Ruda Recenzuje
-
“Raport Turnera” to sensacja w dobrym wydaniu. W powieści od początku do końca wiele się dzieje, a autor raz po raz udowadnia, że potrafi zaskoczyć, robiąc to niezwykle chętnie i bardzo sprawnie. Choć można by przez chwilę odnieść wrażenie, że to powieść, jakich wiele, a całość ma dość przewidywalny charakter, to warto po tę książkę sięgnąć, by przekonać się, że właśnie nie do końca i niekoniecznie powinniśmy być pewni tego, co bierzemy za oczywistość. Willocks wychodzi poza schemat, przynosząc tym samym swym czytelnikom przyjemną, nieskomplikowaną rozrywkę oraz sporo frajdy podczas lektury.
Bardzo podoba mi się, że autor na miejsce realizacji swojego pomysłu wybrał gorącą Afrykę. To miejsce nie pojawia się w powieściach zbyt często, a zdaje się dawać pisarzom niezwykłe możliwości do tworzenia mrocznych i niepokojących historii. Wysoka temperatura i duszna atmosfera pozwalają nam lepiej poczuć brutalny klimat opisywanych wydarzeń, a przelewana tam krew wydaje się mieć jeszcze czerwieńszą barwę. Nieprzyjemni ludzie, nielegalne interesy, wszechogarniająca korupcja i ciemny świat polityki składają się na interesujące tło wydarzeń i stanowią wartość samą w sobie. Całość została przedstawiona na tyle interesująco, że czytelnik czuje, jakby na chwilę przeniósł się na miejsce wydarzeń i mógł obserwować je z bliska.
Główny bohater to postać, jaką rzeczywiście warto poznać, a właściwie, o której warto poczytać. Mężczyzna zrobił na mnie dobre wrażenie, choć momentami miałam nieco mieszane uczucia, zastanawiając się, czy rzeczywiście jest osobą tak wartościową, jak mogłoby się wydawać. W dużej mierze przypominał mi jednego z moich ulubionych książkowych bohaterów- Jacka Reachera z powieści Lee Childa. Obydwaj cechują się potrzebą walki o sprawiedliwość i chęcią działania w sprawie osób poszkodowanych. Potrafią walczyć i świetnie radzą sobie z przeciwnikiem. A oprócz tego, są wprost stworzeni do rozwiązywania zagadek i łączenia brakujących elementów układanki.
Willocks bardzo dobrze radzi sobie z budowaniem napięcia. Akcja powieści rozwija się szybko, ale pozwala czytelnikowi spokojnie nadążyć. Autor dawkuje informacje, sprawiając, że mamy czas, by zawahać się przy ocenie postaci. Daje nam szansę udziału w zbudowanej fabule, a jednak miesza tropy i wprowadza nowe wątki. Pokazuje prawdziwe oblicze bohaterów, doprowadza do głosu emocje. To wszystko w pustynnym i złowrogim słońcu pustyni, gdzie przetrwać mogą tylko najlepsi. A dodatkowym bonusem jest, że ze stron powieści spływa sporo krwi, co ja osobiście bardzo cenię, chętnie poznając mocne i brutalne historie. Bo to one w najbardziej przewrotny z możliwych sposobów kojarzą mi się z realizmem i autentycznością.
„Raport Turnera” to świetna rozrywka, stanowiąca połączenie niezłego stylu i ciekawego pomysłu. Choć nie mogę powiedzieć, by ta powieść należała do moich ulubionych, a i do bestselleru jej jednak kawałek, to ostatecznie niewiele rzeczywiście mogę jej zarzucić. Czytało mi się dobrze i szybko. To historia angażująca, ale pozwalająca przede wszystkim na relaks. Trochę jak kryminalne zagadki, po które sięgamy wieczorem włączając telewizor. Dobrze się ogląda, ale nie myślimy o nich później. Choć za kilka dni znowu do nich wracamy. Bo to po prostu wygodne. Więc i ja za jakiś czas wrócę do Willocksa, poznając jego poprzednie powieści i chętnie przyrównując je do tej.