Uleczkaa38
-
Postapokaliptyczny, totalitarny i przerażający świat przyszłości, a w nim walka o prawo do wolności - to realia, krajobraz i przewodni motyw debiutanckiej powieści Adama Gołębiowskiego pt. "Oaza", która to ukazała się nakładem Wydawnictwa Novae Res. A o tym, czy debiut ten okazał się udanym, czy też jednak nie do końca takim, jakim być powinien, postaram się opowiedzieć więcej w niniejszej recenzji...
Fabuła książki przenosi nas sobą do świata alternatywnej rzeczywistości, w której to na wskutek bliżej nie wyjaśnionych klęsk naturalnych, Polska legła w gruzach, zaś ostały się jedynie Poznań i Elbląg. I to właśnie w tym drugim mieście - tytułowej "Oazie", poznajemy przerażająca rzeczywistość podziału na panów, pracowników i niewolników. Poznajemy zarówno z perspektywy syna przywódcy tego tworu - Adalberta, jak i dwojga młodych, kochających się w sobie ludzi, których marzeniem jest ucieczka z tego piekła. Okazją ku temu staje się śmierć ojca Adalberta, która to jednak pociągnie za sobą krwawe i straszliwe konsekwencje...
Pomysł... - to ważna część każdej opowieści, która w dużej mierze decyduje o jej jakości. Niemniej, sam pomysł to nie wszystko, o czym przekonuje nas ta książka - niestety. Jej młody autor miał tu bowiem ciekawy, być może nie odkrywczy, ale jednak mogący zaintrygować czytelnika koncept na małą, wypełnioną przemocą i podziałem na władców (czarnych), pracowników z częścią praw (szarych) i pozbawionych nich niewolników (białych), społeczność oraz okoliczności, związanych z czymś na wzór buntu. Tyle tylko, że przeprowadzenie tejże myśli na karty literatury, nie powiodło się tu w żadnym względzie...
Początek książki jest naprawdę ciekawy, gdy oto wkraczamy w tę rzeczywistość, ale gdy już wiemy o co tu chodzi, to wtedy z każdym rozdziałem jest już tylko gorzej. Gorzej za sprawą przewidywalności fabuły, braku realizmu zachowań bohaterów, czy też wreszcie nie do końca zrozumiałej powierzchowności tej relacji, tak jakby liczył się jak najniższy koszt wydania książki (ta liczy sobie jedynie 160 stron), nie zaś jej jakość. To trochę tak, jakby autor chciał nam opowiedzieć ciekawą historię, ale nie bardzo wiedział, jak to zrobić. Przysłowiowym "gwoździem do trumny" tej pozycji jest jej finał, który nie tylko w niczym nas nie zaskakuje, ale też i przyprawia o ból głowy swoim przebiegiem, który niczym w kiepskim serialu, stara się "upchnąć" w ostatnim odcinku wszystko co najistotniejsze, w przeciągu kilku minut, zaś w tym przypadku - kilku stron...
W kontekście bohaterów najbardziej rażącym wydaje się zbyt prosty podział na dobrych i złych oraz bohaterów i tchórzy, co jest mało przekonujące w kontekście uwierzenia w kreacje psychopatycznego Adalberta, czy też walczących o miłość i prawo do wolności Natalii i Łukasza. To ludzie na pozór ciekawi, ale niestety nie obdarzeni odpowiednią porcją żywiołowości, naturalności i realizmu w działaniu, czego zaakceptować jest nie sposób. Podobnie ma się rzecz z realiami Oazy, czyli totalitarnego systemu i ustroju, w którym zdecydowanej większości (szarym i białym) żyje się źle, ale nie robią oni nic, co mogłoby zmienić te stan rzeczy. I nawet gdy w finałowej scenie pojawia się pewien sygnał, że ów społeczeństwo zaczyna to rozumieć, to po chwili znów wszystko wraca do normy...
Podsumowując - "Oaza" nie jest dobrą powieścią, aczkolwiek potencjał w niej tkwiący - odpowiednio wykorzystany, mógłby nią takową uczynić. Myślę, że to kwestia młodego wieku i naturalnej naiwności autora, który podszedł do tej książki jako nastoletni człowiek, nie zaś jako osoba, która wie coś więcej o prawdziwym życiu. Szkoda, ale niestety nie mogę polecić sięgnięcia po ten tytuł...
Comments