Bnioff
-
Już na samym wstępie należy zaznaczyć, że niniejszy zbór, to dzieło do wielokrotnego czytania, wymagające skupienia i czasu, dzieło, które co jakiś czas należy zwyczajnie odłożyć na później, by nie przytłoczył nas tytułowy nadmiar treści w niej zawartych. Piszę to oczywiście z perspektywy osoby, która co prawda nie raz sięgała po dzieła mistrzów takich jak Lem, Żuławski czy Hawkins, ale jednak w dziedzinie penetracji kosmosu jest raczej laikiem.
„Moja komitywa z literaturą popularnonaukową datuje się od połowy lat 60. XX wiek, czyli od ostatnich lat podstawówki, wówczas siedmioklasowej. Do dziś zostały mi w pamięci „Małe opowiadania o wielkim kosmosie”, a pochodzący sprzed półwiecza tytuł mógłby posłużyć za zwięzłe podsumowanie „Wszechświata jako nadmiaru” – pisze Autor we wstępie do omawianego zbioru.
Faktycznie więc dostajemy serię stosunkowo krótkich tekstów, pochodzących z różnych okresów i źródeł, które zostały pogrupowane w kilku tematycznych rozdziałach. Część pierwsza to naturalnie rozdział poświęcony naszemu satelicie, któremu to wyróżnianie przypada nie tylko z uwagi na najbliższe sąsiedztwo, ale przede wszytki z powodu przypadającej na lipiec bieżącego roku okrągłej 50. rocznicy wylądowania na jego powierzchni. Także sam Oramus przyznaje, że to ten jubileusz dał mu impuls do u ułożenia książki, którą delektować się będziemy mogli po wielokroć. Dostajemy bowiem coś w rodzaju antologii popularnonaukowych tekstów poświęconych kosmosowi, które pisał i publikował Autor w większości już wcześniej w różnych miejscach, ostatnio w sobotnim dodatku „Plus-Minus” w Rzeczpospolitej. Dzięki temu dane nam zostało towarzyszyć Autorowi w jego poznawczej drodze i możemy sami dać zaciekawiać się tym, co wcześniej zaciekawiło jego i co w sposób wyjątkowo ciekawy opowiada i opisuje. Sporo z tych tekstów, zwłaszcza tych poświęconych Księżycowi z powodzeniem podsunąć można najmłodszym czytelnikom, inne wymagają trochę więcej przygotowania i kontekstu naukowego, mogą więc być dość hermetyczne dla każdego, kto zwyczajnie nie uważał na szkolnych lekcjach fizyki. Pamiętajmy, że Marek Oramus to przede wszystkim uznany pisarz literatury science fiction, dzięki czemu jego teksty traktujące o najbardziej nawet zawiłych zjawiska czyta się z niesamowitą wręcz lekkością, nawet jeśli odsyłają do naukowych źródeł i wymagają nieco większego skupienia.
Dzięki dość ogólnej koncepcji i szerokiemu spektrum tematów, które można podciągnąć pod hasło „kosmos” otrzymaliśmy wyjątkowo imponujące kompendium poświęcone kosmicznym zagadnieniom. Od wizji eksploracji kosmosu w poszukiwaniu podobnych nam istot, poprzez marzenia o znalezieniu „drugiej Ziemi” lub uczynienia jakiejś obcej planety zdatną do życia dla człowieku poprzez tzw. terraformowanie, aż po zachwyt nad pięknem ludzkiego umysłu i tego do czego jest zdolny. Jako się rzekło, ogrom wiedzy zawarty w tej publikacji, może przytłoczyć przy jednorazowym podejściu, dlatego najlepiej dawkować sobie lekturę. Dodatkowym czynnikiem, który nie pozwala wchłonąć całości od razu, jak zrobiłaby to niechybnie czarna dziura (o której też sporo wiedzy tutaj znajdziemy), jest ciągła potrzeba sięgania do źródeł, na które powołuje się autor, do książek i filmów, które zainspirowały jego i dzięki którym nasza lekcja wszechświata, jaką daje nam „profesor” Oramus, będzie jeszcze pełniejsza.
„Wszechświat jako nadmiar” to absolutnie wyjątkowa pozycja dla absolutnie każdego.