Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Planeta

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Planeta | Autor: Michael Mammay

Wybierz opinię:

Uleczkaa38

Intrygująca, porywająca od pierwszej strony, niezwykle klimatyczna, a do tego zaskakująca swoim charakterem - oto pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą mi na myśl po lekturze powieści Michaela Mammay'a pt. "Planeta", która to pojawiła się właśnie w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów. A o tym, skąd biorą się tak piękne i pozytywne określenia tej książki, postaram się wyjaśnić dokładnie w niniejszej recenzji!

 

Fabuła powieści przenosi nas sobą do świata odległej przyszłości, w której to ludzkość podbiła i wciąż podbija kolejne planety, rozprawiając się - gdy zajdzie taka potrzeba, z ich mieszkańcami.  Na jeden z takich światów - Kappę, a dokładniej rzecz ujmując na krążącą wokół planety bazę, zostaje wysłany z pewną misją pułkownik Carl Butler. Jego celem jest rozwikłanie sprawy tajemniczego zaginięcia jednego z młodych oficerów - syna wpływowego polityka. Od pierwszych chwil po przybyciu na miejsce, Butler zda sobie sprawę, że za tym zaginięciem kryje się coś o wiele bardziej skomplikowanego i zagadkowego, a jego codzienność wypełni kłamstwo, gra pozorów, sabotowanie wszelkich działań oraz śmiertelne niebezpieczeństwo...

 

Debiutancka książka Michaela Mammay'a, stanowi sobą misterne i niezwykle efektowne połączenie kryminalnej historii z krwistą opowieścią wojenną w anturażu mrocznego S-F. Oto bowiem z jednej strony mamy przyjemność śledzić skomplikowane śledztwo głównego bohatera, które z rozdziału na rozdział przybiera coraz ciekawszy charakter, z drugiej zaś zostajemy rzuceni tu w sam środek kosmicznej wojny, jaką to toczą ludzie z mieszkańcami Kappy. Te dwa wątki wzajemnie się tu ze sobą przeplatają, tworząc piękną, porywającą od pierwszych chwil i trzymającą w napięciu do samego końca, całość. Całość, jakiej nie powstydziliby się najwięksi twórcy tego literackiego gatunku!

 

Fabularny scenariusz opiera się na sprawdzonej doskonale formie pierwszoosobowej narracji głównego bohatera, który dzieli się z nami opisem swoich losów, jak i też niezwykle ciekawymi przemyśleniami. To właśnie u boku pułkownika Butlera przyjdzie nam odnaleźć się na kosmicznej stacji, konfrontować oficjalne raporty z tamtejszą rzeczywistością, jak i przede wszystkim odkrywać prawdę o zaginięciu młodego oficera. Z nich też trafimy na powierzchnię Kappy, poznając jej obraz, kulturę, historię konfliktu oraz autochtoniczną, humanoidalną rasę mieszkańców. I tak też nie zabraknie tu absolutnie niczego, co tylko tego typu książka zawierać powinna - od widowiskowej walki, poprzez logiczny przebieg śledztwa, a na autentycznej grozie oraz dużej porcji czarnego humoru, skończywszy.

 

Najważniejszym w tej opowieści jest bez wątpienia jej główny bohater - Carl Butler. To wojenny weteran, szczęśliwy małżonek, ale też i boleśnie doświadczony człowiek w mocno średnim wieku, który oto raz jeszcze podejmuje się niezwykle trudnej misji na rzecz armii. Charakterny, niezwykle inteligentny, a do tego obdarzony znakomitym poczuciem humoru facet, którego po prostu nie można nie polubić. Najciekawsze w tym bohaterze jest to, że postępuję on, działa i podejmuje takie decyzje, które chcielibyśmy my, by zawsze podejmował w zgodzie z realizmem zachowań, czy też logiką myślenia. Oczywiście, to także świetny żołnierz i dobry dowódca, ale inaczej w przypadku tego typu książki, po prostu być chyba nie mogło.

