Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Bez Wyjścia

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Bez Wyjścia | Autor: Charles DickensWilkie Collins

Wybierz opinię:

Tulliana

Książka Charlesa Dickensa i Wilkiego Collinsa była zapowiadana jako ,,dziełko dwóch pisarzy i przyjaciół”. Dlaczego zdecydowałam się po nią sięgnąć? Po pierwsze byłam bardzo ciekawa, jak wygląda efekt współpracy Dickensa (znanego mi jako autora interesującego, ale dość trudnego w lekturze ,,Klubu Pickwicka”) oraz wcześniej nieznanego pisarza – czyli Wilkiego Collinsa. ,,Bez wyjścia” to niewątpliwie lektura warta uwagi, z pewnością na długo pozostanie w mej pamięci. Niestety bardzo trudno mi będzie ocenić ową powieść, gdyż czytając ją, miałam niejednokrotnie mieszane odczucia. Z początku wydawała mi się bardzo ciekawa, wręcz fascynująca - dokładnie taka, jak sugerowała zapowiedź książki: była tam tajemnica sprzed lat, sentymentalna opowieść o chłopcu z przytułku, wreszcie zgrabnie naszkicowany portret tajemniczej kobiety… Z czasem jednak zarówno sam styl, jak i fabuła tej dziwnej powieści zaczęły się bardzo gmatwać. Coraz trudniej było mi czytać kolejne strony, przyznam, że kilka razy zastanawiałam się nawet, czy warto poświęcać czas na dalsze czytanie owego dziełka… Ostatecznie doszłam jednak do wniosku, że postaram się poznać książkę od początku do końca, być może wtedy łatwiej będzie mi wydać ostateczną opinię na jej temat. Udało mi się zrealizować ów czytelniczy plan, ale wciąż mam mieszane uczucia, czy to książka warta polecenia, czy nie…

 

Może moje wątpliwości biorą się stąd, że pisało ją dwóch mężczyzn? Zapewne każdy miał inną wizję powieści, inny styl kompozycji i wprowadzania poszczególnych wątków? Czytając powieść ,,Bez wyjścia”, odnoszę wrażenie, że to książka składająca się z dwóch odrębnych części – dwóch fragmentów dość nieudolnie ,,sklejonych” w jedną całość. Pozostaje pytanie, czy faktycznie mam rację i którą z dwóch części napisał znany mi bardziej ,,Opowieści wigilijnej”? Czy przyjaciele nie zastanawiali się nad dysonansem, jaki może być dostrzeżony w ich dziele przez późniejszych czytelników?

 

,,Bez wyjścia” to książka pisana tak jakby pomiędzy rodzajami literacki. Balansuje na granicy dzieła zaliczanego do epiki, ale ma też elementy łączące ją ze sztuką dramatyczną. Na uwagę zasługuje fakt, że wspomniana powieść Ch. Dickens'a i W. Collins'a jest podzielona na cztery akty, typowe przecież dla form teatralnych. Co więcej również tytuły poszczególnych rozdziałów przywodzą mi na myśl typowe dla dzieł do wystawienia na scenie didaskalia np. "Na scenie ukazują się nowe postacie", "Zasłona się podnosi".

 

,,Bez wyjścia” to lektura dość wymagająca, nie da się jej przeczytać ze zrozumieniem za jednym podejściem. Książka napisana jest w dość archaicznym jak dla mnie stylu, pełno w niej zawiłych opisów, różnego rodzaju dygresji, rozmaitych pomysłów na ubarwienie losu głównego bohatera Wildinga.

 

Gdybym miała pokusić się o jakieś krótkie podsumowanie moich wrażeń po przeczytaniu tej powieści, powiedziałabym, że to książka o tym co działo się bardzo dawno temu, ale zawierająca zaskakująco współczesne przesłanie. Myślę, że kluczem do zrozumienia i polubienia tej nietuzinkowej powieści, jest zwrócenie uwagi na psychikę jej bohaterów oraz decyzje, jakie podejmowali na różnych etapach swojego życia. ,,Bez wyjścia” to historia pełna emocji, sprzeczności, ważna lekcja na temat konsekwencji życiowych wyborów, które każdy z nas podejmuje na co dzień. Koleje losu głównego bohatera i jego współpracownika George’a Vendale’a zostały tak skonstruowane, by czytelnik miał ochotę wydać jednoznaczną opinię na temat ich postępowania. Tymczasem warto pamiętać o pewnej maksymie Wisławy Szymborskiej, w myśl której ,,Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono”. Nie oceniajmy ludzi ze swojego otoczenia, jeśli sami nie byliśmy w podobnej do nich sytuacji. Nie szufladkujmy innych, nie sądźmy, że zawsze wiemy jak się zachować, co wybrać, jak postępować. Życie jest pełne niespodzianek, a fortuna przecież kołem się toczy. Tylko prawdziwe uczucia dają szanse na to, ze znajdziemy rozwiązanie z sytuacji na pozór ,,bez wyjścia”…

Bacha85

Wilkie Collins już od jakiegoś czasu trzyma się wysoko w mojej hierarchii ulubionych pisarzy i każdą nowo wydaną książkę sygnowaną jego nazwiskiem witam z wielkim entuzjazmem. Nic więc dziwnego, że gdy wśród premier wydawnictwa MG znalazłam tytuł „Bez wyjścia”, wiedziałam, że muszę po niego sięgnąć. Tym bardziej, że oprócz pierwszego nazwiska widniało na nim drugie, również działające na mnie jak magnes. Charles Dickens był przyjacielem Wilkie’go Collinsa, obaj napisali niewielką powieść łącząc w niej to co najlepsze z ich własnych stylów.

 

„Bez wyjścia” to pozornie prosta opowieść o młodym człowieku, wychowanku Domu podrzutków, który rozkręca i przywodzi do świetności odziedziczony po odnalezionej po latach matce interes związany z handlem winem. Ponieważ handel tym trunkiem wymaga licznych kontaktów ze Szwajcarią, a kontakty prywatne przedstawionych bohaterów również kierują ich w tamtą stronę, miejscem akcji jest zarówno Londyn jak i Neuchatel.

 

W powieści przewijają się różnego typu międzyludzkie relacji Jest tu przyjaźń w imię, której przyjaciel nie obawia się ryzykować i rzucić wszystkiego na jedną kartę. Jest tu miłość, uskrzydlająca i niezważająca na niebezpieczeństwa, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Jest tu również przywiązanie i wdzięczność za możliwość doznania pięknych wzruszeń. Są tu też te mniej jasne strony ludzkiej duszy, jak chciwość, która sprawia, że człowiek skłonny jest to wielkiej podłości. Jest też nienawiść zmieszana z zazdrością i lękiem, przez które staje się tym bardziej niebezpieczna i dla której żadna zbrodnia nie jest zbyt trudna.

 

Konstrukcją powieść przywodzi na myśl dramat. Została podzielona na cztery akty, każdy z nich związany z konkretną scenerią bądź wydarzeniami. Również postaci w powieści nie ma zbyt wiele, z tych na pierwszym planie powieści przewija się nie więcej niż dziesięcioro. Jednak niewielka ilość idzie w parze z jakością. Są to bohaterowie niejednorodni i wielowymiarowi. Gdy wydaje nam się, że panna Margerita niczym nas nie zaskoczy okazuje się w jak wielkim byliśmy błędzie. To powieść w kilku miejscach przełamująca schemat, w której to mężczyzna bywa słaby i potrzebujący, a kobieta musi okazać siłę i hart ducha. To w końcu mieszanina niebanalnych charakterów, a każdy wykreowany został z mistrzowską znajomością ludzkiej natury i najciemniejszych nawet zakamarków duszy.

 

„Bez wyjścia” czyta się dobrze, choć trzeba przywyknąć do nieco nietypowej składni i odrobinę nadmiernej kwiecistości, przez którą początek książki może wydać nie najłatwiejszy w odbiorze. Jednak to tylko pierwsze wrażenie a do stylu można dość szybko się przyzwyczaić, by docenić całą jego malowniczość. Opisy gwałtownych wydarzeń rozgrywających w Alpach przy budzącej grozę pogodzie są niezwykle sugestywne i niesamowicie plastyczne. Wręcz poczuć możemy wszechogarniający chłód i usłyszeć wycie lodowatego wiatru.

 

Książka będąca wspólnym dziełem dwóch wybitnych angielskich pisarz dziewiętnastowiecznych siłą rzeczy nosi w sobie znamiona ich obydwu. Znajdziemy tu typowy wątek kryminalny, jakimi niejednokrotnie raczył nas Wilkie Collins oraz zaskakujące zbiegi okoliczności o jakie dość łatwo w książkach Charlesa Dickensa. Nie zabrakło tu również przejmującej kreacji scenerii w jakich rozgrywa się akcja powieści, czy jest to kameralne otoczenie mieszczańskiego domu, czy zapierające dech w piersiach górskie plenery. I choć kryminalna intryga nie jest tu najmocniejszym punktem, to jednak doza tajemnicy jest tu wystarczająco duża. To w końcu książka obok której nie powinien obojętnie przejść żadne miłośnik brytyjskiej literatury klasycznej.

Olga Piechota

Ludzie zazwyczaj chcą być dobrzy i uważam, że są dobrzy z natury. Czasami tylko coś gdzieś pójdzie nie tak i to dobro opuści człowieka. Jednak nadal nie oznacza to, że stają się źli, tylko że popełniają błędy, wybierają nieodpowiednie zachowania i podejmują niestosowne wybory. Przyczyn może być wiele, może być też jedna. To nie ma znaczenia... Wynik jest taki sam. Lecz czy mamy prawo oceniać po samym wyniku innych ludzi? Czy możemy wyrażać swoje opinie, gdy to nie my znajdujemy się w sytuacji bez wyjścia? I czy w ogóle taka sytuacja naprawdę istnieje?

