Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Listy Do A.

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Listy Do A. | Autor: Anna Sakowicz

Wybierz opinię:

Sagittarius

Gdy jesteśmy dziećmi oglądamy świat z zupełnie innej perspektywy. Nie wszystko jeszcze rozumiemy, a nasza bujna wyobraźnia pozwala na wymyślanie najmniej prawdopodobnych historii. Z czasem, gdy dorastamy, uczymy się coraz więcej i więcej. Dowiadujemy się o prawach rządzących światem i już zapominamy jak to było żyć oraz myśleć bez schematu, bez szablonu, który nakłada na nasze oczy otoczenie. Dzieci widzą świat na swój sposób. Bez skazy, bez ograniczeń.

 

Przypomniała mi o tym książka Anny Sakowicz zatytułowana "Listy do A". Jest to nie zbyt obszerna pozycja napisana głównie z myślą właśnie o dzieciach ale, patrząc z drugiej strony, może być także z myślą o dorosłych, którzy zapomnieli jak to jest myśleć jak dziecko. Jest to mini-powieść epistolarna, ponieważ składa się z samych listów, których nadawcą jest Adnielka - wnuczka Tosi, która jest równie ważna w całej książce, ponieważ to do jej choroby adresowane są listy. W książce przedstawiono obraz polskiej, wypełnioną miłością rodziny, która zmaga się z chorobą Alzheimera u jednego z członków rodziny – wspomnianej babci. Obrazuje jego wpływ na poszczególne osoby jak i przebieg samej choroby z perspekywy kilkuletniego dziecka. Warto również zwrócić uwagę na wykonanie książki. Wspaniałe ilustracje wykonane przez Ewę Beniak-Haremską idealnie dopełniają całokształt pozycji, której kartki wyglądają jakby faktycznie były napisane na kartkach wyrwanych z zeszytu w kratkę.

 

Anielka pisze listy do Pana A. czyli do Alzheimera. Wierzy, że jest to Pan, który jest niewidzialny i zamieszkawszy u babci w pokoju ciągle jej dokucza. Dziewczynka widzi jak atmosfera w domu oraz jego człownkowie zmieniają się pod wpływem Pana A. i w ogóle jej się to nie podoba. Anielka opisuje zdarzenia, które mają miejsce za sprawą jego działania. Burzy się, gdy tajemniczy Pan wyprowadza babcię na spacer w nieznane jej rojeny, a ona nie potrafi później wrócić do domu. Nie podoba jej się, że przez niego babcia zapomina nawet jej imienia! Mała próbuje to interpretować na swój własny, dziecięcy sposób. Widzimy także jak domownicy reagują na chorobę babci. Starają się wytłuczyć najmłodszej dziewczynce co się dzieje w domu i dlaczego babcia zachowuje się inaczej. Podoba mi się sposób, dosyć dykretny, ale jakże wymowny, w jaki autorka prezentuje relacje między członkami rodziny. Widzmiy ich wzajemny wpływ emocji, próby pocieszania i wsparcia, jedności w obliczu trucnych dla wszystkich chwil.

 

Dziecięcy styl pisma został ujęty w świetny sposób. Czytając, ma się rażenie, iż faktycznie treść została spisana przez małą dziewczynkę. Zarówno prosty język jak i pomysły Anielki tego dowodzą. Sprawia, że na tej książce czytelnik może się śmiać, ale także płakać. Wzruszające są chwile, w których dziewczynka próbuje zrozumieć co dzieje się z jej babcią. Początkowo bowiem nie daje się przekonać, że Alzheimer nie jest niwidzialnym człowiekiem, który nęka jej babcię. Obraz babci, jako kochanej, czuwającej kobiety i wspaniałej osoby przekazującej kolejnym pokoleniom własne mądrości może przypomnieć niejednemu z nas nasze własne babunie. W książce pokazane jest jak choroba dzień po dniu niszczy jej psychikę i odbiera ją rodzinie. Przestaje myśleć logicznie i nie rozpoznaje członków rodziny. Mimo to są razem i spaja ich miłość, która pozwala im przetrwać wszystkie trudne chwile.

Olga Piechota

Przychodzi moment w życiu, gdy nasze możliwości zostają diametralnie ograniczone. Nie spotyka to każdego, jednak liczba osób, które doświadczają tej tragedii, jest naprawdę duża, więc nigdy nie wiadomo, czy pewnego dnia to my nie będziemy musieli zmierzyć się z tym problemem. A mówię tutaj o wszystkich ciężkich chorobach, które trudno wyleczyć lub po prostu się nie da. Wtedy powinna nadejść smutna akceptacja faktu, że to już koniec, nigdy nie wróci się do pierwotnego stanu. Sama myśl o tym wywołuje we mnie olbrzymie przerażenie, lecz chyba jeszcze gorsza jest możliwość, że dotknie to moich bliskich. Jak sobie z tym poradzić? Czy jest recepta na choroby? Czy w ogóle da się żyć z takim piętnem?