 

Wspaniale - bo nie można użyć tu innego stwierdzenia, przedstawia się także kreacja tego literackiego świata kosmicznej przyszłości i wojny, w której to o dziwo - tymi dobrymi nie są ludzie, ale obca rasa. To ludzkość pragnie bowiem podbić świat Kappy ze względy na jej bogate złoża, co raz jeszcze świadczy jak najlepiej o realizmie tej książki. Oczywiście, zachwyca nas tu opis nowoczesnej technologii - tak na polu wojskowości oraz medycyny, oddanie codzienności życia na kosmicznej stacji, czy też wreszcie fascynujące przedstawienie świata i samych Kappan. Pięknie jawi się nam ten obraz, zaś jego odkrywanie niesie sobą mnóstwo czytelniczej przyjemności.

 

Powieść ta reprezentuje sobą moją ulubioną twarz kosmicznej fantastyki - mroczną! Mroczną w zakresie ludzkich zachowań, żądz i pragnień, ale też i bezwzględności polityki, która tak naprawdę decyduje o losach całych światów. To także mroczne oblicze wojny, która jest bezlitosna, straszliwa w każdym względzie i przepełniona cierpieniem tych, którzy biorą w nich udział. I wreszcie mamy tu fascynujący opis szaleństwa człowieka, które wydaje się tak bardzo realnym, że po prostu nie sposób weń nie uwierzyć...

 

Lektura "Planety" gwarantuje nam sobą wspaniałą rozrywkę, wielkie emocje i przednią zabawę, gdy oto każda strona oczarowuje nas swoją treścią, klimatem i językiem. Trzeba tu bowiem przyznać, że jest to także świetnie napisana książka pod kątem warsztatowym, która wyjawia nam swoją narracją tyle, ile jest niezbędne, nie pozwala przewidzieć finału, jak i też potęguje napięcie, aurę strachu i poczucie osaczenia, ze strony na stronę. Jeśli chodzi o moją osobę, jestem mile zaskoczona i oczarowana poziomem debiutanckiego dzieła Michaela Mammay'a, które przedstawia się tu rewelacyjnie w każdym względzie. Tym samym gorąco polecam sięgnięcie po tę powieść - tym bardziej, że stanowi ona sobą dopiero pierwszą odsłonę całego cyklu!

Lukardis

Science-fiction nie potrzebuje wielkich bohaterów w lśniących skafandrach – równie dobrze w tych klimatach sprawdza się zapijaczony pułkownik na emeryturze, który pół życia zostawił w bojach na rubieżach galaktyki. Dokładnie to można powiedzieć o Carlu Butlerze, który został wezwany przez swojego dawnego towarzysza broni do przeprowadzenia rutynowego śledztwa, które, jak się okazuje, wcale takie rutynowe nie będzie…

 

Michael Mammay, pisząc „Planetę” próbował zatem pożenić klasyczną stylistykę militarnego science-fiction z kryminałem unikającym jasnego podziału na „dobro” i „zło”, co okazało się być połączeniem równie dobrym i równie sztampowym, co whiskey z colą. W przedstawionej historii ciężko się doszukać świeżości, klisze atakują już pod postacią samego głównego bohatera, a i wizja przyszłości nie wyróżnia się niczym specjalnym, wręcz wydaje się być nieco zacofana, jak na XXXV wiek. Jednak jak się okazuje, nie zawsze trzeba zaskakiwać treścią, by stworzyć zaskakująco strawną lekturę – czasem wystarczy odpowiednie poczucie proporcji, jak w dobrze zrobionym drinku.

 

Po zmieszaniu składników okazuje się, że wciąż można wyczuć dominującą nutę smakową, a jest nią tu intryga, rozumiana nawet nie tyle jak konkretna zagadka do rozwiązania, co sposób kształtowania świata oparty na niejasnościach i brakujących faktach. Przesącza się przez każdy z gatunkowych aspektów książki, od (co chyba dość jasne) raczej detektywistycznej odmiany kryminału z naciskiem na zbieranie zeznać, przez elementy „korporacyjnego” thrillera zabierającego czytelnika w świat korupcji na wyższych szczeblach wojskowości, po w końcu sam aspekt militarnmy, w którym to intryga wyraża się poprzez zawiłości strategicznego myślenia.

 

„Planeta” jest jednak nie opowieścią o generałach przesuwających pionki na mapach w bazie kosmicznej, a o dowódcy przeprowadzającym operacje dywersyjno-rozpoznawcze na froncie. Mammay dawkuje akcję oszczędnie, jednak gdy już zaczyna ją opisywać, widać, że to ktoś, kto zna się na rzeczy (w końcu sam miał doświadczenie wojskowe). Drobne smaczki taktyczne okazują się działać o wiele silniej niż słowny łoskot łusek ołowiu i gęsto posiany trup, a przymiotnik „militarny” rzeczywiście znaczący.

 

Moment, w którym pozycja się wykoleja to moment, w którym przychodzi czytelnikowi spędzić nieco więcej czasu z bohaterami. Może i da się do nich całkiem przywiązać, zarówno do samego Butlera, niezależnie od tego, jak bardzo typowy by on był, jak i do już nieco ciekawszych postaci pobocznych (które jednak też poddają się schematom – mrukliwy, ale lojalny podwładny; wścibska, acz przydatna dziennikarka, nieprzyjemna w obyciu pani chirurg z mrocznymi sekretami, etc.), ale ciężko zobaczyć w nich ludzi z krwi i kości, nawet jeśli są z papieru i tuszu. Dialogów jest całkiem sporo, lecz nie pozwalają ujrzeć drugiego dna postaci, tyczą się głównie „spraw urzędowych”, a wyjawiane gdzieś na marginesie bardziej osobiste ich sprawy zostają zapomniane w przebiegu fabuły i nigdy nie doczekują się rozwinięcia.

 

Podobne zastrzeżenia mam do rozwiązania intrygi, bo o ile jej nastrój zbudowany jest znakomicie, to w ostatecznym rozrachunku rozładowanie napięcia przede wszystkim rozczarowuje. Mammay łapie się za wiele wątków, wprowadzając parę pomniejszych tajemnic, zapominając o nich później lub rozwiązując je w kilku zaledwie słowach. Nie jest to satysfakcjonujace, ale niesmak utrzymuje się wyłącznie pod koniec lektury, więc można to wybaczyć.

 

Tym bardziej, że wadę równoważy naprawdę porządna zaleta, jakim jest styl autora – nie sposób szukać w nim poetyckości czy innowacji, ale w swojej roli sprawdza się lepiej niż dobrze. Co prawda kolejne opisy robienia sobie kawy przy dyskusjach strategicznych lub wspominki o zapijaniu się do snu Butlera pełnią rolę czegoś w rodzaju waty słownej, niemniej jednak przez większość czasu Mammay potrafi pisać zwyczajnie „w punkt” - zwięzłymi zdaniami, które utrzymują wartką akcję nawet w momentach, kiedy pozornie nic się nie dzieje.

 

Krótko mówiąc, ciężko w „Planecie” szukać pretendenta do nowej „Diuny”, ale już spokojnie sprawdzi się jako duchowy następca „Kawalerii kosmosu” z dobrze przeprowadzonym, zgrabnym wątkiem detektywistycznym. Porządna lektura dla fanów tych klimatów poszukujących czegoś lekkiego do czytania.

Chris

Cykl „Planetside” z różnych powodów przewijał mi się przez ręce kilkukrotnie. Za każdym razem jednak znajdywałem sobie różne wytłumaczenia by przełożyć lekturę na późniejszy czas. Nie bardzo odpowiada mi kosmos jako tło fabuły, jakaś inna książka wygrywała w bezpośrednim starciu czy też najzwyczajniej w świecie zachowywałem się jak ignorant i stwierdzałem, że nie pasuje mi okładka. Jak to jednak często bywa w takich przypadkach, człowiek uczy się na błędach i żałuje swoich decyzji z przeszłości. W moim przypadku żałuję, że nie sięgnąłem po tenże cykl Michaela Mammy’ego wcześniej.