 

Wilding jako dziecko zostaje oddany do przytułku przez swoją własną matkę, która w tamtym czasie nie mogła sobie pozwolić na wychowywanie syna. Wbrew przeciwnościom losu wyrasta na mądrego i dobrego chłopca. Gdy ma dwanaście lat, jego matka wraca po niego i daje mu upragniony dom oraz pożądaną miłość. Mijają kolejne lata, które tym razem są przepełnione szczęściem i spełnionymi marzeniami... Ale licho nie śpi – na każdego przyjdzie czas, a życie jest skomplikowanym procesem.

 

Myślę, że tych dwóch panów, którzy napisali tę powieść, nie muszę przedstawiać. W końcu ich sława od lat króluje w naszej literaturze i każdy, kto choć trochę interesuje się literaturą klasyczną miał bliższą czy dalszą styczność z nimi. U mnie była to na pewno dalsza styczność, która ograniczała się do wiedzy o ich istnieniu. Oczywiście czytałam "Opowieść wigilijną" i całym sercem ją wielbię, szanuję i polecam każdemu. Jednak sama "Opowieść wigilijna" to dla mnie stanowczo za mało, by poznać Dickensa... A dzieł Collinsa jeszcze w ogóle nie czytałam. Dlatego bez zastanowienia zdecydowałam się przeczytać ich wspólną powieść – "Bez wyjścia". Okazał się to feralny wybór, gdyż książka w ogóle nie przypadła mi do gustu i od razu zniechęciła do pisarzy...

 

Przede wszystkim bardzo drażnił mnie styl, jakim posługiwali się autorzy. Był tak bardzo niespójny, że na początku nie wierzyłam. Powtarzałam sobie, że ostatnio czytałam dość łatwe powieści, więc potrzebuję więcej czasu, by przyzwyczaić się do skomplikowanego i archaicznego języka. Niestety nigdy się nie przyzwyczaiłam, a z czasem doszłam do wniosku, że po prostu leży tutaj składnia. I naprawdę nie chodzi o to, że jest to jednak trochę inny język niż współczesny. Po prostu to wszystko jest niespójne, a momentami trudno stwierdzić, co oznaczają te zlepki słów. Zbyt wiele pięknych słów, które nie oznaczały nic. Nie potrzebuję czytać takich powieści, tym bardziej że było to też nudne. Gdybym była zachwycona wydźwiękiem, czy poruszona fabułą, to tak bardzo nie przeszkadzałoby mi to.

 

Fabuła w żaden sposób mnie nie wciągnęła i z tego powodu jest mi przykro. Bo tak sławionych pisarzach spodziewałam się wiele i te oczekiwania ściągnęły mnie na dno. Nie dość, że się niemiłosiernie wynudziłam, to jeszcze brakowało w tym wszystkim jakiejkolwiek kreatywności. Wydarzenia nie układały się w logiczną całość. Miały to robić, ale z czasem okazały się tylko zwykłymi zdarzeniami, które pozornie łączyły się ze sobą. W dodatku cała akcja wydawała mi się bardzo naciągana i nierzeczywista.

 

Wilding to wyjątkowo dobry i wręcz kochany człowiek. I na tym mogłabym spokojnie skończyć omawianie jego powieści. Dobrze, że są tacy bohaterowie – jednoznacznie dobrzy. Tylko problem polega na tym, że nikt nie jest bez skazy, a samo dobro bez odpowiedniego tła jest mało ciekawe. Wiem, że brzmi to dość okrutnie, ale odkąd pamiętam, wyznawałam zasadę, że doskonałość jest nudna. Tego przykładem jest właśnie Wilding, który jest tak małowymiarowy. Na szczęście sytuację całej książki ratuje jego wspólnik, czyli Vendale. Urzekł mnie swoim niekończącym się optymizmem, zaraźliwą energią i odwagą nie do pokonania. Postać szalona, pełna nieroztropnych myśli, przeplatających się z odpowiedzialnością i pogodą ducha. Niezwykłe i dość rzadkie połączenie cech osobowości, które tak bardzo szanuję. Warto też zwrócić uwagę na kobiecą postać – Margeritę. Już dawno żadna bohaterka nie przekonała mnie do siebie w tak wyjątkowy sposób. Mimo wolności była uwięziona w konwenansach, przeszłych wydarzeniach i własnym wieku. Jednak to nie oznacza, że dała się podporządkować. Doskonale wiedziała, ile jest w stanie wytrzymać upokorzeń i kiedy trzeba zacząć walczyć o samą siebie. Wielki szacunek dla niej.

 

Jak widzicie, powieść "Bez wyjścia" ma niestety wiele wad, które dla mnie są niewybaczalne. Jest mi przykro, że na początku swojej przygody z dwojgiem szanowanych pisarzy od razu trafiłam na niesatysfakcjonującą mnie książkę. Dlatego odradzam ją wszystkim, którzy nie przepadają za literaturą klasyczną albo zaczynają dopiero wchodzić w ten świat. Jestem przekonana, że się zawiedziecie. Jeśli mam komuś ją polecić, to bardziej osobom, które chcą zebrać cały dostępny dorobek autorów. Mimo mojego rozczarowania i tak spróbuję lepiej poznać Dickensa i Collinsa – tym razem oddzielnie. Bo nadal czuję, że możemy bardzo się polubić.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial