Justyna
-
Choć lektura książki Tomasz Organka już dawno za mną, do napisania tej opinii musiałam dojrzeć. Zwykle dzieje się tak z opowieściami, które wnikają pod skórę i nie pozwalają spać. Tym razem było inaczej i rozbierałam powieść na czynniki pierwsze w myśl zasady co autor miał na myśli.
„Jestem taki nieodporny
Jak zmienia się czas
I jestem jakiś taki
Ty czegoś płaczesz
(…)
Jesteśmy piękni!
Trzydziestoletni!
Jesteśmy piękni!
Trzydziestoletni!”Powyższy fragment pochodzi z tekstu piosenki „Wiosna” zespołu Ørganek, którego wokalistą jest nikt inny tylko Tomasz Organek. I przyznam, że podobnych smaczków oczekiwałam po lekturze „Teorii opanowywania trwogi”.
Gdzieś w sieci przeczytałam, że Tomasz Organek tworzy od kilku lat, a pomysł wydania powieści to swoisty wentyl bezpieczeństwa, że słowa musiały ujrzeć dzienne światło. „Teoria” to nie autobiografia ani żadne podsumowanie kariery muzycznej. Debiut prozatorski muzyka przepełniony jest odwołaniami do literatury, filmu, muzyki i popkultury. To opowieść o rezygnacji, zagubieniu w kapitalistycznej rzeczywistości i życiu, rozpadzie więzów rodzinnych. Ten psychologiczny pogląd tytułowej teorii opanowywania trwogi mówi, że podstawowym źródłem ludzkiej motywacji jest doświadczenie lęku wynikającego ze świadomości własnej, nieuchronnej śmierci. I choć temat śmierci mocno przewija się na stronach powieści, to jakoś tego lęku nie dostrzegłam. Bohaterami są tu dzisiejsi trzydziestokilku- i czterdziestolatkowie, którzy dojrzewali w dawnym ustroju, chodzili spotykać się przy trzepaku i pamiętają jeszcze analogowe programy w telewizji. Dzisiaj muszą zmierzyć się z epoką Facebooka, Instagrama, telefonami które powoli tracą funkcję do której zostały stworzone, prawie samojeżdżącymi samochodami i pracą w korpo.
To czas Organka, bo i książka na fali, i zespół m się dobrze, i Męskie Granie 2019. Po dobrych tekstach piosenek, po ogromnej popularności muzyka naprawdę spodziewałam się czegoś, co wywróci mój światopogląd do góry nogami, co zasypie mnie tekstami i cytatami które będę skrupulatnie przepisywać do nowych kalendarzy. Tymczasem w moim odczuciu „Teoria” to zlepek różnych tekstów, które powstawały na przestrzeni kilku lat. To zbiór małych form na kształt felietonu (jak choćby fragment o dniu Wszystkich Świętych czy przemyślenia na rzecz pracy w tabloidach), które Organek połączył historią Borysa i Anety. Są momenty naprawdę świetne, o prostej konstrukcji, gdzie autor żongluje słowami i te czyta się z ogromną przyjemnością, bo mamy tu i elementy muzyki, i filmu, i szeroko pojętej kultury. Niestety są też fragmenty pisane lekko na siłę, jakby ktoś chciał wygrać konkurs na najdłuższe zdanie. Powieść lekko przytłacza grubością – tymczasem w środku mało tekstów, dużo marginesów.
Jako debiut – całkiem udana powieść. Jako efekt kilku lat pisania do szuflady – tak sobie. Szczerze przyznam, że miałam nadzieję, że tak inteligentny i wykształcony facet jakim jest Organek napisze książkę, którą z ogromną chęcią będę polecać każdemu, którą z sentymentem będę wspominać i cytować przy różnych okazjach. Trochę się zawiodłam.