 

Pułkownik Carl Butler liczy już miesiące, a być może nawet dni czekające go do upragnionej emerytury. Dotychczasowa ciepła posadzka, po latach spędzonych na froncie, z jednej strony trochę go nudzi, z drugiej daje mu spokój i upragnione życie u boku ukochanej żony. Gdy jednak stary przyjaciel prosi go o przysługę w wyjaśnieniu dziwnej sprawy nie może odmówić. Na pierwszy rzut oka przedstawiony przed nim problem nie wydaje się zbytnio skomplikowany i niebezpieczny, a dzięki niemu będzie mógł przed emeryturą raz jeszcze pozwiedzać służbowo kosmos. Gdyby jednak tak miało być naprawdę, to ta książka nie dawałby nam podstaw do zachwycania się. Na miejscu pułkownik Butler odkrywa szereg tajemnic, spisków i ogromną ilość osób, którzy nie chcą lub nie mogą z nim współpracować. To jednak dopiero początek jego problemów, a być może również całej Galaktyki. Myślę, że w dużej mierze to właśnie główny bohater sprawia, że z jednoczesnym napięciem i zaciekawieniem zagłębiamy się w akcję cyklu „Planetside”. Bezpośredni, z ironicznym poczuciem humoru, lubiący popić sobie dobrą whisky, a jednocześnie skrupulatny i działający instynktownie, co w jego przypadku bardzo często okazuje się skuteczne.

 

Dzięki Butlerowi przeżywamy razem z nim dochodzenie, zastanawiając się na jak ogromną skalę może dotyczyć oraz jak wiele osób może za sobą pociągnąć. To wszystko sprawia, że pomimo niewielu dynamicznych scen walk, akcja jest naprawdę trzymająca w napięciu przy jednoczesnym ciągłym zaskakiwaniu czytelnika. Trzeba jednak przyznać, że pomimo tła kosmicznego i wszystkimi z tym związanymi aspektami, „Planetę” należy zaliczyć głównie do gatunku kryminalnego o charakterze science- fiction. Oczywiście mamy do czynienia z obcymi rasami, wysokiej jakości technologią czy tez podróżami kosmicznymi, ale z pewnością jest to dodatkowe ubarwienie opowieści. Myślę, że w innym świecie akcja książki Michaela Mammay’a nie byłaby na tyle dynamiczna i uwikłana w liczne tajemnice. To właśnie odległości kosmiczne i związane z tym niedogodności sprawiają, że nasz główny bohater uwięziony jest na obcej planecie i skazany praktycznie tylko na siebie. Autor, poza stworzeniem świetnej postaci w osobie Carla Butlera, w równie dobry sposób uzupełnił jego całe tło. Każdy poznany przez nas bohater pozostaje pod naszą baczną obserwacją, gdyż podobnie jak pułkownik, nie wiemy komu można zaufać. Dzięki temu, przy odpowiedniej liczbie wolnego czasu, gdy raz zagłębimy się w historię „Planety” to jedynie czego będziemy oczekiwać to rychłego wyjaśnienia całej zagadki.

 

Michael Mammay stworzył kryminalną powieść science-fiction, która powinna zachwycić niejednego konesera gatunku fantasy jak również miłośników typowych opowieści detektywistycznych. Stworzona przez niego historia nie tylko trzyma nas w napięciu i niepewności, ale również powoduje, że jesteśmy ciekawi dalszych losów Carla Butlera. Na moje szczęście, druga część jest już w zasięgu ręki. Takowe rozwiązanie polecam przyszłym czytelnikom- zaopatrzcie się od razu w dwie części, bo tylko w ten sposób nie zaznamy uczucia żalu, że to już koniec.

TomG

Wiecie, dlaczego w ogóle chciałem przeczytać Planetę Michaela Mammaya? Nie z powodu jakiejś polecanki czy też reklamy w sieci, bo ani jednego, ani drugiego nie doświadczyłem. Nie. Tym, co skłoniło mnie do sięgnięcia po powieść Mammaya, była jej okładka. Niby nieszczególna, owszem, bo prezentuje nam grafikę żywcem wyjętą z jakiejś cyberpunkowej gry czy też gry akcji, jakiegoś shootera, a konkretnie z profilu bohatera takowej. I to właśnie to – dość odległe mimo wszystko – skojarzenie z cyberpunkiem sprawiło, że sięgnąłem po Planetę.