 

W podobnej sytuacji znalazła się Anielka, która musi się zmierzyć z chorobą swojej babci. Jej babcia mieszkała od wielu lat razem z dziadkiem, ale pewnego dnia wprowadziła się do domu Anielki, jej siostry i rodziców. Dziewczynka ucieszyła się z tego, ponieważ ubóstwia swoją babcią. Jednak możecie sobie wyobrazić jej zdziwienie, gdy okazuje się, że babcia nie wprowadziła się sama, tylko razem z tajemniczym, niewidzialnym Panem A., który dokucza babci na każdym kroku. Anielka musi teraz przejść długą drogę zrozumienia, kim jest Pan Alzheimer i co jego obecność oznaczy.

 

"Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer" zaintrygowały mnie, gdy usłyszałam o ich istnieniu. Nie przypominam sobie, żebym osobiście spotkała się z taką formą książki. Oczywiście istnieją całe opasłe tomiska z listami sławnych osób, ale ich unikam jak ognia, ponieważ dla mnie jest to zwykły brak szacunku do ich prywatności, nawet jeśli ci ludzie już dawno nie żyją. To były ich osobiste sprawy, ich prywatne życie i często bardzo głębokie myśli i refleksje. Tego nie powinno się naruszać, nawet za cenę wiedzy. A już na pewno nie w formie popularyzacji. Lecz te listy są całkowicie odmienne, gdyż mają ukazać chorobę Alzheimera z całkowicie innej perspektywy niż zwykle o niej słyszymy. Miałam olbrzymie oczekiwania do tej książki i w każdym, nawet najmniejszym względzie, zostały spełnione.

 

Przyznam się Wam, że wyjątkowo ciężko napisać mi tę recenzję i minęło już sporo dni, odkąd przeczytałam tę książkę. Mam Wam tyle do przekazania, tyle do opowiedzenia, a zarazem brakuje mi słów. Wszystkie słowa wydają się nieodpowiednie, zbyt małe lub zbyt niezrozumiałe. A bardzo bym nie chciała spłycić przekazu tych właśnie listów. Jednak coś trzeba napisać...

 

Anielka jest osobą pełną pasji, energii i wiary w przyszłość. Można powiedzieć, że większość dzieci takich właśnie jest, lecz ona w sposób wybitnie inteligentny i zarazem emocjonalny tłumaczy sobie ciężką sytuację, z którą musiała się zmierzyć. Nie ucieka od problemu, odróżnia go też od zabawy. Zdaje sobie sprawę, że wielu rzeczy nie rozumie i za wszelką cenę chce to zmienić. To już nie jest kwestia koralików, szkoły czy przemądrzałej siostry. To kwestia samopoczucia i szczęścia jej babci, więc Anielka się nie poddaje i walczy o swoją ukochaną babcię. Tylko jak to robić, gdy wszyscy wokół płaczą, denerwują się i zachowują całkowicie inaczej niż zazwyczaj? Jak walczyć z brakiem lekarstwa na chorobę babci? Dlaczego nie można tak po prostu pozbyć się z domu Pana A.?

 

Przekaz książki jest niezwykle emocjonalny. Gdy zaczynałam czytać, byłam przekonana, że na końcu będę bardzo poruszona, wzruszona i dogłębnie smutna. Nie wiecie, jak bardzo się co do tego myliłam. Już sam początek wywołał we mnie wiele emocji i ten stan utrzymywał się do samego końca. Listy Anielki to śmiech przez łzy. W zabawny i inteligentny sposób my sami musimy się zmierzyć ze złymi zmianami, musimy się pogodzić, że jest tylko jeden koniec i nigdy nie będzie tak samo. Możemy to robić razem z tą kochaną dziewczynką, która sprawia, że życie przy tak wielkiej tragedii dla rodziny może być lepsze.

 

Po przeczytaniu tej lektury nie jestem w stanie stwierdzić, czy z chorobą bliskiej osoby lepiej radzą sobie dzieci czy też dorośli. Z założenia powinni być to dorośli, tylko że ich wiedza może być przekleństwem, które sprawia, że trudno normalnie żyć, trudno docenić ostatnie chwile z kochaną osobą. Ale co z dziećmi? One nie dostają wiedzy, nie rozumieją, dlatego nowa sytuacja może być dla nich szokująca, tworząca chaos. Ale może ten chaos pozwoli im na taką walkę z samym sobą i z chorobą, jaką przeszła Anielka...

 

Już dawno żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak "Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer". To niekonwencjonalne połączenie piękna życia, miłości, wiary oraz smutku, choroby i widma śmierci. Cały ten wizerunek otwiera oczy na problem, ale pozwala też go zrozumieć z perspektywy dziecka i wytłumaczyć, że niektóre rzeczy trzeba zaakceptować, ale zarazem się nie poddawać. A całość dopełniają cudowne ilustracje, które za pomocą wizualnych aspektów dodają otuchy.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial