Michał Mazik
-
Recenzowanie bajek nie jest sztuką łatwą, zwłaszcza gdy ich objętość nie jest dużo większa od samej recenzji. Dobra książeczka dla dzieci ma interesującą fabułę, wyrazistych bohaterów, przyjazną formę a w dodatku powinna uczyć. I obowiązkowo – musi być okraszona atrakcyjnymi ilustracjami. „O czym mówiła Sroczka Szaławiła” Krystyny Jarockiej spełnia powyższe założenia w większym (lub mniejszym) stopniu. Książka jest skierowana dla maluchów w wieku przedszkolnym (optymalnie 3-5 lat). W jej recenzowaniu pomagał rezolutny pięciolatek.
Sroczka Szaławiła to ciekawskie, towarzyskie, ale i sprytne stworzenie. Bywa niestety także lekkoduchem. Próbuje zaprzyjaźnić się z chłopcem, ale nie potrafią się dogadać. Ona nie skrzeczy po „ludziowemu”, chłopiec nie zna języka ptaków. Jak to często w bajkach bywa – pojawia się dobra wróżka i za jej sprawą bohater poznaje arkana ptasiej mowy.
Teraz z plotek naszej Sroki
Wiedział o Dzięciole wszystko
Czemu stukiem w drzewie płoszy
Małych Skorków zbiorowiskoOd teraz życie chłopca nabiera wyrazistych barw. Zaczyna wnikliwiej obserwować otoczenie. Każdego dnia Sroczka Szaławiła przylatuje i raczy go nowymi plotkami. O Rudej Kicie, leniwym psiaku Nero, bezczelnej Norce, Piżmaku i Dzięciole. Sama też nie jest na tym stratna, gdyż w zamian dostaje różne dary. Tak toczy się ich codzienne życie. Pewni lokatorzy niekoniecznie są mile widziani, bo czynią szkody. Zwierzęta chętnie pomagają chłopczykowi w rozwiązaniu problemów. Jego imię poznajemy dopiero pod koniec książki. Nie jest przypadkowe. Podobnie jak u sroki – w końcu szaławiła oznacza osobę (w tym wypadku ptaka) lekkomyślnego, chętnie oddającego się zabawom.
Krystyna Jarocka do tej pory tworzyła prozę dla dorosłych. Wydała powieść „Tygiel” a także zbiory opowiadań „Kocie szlaki” oraz „Czarne i złote”. Ma także liczne publikacje w gazetach literackich. Bajkę „O czym mówiła Sroczka Szaławiła” napisała z dedykacją dla swojego wnuczka. Jest to więc świetny prezent a przy okazji gratka dla innych dzieci. Wydaje się, że dla autorki to poniekąd odpoczynek od smutnego, dorosłego, literackiego świata. Opowieść jest rymowana, trochę zabawna, trochę przekorna z pewnym przekazem. Z założenia zachęca maluchy do poznawania otaczającego je świata, przybliża sylwetki stworzeń, które możemy spotkać koło domu a także uczy wrażliwości i przyjaźni. Oby te dwa ostatnie elementy towarzyszy dzieciom również w życiu dorosłym.
„O czym mówiła Sroczka Szaławiła” Krystyny Jarockiej jest bogato ilustrowana (czego zresztą należy oczekiwać od bajki). Ilustracje wykonała Dorota Dylewicz, malarka, grafik komputerowy i ilustrator. Artystka mieszkająca w Żarach przeniosła swój charakterystyczny styl z obrazów na stronice książki. Ilustracje wyglądają nieco tak, jakby były stworzone ręką dziecka. Pozornie niedbale, bez wyraźnych, ostrych krawędzi, ale jednocześnie z dopracowaniem detali. Prosta kreska – przynajmniej na pierwszy rzut oka – może jeszcze lepiej trafić do wyobraźni dziecka.
Wydanie Poligrafa jest solidne – oprawa jest twarda, książka szyta (a nie klejona) a tekst napisany dużą czcionką. Wydaje się, że bajka powinna wytrzymać „wzmożone zainteresowanie” dzieci i gorliwe przekręcanie kartek. Przyjazna forma i solidność wykonania to dodatkowe atuty.
„O czym mówiła Sroczka Szaławiła” Krystyny Jarockiej to niezła bajka, która może zachęcić dzieci do miłego i efektywnego spędzania czasu. Może nie wzbudzi aż takich emocji jak klasyczne baśnie czy tradycyjne bajki, ale nie jest to winą autorki. Epiccy bohaterowie byli kreowani przez dziesięciolecia a nawet wieki, czasem wielokrotnie zmieniano wersje (co pokazuje przykład Czerwonego Kapturka). Tutaj bohaterowie są całkowicie nowi a w dobie internetu czy bogatej oferty bajek na rynku wydawniczym nie jest łatwo im wypłynąć. Co nie znaczy, że są przez to mniej sympatyczni.