Pani M
-
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie? Co to będzie?". Podejrzewam, że zdecydowana większość z was doskonale wie, skąd pochodzi ten cytat. Opisu fabuły II części Dziadów Adama Mickiewicza też raczej znacie, ale krótko go przypomnę, tak żeby odświeżyć pamięć. W końcu wiele osób po raz ostatni mogło mieć z tą książką do czynienia już jakiś czas temu i nieco zapomnieć.
Autor opisuje pogańską uroczystość poświęconą duchom zmarłych. Miejscem akcji jest przycmentarna kaplica, w której gromadzą się mieszkańcy wsi, by z Guślarzem wziąć udział w obrzędach. Jeśli pamiętacie, Guślarz przywoływał duchy, by im dopomóc w dostaniu się do Nieba. Przybyłe na uroczystość dziadów zjawy nie chcą napojów i jedzenia, nie oczekują pomocy, ponieważ nikt ze zgromadzonych w kaplicy nie potrafi im pomóc. Duchy opowiadają historie swojego ziemskiego życia oraz mówią o cierpieniach, których doświadczają po śmierci. Ich wizytę kończy przestroga. Jeśli ludzie chcą zaznać spokoju wiecznego, muszą unikać tego, co duchy za życia zrobiły.Mam ogromny sentyment do tego utworu. Chodziłam do szkoły imienia Adama Mickiewicza i wieki temu grałam Zosię, jednego z duchów, który pojawił się podczas uroczystości prowadzonej przez Guślarza. Lubię wracać do tego utworu, czyta się go bardzo szybko i w moim przypadku już zawsze będzie przywoływał wspomnienia z prób przedstawienia.
Ta część Dziadów (pomimo numeracji pierwsza w kolejności) jest najłatwiejsza w odbiorze i nie trzeba jakoś specjalnie doszukiwać się ukrytego w niej sensu. Nawet młodzi czytelnicy szybko załapią, co autor miał im do przekazania. Z kolejnymi częściami już tak łatwo nie było. Nawet ja, literaturoznawca z wykształcenia, dostaję spazmów, gdy przypominam sobie część III.Uważam, że najmocniejszą stroną tego utworu jest przede wszystkim jego klimat. Uważam, że działa na psychikę i kiedy czyta się ten utwór w listopadzie, można łatwo poczuć się tak, jakby faktycznie brało się udział w obrzędach.Przybywające na miejsce duchy wzbudzają emocje. Trudno mi powiedzieć, kto największe, bo podejrzewam, że każdy ma swoją "hierarchię". W moim przypadku zdecydowanie najbardziej poruszyła mnie scena z duchami dzieci. Zosia też ma miejsce w moim sercu. Siano w głowie miała, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto go za młodu nie miał (może nie aż tyle co ona, ale większość z nas za młodu dużo głupot narobiła i nie podchodziła poważnie do niektórych spraw).
To była jedna z niewielu szkolnych lektur, do których lubię wracać (i jedyna lektura z okresu romantyzmu, którą lubię, spłonę na stosie, jeśli moi nauczyciele i wykładowcy to przeczytają, ale taka jest prawda). I nie tylko dlatego, że jest krótka. To oczywiście plus, ale nie najważniejsza rzecz. W szkole niewiele mówi się nam o naszych starych obrzędach, a za sprawą tego utworu można je poznać.
Przekonać się, jak wyglądały. Szkoda, że unika się mówienia o takich rzeczach. To część naszej kultury. Czy tego chcemy, czy nie.Nowe wydanie tej książki dodatkowo podbudowuje klimat całości zawartymi w nim rysunkami. One robią świetną robotę i bez nich temu utworowi zdecydowanie czegoś by brakowało. Dodatkowo jest wydana w twardej oprawie, dzięki czemu nie zniszczy się szybko. Jeśli macie znajomych uczniów, którzy będą przerabiali tę lekturę, spokojnie możecie zainwestować w tę książkę. To będzie dobry prezent.