Ostatni Lot Valhalli | Autor: Wojciech Tuchalski

Ludzkość od zawsze marzyła i wciąż marzy o podboju kosmosu... Podboju, kolonizacjach planet i docieraniu do najodleglejszych zakątków wszechświata, by tam nieść naszą ludzką naturę, wiedzę i sposób postrzegania tego, czym jest życie. Tu rodzi się tylko pytanie, co dalej...? Czy ta nowa kosmiczna rzeczywistość będzie lepszą, aniżeli ta znana nam na Ziemi, czy też raczej powtórką z tragicznej przeszłości...? Odpowiedzi na to pytanie stara się udzielić nam Wojciech Tuchalski w swojej powieści science-fiction pt. "Ostatni lot Valhalli", która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Novae Res!

Zgodnie ze słowami powyższego wstępu, książka ta przenosi nas sobą do świata odległej przyszłości, gdzie to ludzkość dotarła do gwiazd, kolonizując je i czyniąc swoim nowym domem. Tyle tylko, że ludzka natura nie zmieniła się na tyle, by wykorzenić wszelkie najgorsze cechy naszej natury, z chciwością i bezwzględnością na czele. Przekona się o tym dobitnie admirał William Rhodes - dowodzący okrętem "Odyseusz", któremu to zostaje powierzone zadanie przywrócenia spokoju na zbuntowanej i opanowanej przez rebeliantów planecie Kalipso. To, co bowiem miało okazać się misją dyplomatyczną, zamieni się w najprawdziwszą wojnę...

Niniejsza powieść Wojciecha Tuchalskiego oferuje nam sobą sposobność spotkania z ciekawą, intrygującą i dość klasyczną w swej formie odsłoną literatury science-fiction. Klasyczną, co nie znaczny, że złą, gdyż książka ta gwarantuje sobą wszystko to, czego tylko od pozycji tego nurtu moglibyśmy oczekiwać. Ot, począwszy od barwnej wizji odległego świata przyszłości, poprzez inteligentnie zarysowany scenariusz wydarzeń, a na całej gamie nietuzinkowych bohaterów i efektownych scenach walki, skończywszy. Oczywiście, nie jest to być może dzieło wybitne i nie znajdzie się w mojej "top 10" najlepszych powieści tego gatunku, ale z pewnością spotkanie z tą książką przyniosło mi wiele radości i przyjemności!

Fabuła opowieści przedstawia się ciekawie, choć pierwsze strony rzucają nas w sam środek wydarzeń, zaś dopiero z czasem mamy okazję poznać bliżej realia tej kosmicznej rzeczywistości. I gdy już wszystko nabierze dla nas jasności, to wówczas możemy oddać się przyjemności śledzenia kolejnych losów admirała Williama Rhodesa i jego ludzi, którym to przyszło zmierzyć się z dramatycznymi wydarzeniami na planecie Kalipso. A te wypełnia umiejętne połączenie wartkiej akcji i wielkiej przygody, z nie mniej intrygującymi scenami o bardziej statycznym charakterze - m.in. dyskusje na najwyższym szczeblu dowodzenia, co mnie osobiście bardzo odpowiada, gdyż w ten sposób lektura książki jest o wiele bardziej nieprzewidywalna. Dzieje się tu dużo, co rusz nas coś zaskakuje, zaś całość wieńczy bardzo mocny finał!

Sama lektura książki upływa nam w bardzo szybkim tempie, co jest zasługą wspominanych już powyżej elementów, czyli ciekawych postaci, logicznego ciągu zdarzeń, niepowtarzalnego klimatu i postawianie na równowagę pomiędzy tym, co efektowne, a tym co intelektualne. Otóż tytuł ten jest zdecydowanie czymś większym, aniżeli tylko kosmiczną przygodówką, gdyż dotyka sobą także ważnych pytań o to, czy ludzkość jest gotowa do gwiezdnej ekspansji, a raczej - czy będzie kiedykolwiek na to przygotowana... W mej ocenie padające tu odpowiedzi są jak najbardziej satysfakcjonujące, podparte solidnymi argumentami i dające nam tym wiele do myślenia...

Podsumowując - powieść "Ostatni lot Valhalli", to ciekawa, intrygująca i sprawnie napisana książka spod znaku kosmicznej fantastyki. Książka, która z pewnością zainteresuje wiernych fanów tego literackiego gatunku, oferując im moc emocji i niezapomnianych wrażeń. Mnie osobiście cieszy to, że kolejni polscy autorzy sięgają po ten nurt, dając nam nowe spojrzenia na to, jak może wyglądać odległą przyszłość ludzkości. Polecam - naprawdę warto!