 

Niejedną już człowiek czytał powieść wydaną przez Fabrykę Słów, stąd wiadomo wszem i wobec, że wydawnictwo to w głównej mierze oferuje swoim czytelnikom fantastykę znacznie bardziej rozrywkową niż ambitną. Nie ma w tym oczywiście niczego niewłaściwego, gdyż różne są czytelnicze gusta i zapotrzebowanie na dawkę literackiej rozrywki ciągle jest duże. Niemniej spory odsetek wydawanych przez Fabrykę Słów książek można definiować właśnie rozrywką, niższych lub wyższych lotów. I taką właśnie rozrywkową, niestety nie cyberpunkową, jak mógłbym sobie życzyć, książką jest Planeta Michaela Mammaya.

 

Fabularnie rzecz przedstawia się z grubsza dość prosto. Widoczny już na okładce emerytowany pułkownik Carl Butler zostaje wysłany przez swojego starego przyjaciela w przestrzeń, by odnaleźć syna wysokiego rangą radcy, który zaginął w stacji kosmicznej orbitującej wokół planety zniszczonej w skutek działań bojowych. Śledztwo, jakie ma przeprowadzić pułkownik, wygląda na dość typowe, jednak od samego początku nie opuszcza go wrażenie, że nie powiedziano mu wszystkiego.

 

Carl Butler odkrywa dość szybko, Baza Kappa jest labiryntem ślepych zaułków, w którym nikt nie chce mu w jakikolwiek sposób pomóc. Wszystkie jego starania mające na celu zdobycie użytecznych informacji spełzają na niczym, więc pułkownik dochodzi do wniosku, że pozostało mu tylko jedno: będzie musiał dostać się na nieprzyjazną, a nawet śmiertelnie groźną planetę, by to właśnie na niej szukać odpowiedzi na swoje pytania. Nie ma co prawda pewności, że uda mu się wrócić stamtąd w jednym kawałku, ale ufny w swoje wojskowe przeszkolenie i umiejętności nie ma zamiaru się nad tym zbyt długo zastanawiać.

 

Jak to bywało w niezapomnianych powieściach Raymonda Chandlera, książki z detektywami prowadzącymi swoje śledztwa należy pisać w pierwszej osobie. Tak też postąpił Michael Mammay: świat przyszłości autor przedstawia oczami emerytowanego pułkownika, podobnie jego ocenę spotykanych w trakcie śledztwa postaci i rozwój akcji napędzającej fabułę powieści. Oś fabularna Planety nie okazuje się specjalnie skomplikowana, autor bazuje głownie na zapewnieniu czytelnikowi rozrywki. Świat przyszłości przedstawiony w książce również niczym specjalnym się nie wyróżnia i to jest chyba jej największy minus: mając spore pole do popisu, autor nie postarał się o wiele więcej niż tylko loty międzyplanetarne. Nie ma co ukrywać, że to zdecydowanie za mało, by usatysfakcjonować zwolenników ambitniejszych form fantastycznych. Z tego też względu należy wyciągnąć wniosek, że jako powieść rozrywkowa o wątku kryminalnym Planeta spełnia swoje zadanie, natomiast do fantastyki naukowej jeszcze jej trochę brakuje.

 

Książkę Michaela Mammaya czyta się jednak dość dobrze, miejscami co prawda autor przynudza, a dialogi mogłoby być ciekawsze, nieco mniej sztywne, że się tak wyrażę, mimo wszystko Planeta może się w mniejszym lub większym stopniu podobać. Dla mnie okazała się lekturą co najwyżej średnich lotów, co każe mi przypuszczać, że mocno zastanowię się nad tym, czy warto w ogóle poświęcić czas na tom drugi. Czas pokaże. Źle nie jest, ale mogło być znacznie lepiej.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial