Wtedy wspomniana już przeze mnie wadliwa tematyka byłaby w stanie się obronić dzięki zręczniejszemu operowaniu językiem.
„Tyle pomyłek,
nieporozumień, zwątpień,
a tutaj jeszcze
ten nekrolog przede mną,
to pustkowie bez wdzięku.”Pomimo tego, że nie miałam żadnych oczekiwań wobec zbioru „Rysy i wygłady”, tom nie zdołał mnie zaciekawić. Raczej nie jest to lektura „dla zabicia czasu”, skierowana do tych, którzy chcą poświęcić wieczór na oddanie się literackim przyjemnościom. Niestety przesłanie utworów jest nieco dezorientujące i zagmatwane. Wiersze niekoniecznie skierowane są do młodzieży, stąd nie zachęcam młodszych odbiorców do sięgnięcia po to wydanie. Polecam je jednak tym, dla których rozrywka należąca do kręgu kultury wysokiej jest chlebem powszednim, aby sami mogli ocenić utwory Krzysztofa Bielenia.