Malinka94
-
Romanse historyczne to opowieści, gdzie miłość zwycięża pomimo wybojów po drodze i drzazg w sercach bohaterów, którzy ostatecznie zaznają szczęścia i nic nie jest w stanie ich rozdzielić. Nie ukrywam, że bardzo lubię opowieści o miłości, gdzie traktuje się ją z należytą czcią, gdzie panny zalotnie trzepoczą rzęsami a dżentelmeni walczą o względy swoich wybranek. Prawdopodobnie moje poprzednie wcielenie żyło właśnie w tamtych czasach. Nie mogłam odmówić sobie sięgnięcia po powieść „Tylko dla dorosłych” Niny Majewskiej – Brown, która między wierszami obiecywała mi całkiem sporo.
Klara to kobieta o ustabilizowanej pozycji życiowej. Ma pracę, z której czerpie przyjemność, własne mieszkanie i spokojne życie singielki. Ma kompleksy, jak każda kobieta oraz matkę, która wprost nie może doczekać się, kiedy jej córka przyprowadzi kandydata na męża i rychłego ślubu. Klara ma jeszcze jeden problem: zbliżają się jej okrągłe urodziny a jej przyjaciółki postanawiają wydać szaloną imprezę z tej okazji. I wszystko byłoby idealne, gdyby nie fakt, że Klara po upadku budzi się w 1881 roku. A tam… w pierwszym szoku dostrzega same minusy w postaci sztywnych zasad, gorsetów i matki owładniętej pragnieniem wydania córki za mąż. Później dopiero zaczyna dostrzegać plusy całej absurdalnej sytuacji. Klara musi odnaleźć się w nowej sytuacji, nowej rzeczywistości i… nowych czasach. Czy da radę? Czy wróci do XXI wieku?
Ta powieść dla mnie okazała się dnem. Totalnym, nie nieodwołalnym dnem. Dlaczego? Przede wszystkim bohaterka, która jest już, można powiedzieć, starą panną szukającą wielkiej miłości, choć niespecjalnie się starającą by tę miłość jakoś przyciągnąć. W moich oczach jest infantylna. Oburza się i tupie nóżką, gdy przyjaciółki prezentują jej naprawdę wystrzałowy prezent urodzinowy. Nie okazuje ani krzty wdzięczności. A kiedy budzi się w przeszłości to pomimo szoku nie stara się jakoś dopasować, czym zwraca uwagę wielu osób swoimi nowoczesnymi poglądami i dosyć prostackim językiem. Nie chcę być źle zrozumiana, ale miałam nadzieję na powieść, gdzie przeniesiona do przeszłości kobieta będzie podekscytowana tym, że znalazła się w minionych czasach i będzie starała się czerpać jak najwięcej. Zwiedzać. Poznawać. Zwiedzać. Żyć. Fabuła jednak skupia się tylko na jednym wątku, jedynym pewnie według autorki, który jest wart uwagi – wydanie Klary za mąż przez jej matkę.
Jej matka to taka sama, lekko „nawiedzona” osóbka, co sama Klara. Ludwika jest owładnięta manią wydania córki za mąż za dobrą partię, a tym samym i sama rodzicielka zyskałaby wstęp na salony, które są obecnie dla niej niedostępne. Nie interesuje się dobrem dziecka, czy będzie szczęśliwe. Ważne jest, by Ludwika osiągnęła awans społeczny. Byłaby w stanie sprzedać Klarę za parę groszy, gdyby to miało jej przynieść upragnione zaproszenia na bale.
Sam pomysł na fabułę jest ciekawy i za to należy się choć jedna ocena wyżej. Niestety, autorka zapomniała chyba, do jakiego czasu historycznego przenosi bohaterkę i wypadałoby, choć minimalnie prowadzić postacie by ich dialogi nie wyglądały jak rozmowa dwóch ameb. A tak niestety jest. Klara, moim zdaniem, mówi prostacko czasem nawet wulgarnie i nic sobie z tego nie robi! Zaś ludzie z jej otoczenia patrzą na nią jak na wariatkę, której pomieszało się w głowie. Oprócz pięknej okładki, która naprawdę kusi by przeczytać jej zawartość nie ma tam nic, co by mnie zachwyciło a wręcz przeciwnie – wielokrotnie miałam ochotę odłożyć. Nie zdarza mi się to często, właściwie w ogóle.
„Tylko dla dorosłych” Niny Majewskiej – Brown miała być zapewne historią z pieprzykiem, lekką, nastrojową i dziejącą się w dawnych czasach. Nadmiar erotyzmu i seksizmu powala i nie doprowadza do wrzenia, lecz jest niesmaczny i ostudza wszelki zapał. Powiem Wam szczerze, że jeśli możecie wybrać tę książkę a inną, z podobnym wątkiem to na pewno nie wybierajcie tej. Nie warto. Bardzo się zawiodłam i rozczarowałam.