Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Wyspy Niepoliczone Indonezja Z Bliska

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Tadeusz Biedzki
  • Gatunek: Podróżnicze
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 384
  • Rok Wydania: 2019
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 145x205 mm
  • ISBN: 9788381272797
  • Wydawca: Bernardinum
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Pelplin
  • Ocena:

    6/6

    6/6


Oceń Publikację:


Podziel się!

Wyspy Niepoliczone Indonezja Z Bliska | Autor: Tadeusz Biedzki

Wybierz opinię:

Chris

Życie nie zawsze wygląda tak jakbyśmy sobie to wyobrażali, a jego koleje losu powodują, że musimy chociaż na pewien czas pozmieniać swoje plany. Kto jednak zabroni nam marzyć i choć w niewielkim stopniu zbliżać się do ich spełnienia? Nie każdy ma możliwość odwiedzać najdalsze zakątki świata i poznawać niezwykłe piękno naszej planety. W tym celu powstają właśnie książki i pogramy podróżnicze, które nie tylko odkrywają przed nami tajemnice bliżej nieznanych nam krajów, ale także pokazują, że przy odrobinie motywacji, zawziętości i dobrego przygotowania jesteśmy w stanie sięgnąć do naszych marzeń. Myślę, że „Wyspy niepoliczone” są świetnym przykładem na to jak zachęcić do zwiedzania świata, a przede wszystkim rozkochać w sobie dotąd nieznane krainy.

 

Na pierwszy rzut oka Tadeusz Biedzki mógłby wydawać się nam prostym człowiekiem, wiedzącym spokojne, ustabilizowane życie jak większość Polaków. Tym co odróżnia go od reszty naszego społeczeństwa jest wręcz całoroczna podróż do odległych, nieznanych krain, w których rzadko pojawia się stopa współczesnego człowieka. Nie bez przyczyny użyłem określenia „całoroczna podróż” gdyż jest to niezwykle skomplikowany i złożony proces, który wymaga dużo poświęconego czasu, a przede wszystkim skrupulatnego i dokładnego planowania jeszcze przebywając w Polsce. Dopiero gdy wszystko zostaje dopięte na ostatni guzik następuje ostatni moment „podróży”, czyli stricte wyprawa do wymarzonego kraju. W swojej książce autor nie opowiada zbyt dużo o samych przygotowaniach, ale z tych nielicznych fragmentów można dojść do wniosku, że jest to niezwykle ważny etap dla wszystkich podróżujących. Być może wynika to głównie z chęci przyciągnięcia uwagi czytelnika, a najlepszym sposobem na to są niezwykłe wspomnienia i barwne fotografie. Ten pierwszy aspekt to również jedna z największych zalet „Wysp niepoliczonych”. Nie jest to książka typowo przewodnikowa opisująca gdzie jechać, jak jechać, czego unikać, ale publikacja zawierająca w sobie nawet elementy sensacyjne trzymające w napięciu. Dzięki docieraniu w najodleglejsze miejsca poznajemy między innymi historię walki „Taddy’ego” (autora) z wodzem wioski, nieoczekiwany atak warana czy też spacery ze zmarłymi. Tadeusz Biedzki pokazuje nam inne oblicze Indonezji, nie tylko to, które możemy podziwiać w telewizji jako jednego z azjatyckich tygrysów z niezwykle rozbudowaną i nowoczesną stolicą w Dżakarcie, ale przede wszystkim jej naturalną i tradycyjną stronę. Podróżuje dzikimi rzekami przez niebezpieczną dżunglę, dociera do miejsc do których „biały człowiek” jeszcze nigdy nie dotarł lub ostatni raz zrobił to kilkanaście lat temu, odwiedza tubylcze wioski i poznaje ich nawet najbardziej makabryczne tradycje i zwyczaje. Dzięki temu książka niezwykle trzyma w napięciu, a autor potrafi niezwykle skutecznie przyciągnąć uwagę czytelnika. Opisy pięknych miejsc podparte fantastycznymi fotografiami nie tylko pobudzają wyobraźnię, ale przede wszystkim rozbudzają potrzebę poznawania piękna świata. Autor nie stosuje szerokich i czasem występujących w tego typu książkach niepotrzebnych opisów miejsc gdyż jak sam twierdzi, to trzeba zobaczyć na własne oczy, czym z pewnością mnie przekonał. Przytacza również miejscowe legendy, które dla tubylców są wytłumaczeniem danego stanu rzeczy i natury, a czytelnikowi ubarwiają narrację. Dzięki tym wszystkim zabiegom „Wyspy niepoliczone” czyta się jednym tchem, a Indonezja staje się jednocześnie bliższa i dalsza, gdyż z jednej strony poznajemy rąbek jej tajemnic, a z drugiej strony uświadamiamy sobie jak jeszcze mało wiemy i ile możemy poznać niezwykłych miejsc.

 

Tadeusz Biedzki w swojej książce pokazuje zupełnie inne oblicze turystyki i możliwości podróżowania. Pokazuje, że każdy przy odrobinie motywacji może, a wręcz powinien odkrywać piękno naszej planety. Nie jest to jedynie typowe zwiedzanie i przemieszczanie się z miejsca na miejsca, ale także chęć do refleksji i docenienia tego co mamy na co dzień. Ludzie borykający się z o wiele gorszymi problemami i przede wszystkim ubóstwem, nie przestają się uśmiechać. Życzliwi, gościnni, żyjący zgodnie z naturą powinni być dla nas wzorem jak cieszyć się życiem. Swoimi przygodami potwierdza to również sam autor.

Doti

       W trakcie lektury książki „Wyspy niepoliczone” Tadeusza Biedzkiego odnosi się wrażenie, że Indonezja ma wszystkiego w nadmiarze. Jakby Bóg, stwarzając świat, akurat nad tym regionem z jakichś powodów szerzej otworzył dłoń. I sypnął szczodrze wyspami. Wielkimi i całkiem maleńkimi. Nie sposób ich policzyć dokładnie, gdyż część z nich okresowo znika, by niekiedy znów się pojawić, w zależności od pływów morskich, ruchów tektonicznych czy wybuchu wulkanów. Można więc tylko oszacować, że w rejonie między Oceanem Indyjskim a Pacyfikiem rozsianych jest ponad 13 tysięcy wysp ( w tym ok. 6 tysięcy bezludnych) i aby każdą z nich odwiedzić, choć na jeden dzień, potrzebowalibyśmy kilkudziesięciu lat. W całym tym rejonie mamy aż 180 wulkanów ( w tym 129 ciągle aktywnych), w cieniu których żyją mieszkańcy okolicznych wiosek, codziennie z niepokojem spoglądający na dymiące kratery. Indonezja określana jest z tego powodu mianem Pacyficznego Pierścienia Ognia.

 

       Autor wraz z przyjaciółmi odbył dwie podróże do Indonezji: w 2013 i w 2017 roku. Swoje wrażenia bardzo ciekawie opisał i bogato zilustrował zdjęciami z wyprawy, a następnie wydał drukiem w Wydawnictwie Bernardinum. I tak oto do rąk czytelników trafiła pierwsza książka traktująca nie o wybranym fragmencie archipelagu, ale o całej Indonezji, co pozwala nam w pełni dostrzec i docenić bogactwo tego regionu, jego różnorodność zarówno jeśli chodzi o przyrodę, ukształtowanie terenu, kulturę, jak i religię.

 

       Indonezja to kraina żywiołów, najbardziej nękana przez wybuchy wulkanów. To tu miał miejsce największy wybuch wulkanu w dziejach ludzkości, który spowodował globalne ochłodzenie planety na 1000 lat, wyginięcie fauny, flory, ale i większości ludzi na Ziemi. W tej chwili pozostaje on w uśpieniu, ale mówi się, że może obudzić się za 300 lat, choć prawdopodobne jest, że dużo wcześniej. Po erupcji Krakatau w 1883 roku natura potrzebowała aż 100 lat, by się odrodzić. Anak Krakatau odezwał się w grudniu 2018 roku, kilkanaście miesięcy po tym, jak autor książki, brnąc w grząskim i gorącym gruncie usiłował podejść jak najbliżej jego dymiącej i strzelającej jęzorami ognia gardzieli. Ale wulkany to nie tylko zagrożenie i powód lęku ludności. Dzięki nim ma ona też utrzymanie. Opadający wokół pył wulkaniczny użyźnia glebę. Tak więc tereny wokół wulkanu charakteryzuje szczególnie bujna roślinność, olbrzymie palmy kokosowe, paprocie, bananowce, drzewa kawowe. Autor wraz z mieszkańcami zszedł też do siarkowego jeziora w kraterze wulkanu, skąd wydobywają oni i transportują w koszach na własnych plecach bryły siarki. Ich gwarancją bezpieczeństwa są krążące nad stożkiem „anioły stróże” – ptaki, których martwe ciała zatrute oparami siarki stanowią ostrzeżenie. Jest to mordercza i bardzo niebezpieczna prawa, stąd średnia życia robotników to ok. 40 lat.

