Literanka
-
Miałam bardzo udany czytelniczo tydzień, dopóki nie sięgnęłam po książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej „Zakręty losu”. Przeczytałam do końca z recenzenckiego obowiązku, a najgorsze, że jeszcze dwa tomy przede mną. Nie ocenia się książek po okładce, a jednak czasami warto, bo gdybym to zrobiła, z pewnością nie trafiłaby na mój stosik do czytania tak słaba książka, a spodziewam się, że również seria.
Akcja trylogii rozpoczyna się w momencie, kiedy osiemnastoletnia Kaśka przeprowadza się razem z ojcem do domu swojej macochy, która ma córkę Gośkę w podobnym wieku. Stosunki między dziewczynami nie układają się dobrze, zwłaszcza że Kaśka zakochuje się z wzajemnością w chłopaku Gośki, Krzyśku. Okazuje się, że Krzysiek był z Gosią z obowiązku, z powodu wyrzutów sumienia, jakie ciążyły na jego rodzinie, jednak w tej właśnie chwili doszedł do wniosku, że nie może łamać sobie życia w taki sposób i rzuca się w wir namiętnego związku z nowo poznaną dziewczyną. Natomiast Gośka, pozbawiona wsparcia, powraca do przestępczego światka i do swojego dawnego chłopaka – Łukasza, który jest bratem Krzyśka, a jednocześnie bandytą i handlarzem narkotyków. Dziewczyna stacza się coraz bardziej, a kiedy Łukasz w okrutny sposób odrzuca ją, Gośka popełnia samobójstwo. Kaśka obwinia się o tą śmierć i jakimś cudem dochodzi do wniosku, że w związku z tym musi rozstać się z Krzyśkiem.Mija trzynaście lat wypełnionych wzajemną tęsknotą, w czasie których oboje bohaterów kończy studia prawnicze, Krzysiek zostaje adwokatem, a Kaśka prokuratorem, szczególnie zawziętym na mafie narkotykowe. W końcu pani prokurator dostaje sprawę Grupy Centrum i musi wrócić do rodzinnej miejscowości. Okazuje się, że będzie oskarżała mafię Łukasza, którego obrońcą jest – wiadomo – Krzysiek. Miłość pomiędzy nim wybucha na nowo, wypadki toczą się w szalonym tempie, są zaręczyny i ślub, jednak nad parą zawisa niebezpieczeństwo ze strony bandytów. Spalony samochód Krzyśka i ciężkie pobicie Kaśki sprawiają, że oboje odsuwają się od sprawy, Łukasz, zdjęty wyrzutami sumienia, zostaje świadkiem koronnym, a kiedy wszystko już powoli zaczyna wracać do normy, mafia narkotykowa znów daje o sobie znać.
Można się doszukiwać w książce pozytywnych cech, na przykład przestrogi przed zagrożeniem ze strony narkotyków, korzyści płynących z zaufania wobec dzieci, dostrzegania prawdziwych problemów i tego, kto jest faktycznie winien ich wywoływaniu. Ma jeszcze wartką fabułę z częstymi zwrotami akcji, ale to wszystko. W moim odczuciu to szukanie plusów na siłę. Książka jest po prostu słaba. Postacie absolutnie oderwane od rzeczywistości, całkowicie jednobarwne. Idealna Kaśka w kontrze do zepsutej i pustej Gośki. Wspaniały Krzyś, a na drugim końcu jego zdeprawowany brat. Dwie bezkrytyczne matki. Jedyną osobą, która wzbudziła moją sympatię był ojciec Kaśki – ciepły i wyrozumiały człowiek, budzący zaufanie.
Najgorsze w tym wszystkim są jednak sceny erotyczne, wypełniające większość książki. Być może jako nastolatka zaczytywałabym się opisami elektryzujących iskierek w oku, wygiętych w łuk ciał i twardniejących pod wpływem powłóczystego spojrzenia męskości, jednak dziś to mnie tylko śmieszyło i żenowało. Wszystkie uczucia, których tak dużo w powieści, są może i silne, ale przy tym proste, jednoznaczne, a dialogi miedzy bohaterami przesłodzone ponad wszelką miarę. Skutkujące niestrawnością.
Ja wiem, że takie książki mają swoich czytelników, ale jeśli lubicie dobrą, mądrą literaturę, która dostarcza prawdziwych emocji i porusza, to „Zakręty losu” sobie darujcie.