 

       Indonezja to również ogromne obszary dziewiczej dżungli, w niektórych rejonach (np. na Sumatrze) mocno przetrzebione przez wieloletnią masową wycinkę drzew, ale w innych (np. na Papui) roślinność jest tak bujna, że najlepiej poruszać się tam drogą powietrzną. Nie ma dróg, jest za to wiele obszarów do dzisiaj niezbadanych, których mieszkańcy nie widzieli białego człowieka.

 

       Patrząc na tę kipiącą życiem naturę, gdzie mamy dosłownie wszystko: błękitne morze, białe (a nawet różowe) plaże, zieloną ścianę dżungli, strome zbocza i górskie serpentyny, jaskinie, malownicze stożki wulkanów i gęstą sieć rwących rzek, wspomniana na wstępie szczodrość nie budzi wątpliwości. A jeszcze należałoby docenić świat zwierzęcy, w tym z pewnością jedyną w swoim rodzaju populację endemicznych jaszczurów, zwanych smokami z Komodo. Długość tych waranów dochodzi do 3 metrów i mogą one być bardzo groźne, o czym przekonał się sam autor. Tyle Komodo. Na Borneo zaś można (i koniecznie należy) spotkać najliczniejszą na świecie populację olbrzymich, nawet 2-metrowych orangutanów. I koniecznie weźcie dla nich banany, bo to bardzo głodne małpy. Przy tym krokodyle, kilkadziesiąt gatunków jadowitych węży, cała masa insektów i owadów, to po prostu drobiazg.

 

       Indonezja to z jednej strony nowoczesna, tętniąca życiem Dżakarta, z jej szklanymi, wysokimi biurowcami, ekskluzywnymi hotelami, szerokimi pasmami ulic, autostradami i centrami handlowymi. Druga po Tokio pod względem liczebności aglomeracja na świecie. Albo Yogyakarta, gdzie mieści się pałac sułtana, którego „podgrodzie” zamieszkują artyści, urzędnicy, lekarze, dziennikarze, gdzie toczy się ożywione życie towarzyskie. Czy też Bali, kurort wypełniony tłumem turystów, bawiących się beztrosko w klubach i dyskotekach. Z drugiej zaś strony Indonezja to również wioski położone głęboko w interiorze, drewniane lub gliniane chaty kryte strzechą, mieszkańcy ubrani jedynie w słomiane spódniczki i przepaski biodrowe. Autor odwiedził wioskę łowców głów w Timorze, plemię Dajaków na Borneo, gdzie w 1997 i 2001 roku doszło do walk plemiennych, w wyniku których miały miejsce niewyobrażalne sceny: odcinanie głów wrogów, wyrywanie im serc i zjadanie ich na surowo oraz preparowanie ich czaszek. Wódz plemienia powiedział autorowi „Moja maczeta była czerwona od krwi” i pokazał mu czaszki zabitych przechowywane w skrzyni. Tadeusz Biedzki odwiedził też wioskę rdzennych mieszkańców Papui, której mieszkańcy żyją jak przed tysiącami lat. Świadectwo statusu i środek płatniczy stanowią tu świnie. Są tak ważne, że gdy maciora straci mleko, papuaskie kobiety karmią prosięta mlekiem z własnych piersi. Mieszkańcy tych rejonów są nieprzewidywalni, po dziś dzień uprawiają kanibalizm. Ich wódz, cierpiący na nieuleczalną chorobę układu nerwowego wywołaną zjedzonym białkiem ludzkiego mózgu, był bardzo szczęśliwy, kiedy po łyknięciu tabletki przeciwbólowej mógł po raz pierwszy odpocząć od bólu ciała.

 

       W każdej części archipelagu inna lokalna tradycja i kultura jest przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie. Animistyczna forma wierzeń uległa na przestrzeni lat połączeniu z elementami innych, napływowych religii, głównie islamu, ale też buddyzmu, hinduizmu i chrześcijaństwa. Podziw budzi we mnie fakt, że w niedługim czasie od zdobycia niepodległości te setki tysięcy plemion, całkowicie różnych pod względem etnicznym, językowym, kulturowym i religijnym, w dodatku rozsypanych na tysiącach wysp, mniej lub bardziej oddalonych od siebie, stworzyło jeden mocny organizm – naród indonezyjski.

 

       Niezwykle zazdroszczę autorowi jego wrażeń z podroży, jego przygód, nawet tych niebezpiecznych (a może właśnie tych najbardziej). Nabrałam po prostu ochoty na wyprawę! A ponieważ marzenia się spełniają (no, może oprócz wygranej w Totka), to kto wie… Do zobaczenia w Indonezji.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial