Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Akuszerka Z Sensburga

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Katarzyna Enerlich
  • Gatunek: Przygodowe
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 262
  • Rok Wydania: 2019
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 150x220 mm
  • ISBN: 9788377795132
  • Wydawca: MG
  • Oprawa: Twarda
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    5/6

    3,5/6

    6/6

    2/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 5 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 5 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 4 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Akuszerka Z Sensburga | Autor: Katarzyna Enerlich

Wybierz opinię:

Mamaczyta

Akuszerka, zielarka - to zajęcia które odeszły w zapomnienie, po to by znów powrócić, by stać się modne. Czyż nie chcemy teraz żyć bardziej eko? czyż nie częściej wybieramy napary ziołowe od witamin w tabletkach? Czyż kobiety nie wracają do porodów w domach w towarzystwie douli? Człowiek ciągnie do natury do tego co najlepsze, teraz gdy poznał smak zanieczyszczonego powietrza pragnie tej świeżości coraz bardziej. Ja dziś zapraszam was na recenzję książki o Stanisławie zielarce i akuszerce żyjącej w I połowie XX wieku w Puszczy Białej.

 

Stasia i jej mąż Edmund wprowadzają się do nowego domu, zostało tylko kilka prac wykończeniowych. Kobieta jest szczęśliwa, ma swoje miejsce na ziemi, ma kochającego męża, spodziewają się dziecka. Los jednak nie okazał się łaskawy dla młodego małżeństwa. Edmund umiera, a Stasia przytłoczona żałobą nie potrafi się cieszyć z narodzin córki. Kobieta musi teraz zadbać o utrzymanie siebie i małej Marianny.

 

Życie na wsi rządzi się własnymi prawami, sianokosy, prace w ogrodzie i na polu. Stasia nie miała do tego serca, ją ciągnęło na łąki. Lubiła rozcierać w palcach kwiatostany ziół, wcierać w dłonie sok płynący z łodyg. Tę jej wrażliwość rozpoznała bezbłędnie stara wiejska akuszerka Wypyska, która postanowiła przekazać Stasi swoją wiedzę o ziołach; jak przyrządzać z nich mieszanki, jak dobrać proporcje, na co pomagają, a na co szkodzą. Stasia chłonęła wiedzę jak gąbka. Coraz więcej ludzi przychodziło po pomoc w chorobie, kobieta zaczęła pomagać również przy porodach. Kobieta nie musiała się już martwić o przyszłość swoją i córki zdobywała fach, który cieszył się szacunkiem wśród ludzi, mimo że płacono najczęściej w naturze to żyć mogły całkiem swobodnie, bez strachu o jutro.

 

Stasi jednak marzyło się coś więcej. Wyjechała do Prus by uczyć się zielarstwa od siostry Galiny. Ta decyzja nie podobała się matce Stasi, uważała że jej miejsce jest w rodzinnej wsi, a nie ganianie po świecie za mrzonkami. Kobieta jednak postawiła na swoim i zaczęła żyć własnym życiem. Niestety rysę na tym pięknym obrazku spełniającego się marzenia stanowiła rozłąka z córką. Marianna została w Mystkówku Starym, a Stasia zamieszkała w niewielkim mieście Sensburg (obecnie Mrągowo).

 

Stanisława to bardzo silna postać, żyła w czasach gdy obowiązkiem kobiety było strzec domowego ogniska, ona jednak chciała czegoś innego. Wbrew sprzeciwom rodziny złamała utarte schematy i podążyła własną ścieżką.

 

Siostra Galina to druga bardzo ważna postać tej historii. Oddana przez rodziców do klasztoru nie czuła powołania i całe życie dusiła się w habicie. Jej pasją były zioła, uczyła się ich z książek, zbierała po łąkach, przyrządzała leki. Ją i Stasię połączyła niesamowita więź, najczystsza kobieca przyjaźń. Galina skrywała w swoim sercu wielką tajemnicę i wielkie marzenie, ale czy możliwe by po tylu latach spędzonych za klasztornymi murami mogła żyć według własnego pomysłu?

 

Ta książka czyta się sama. To opowieść która idealnie wpasowała się w moje gusta. Oprócz historii Stasi i Galiny dostajemy tutaj sporą dawkę informacji o ziołach, bardzo mi się to podobało, bo jak napisałam we wstępie wracamy do takich naturalnych metod pomagania sobie w chorobie. Ta powieść to historia dwóch kobiet które chciały decydować o swoim życiu, na początku nie było im to dane, ale uparcie dążyły do celu.

 

Powieść obejmuje również czasy II wojny światowej ale są one potraktowane bardziej ogólnie niż poprzednie rozdziały. Na zakończenie autorka podarowała czytelnikom informację, że pojawi się też tom drugi pt. „Ziele Marianny”. Bardzo jestem ciekawa jak potoczyły się losy dziewczynki, której mama wyjechała by realizować swoje marzenia.

MB

Stasia, żona-matka-wdowa (prawie w tej kolejności) zostaje zielarką. „Uczyć się chciałam ziół i leczenia” (str. 35). Ambitnie żegna się z wsią spokojną, wsią wesołą i próbuje swych sił w świecie. Gdzie ją owe peregrynacje zaprowadzą..?

 

Spodziewać się należy, że u Pani Enerlich, będzie sielsko, anielsko i w sam raz na jesienne wieczory. Będzie pachniało ziołami, pozytywną energią i dobrem, którego w realnym świecie jakby coraz mniej. I chyba właśnie przez to (ten realny ubytek szlachetności), z lekturą każdej kolejnej książki Katarzyny Enerlich, utwierdzam się w przekonaniu, że jest to literatura nieco naiwna, dla kobiet targanych jesienną nostalgią za czymś lepszym. Za wiosną każdego rodzaju; tą kalendarzową, tą metrykalną i tą w sercu także. Co do zasady stronię od takich książek, ALE uważam, że te, które wychodzą „spod pióra” Autorki są fajne, lekkie, ciepłe i nieustannie – ku równie konsekwentnemu zdziwieniu nad samą sobą – sięgam po kolejne propozycje Wydawnictwa MG okraszone Nazwiskiem Katarzyny Enerlich. Absolutnie nie powiem, że jest to literatura ambitna. Ale – niech mnie Autorka poprawi, jeżeli się mylę – nie mam wrażenia, żeby Pani Enerlich mierzyła w wysokie „c”półek księgarskich. Myślę, że ta wiejskość i sielskość, które przejawiają się nie tylko w krajobrazach, ale przede wszystkim w mentalności bohaterów, ta ciągota do natury (zatem do swoistej prawdy), to właśnie klucz do ukrytych marzeń o domku na wsi, życiu spokojnym i pełnym prawdy. W miejskim pośpiechu za ‘niewiadomoczym’ umyka nam wszystko to, co naprawdę ważne. A Enerlich – co do zasady - pozwala się nam nad tym zadumać i powiedzieć owym rozpędzonym kucom chciejstwa przeciągłe „prrrr”. I chyba za to ją lubię najbardziej. Jest iluzją niespełnionego marzenia o rozstaniu miastem i zamieszkaniu na wsi. Pozwala zakłamać rzeczywistość.
Tak jest, jak już wspomniałam, co do zasady. A jak wyszło tym razem? No i teraz, w finalnej ocenie jest trochę na zasadzie „na dwoje babka wróżyła”.

 

Niby nie jest źle, a przynajmniej na tyle źle, żebym uczciwie mogła napisać: kiepsko. Bywa bowiem wciągająco (Enerlich ma dobre pióro, co widać w każdej z książek Autorki), ale w tym przypadku jest mocno powierzchniowo. Niby mamy zioła, ale nic do końca mi nimi nie pachnie. Niby mamy przyjaźń i zyskuję ciekawą postać (Galinę)… a jakbym żadnej z tych składowych nie mogła uchwycić. Ani przyjaźni, bo przecież przyjaciel tak bez słowa nie znika, ani spójności (język, którym Galina opowiada Stasi swoją historię <od str. 167> jest jakiś kulawy i mało wiarygodny „Krew i sperma wymieszane ze sobą...” - przełom lat 20. i 30, kobieta żyjąca od lat w zakonie i mieszanie się krwi ze spermą… jakoś mi to nie pasuje do siebie).

 

Clou w tym, że nie mogę powiedzieć o tej książce „zła”. Ale niekompletna już owszem. Niepełna i pospieszna. Najczęściej miałam bowiem wrażenie, że słowa i historie bohaterów pędzą. I jest to pęd zupełnie zbędny. O ile np. Prowincja pełna marzeń i gwiazd zebrała moje uznanie za podróż niczym w Orient Expressie - pisałam m.in. tak:

 

Enerlich jest olbrzymią orędowniczką wszystkiego co mazurskie. A mazury potrafią być piękne i prowincjonalne (z pełnią pozytywów owego sformułowania). Bardzo ciepło i z wielką atencją opisuje tamtejszą przyrodę, swoiste spowolnienie i spokój. I to akurat w książkach Enerlich bardzo lubię, albowiem zwyczajnie lubię prowincję. Zanurzam się w czasie, który płynie wolniej, w ziołach i owocach ich przetworzeń, w zapachu lasów i łąk kwietnych”.

 

O tyle dzisiejszą książkę skrytykuję za niespodziewaną przesiadkę do TGV. Zdecydowanie stać Panią Enerlich na lepsze doznania i większy pietyzm. Chciałabym razem ze Stasią poczuć potrzebę wyjazdu do miasta, chciałabym razem z Galiną cierpieć w sekrecie. A tymczasem tylko ślinię palec (przyznaję się!) i przewracam kartkę za kartką. Może druga część odpowie na moje wołanie o „starą i - pomimo wad - dobrą Enerlich” (pardon!).

Literanka

Wśród lekkich, sielskich opowieści o losach kobiet z małych miejscowości pierwsze miejsce pod względem jakości zajmują utwory Katarzyny Enerlich, która już dawno urzekła mnie swoimi historiami osadzonymi na ziemiach Warmii i Mazur. Bez zastanowienia sięgnęłam więc po jej najnowszą „Akuszerkę z Sensburga” i z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że autorka z powodzeniem zaprezentowała poziom, do jakiego przyzwyczaiła mnie poprzednimi powieściami.

 

Tym razem pani Enerlich zabrała mnie w lata dwudzieste i trzydzieste XX wieku, by pokazać życie Stanisławy – młodej dziewczyny, która żyje szczęśliwie u boku zaradnego i dobrego męża, z którym zbudowali i urządzili skromny ale piękny domek i właśnie spodziewają się dziecka. Całe jej życie zmienia się całkowicie w jednym dniu, kiedy Edward nieszczęśliwie spada z drabiny, w wyniku czego umiera, a ona, patrząc na agonię ukochanego człowieka, zmuszona jest samodzielnie urodzić wyczekiwane dziecko. Na szczęście udaje się jej uniknąć wszelkich komplikacji, a dodatkowo trafia pod opiekę Wypyskiej - miejscowej zielarki i akuszerki, która odkrywa w Stasi wrodzony talent do odnajdywania w naturze lekarstw na wszelkie choroby i od tej pory dziewczyna, pod okiem swojej mentorki, poszerza swoją wiedzę o właściwościach rosnących powszechnie ziół i staje się specjalistką. Jednocześnie uczy się akuszerki, pomagając Wypyskiej w jej pracy. W ten sposób odkrywa swoje powołanie i zaczyna jej być ciasno w małej wiosce. Kiedy więc nadarza się okazja, wyjeżdża do klasztoru w Eckertsdorf, by tam pod opieką siostry Galiny zdobywać nowe umiejętności i wiedzę. Jej marzeniem jest jednak szkoła pielęgniarska i położnicza oraz życie w Sensburgu, który jawi się jej jako miasto dobrobytu, niezwykłej jakości życia i luksusu. Wkrótce nadarza się okazja na spełnienie wszystkich marzeń, niestety narasta też zagrożenie ze strony Hitlera, który właśnie zdobył władzę w odległym Berlinie i zaprowadza porządki, które mają poszerzyć dostępną przestrzeń życiową Niemców kosztem przede wszystkim Żydów, ale również innych nacji.

 

Uwielbiam klimatyczne książki Katarzyny Enerlich. W swoich powieściach przedstawia ona tradycyjny świat, w którym natura jest sprzymierzeńcem dla każdego człowieka, który podejmie wysiłek, aby nauczyć się korzystać z jej dobrodziejstw. Oferuje nie tylko lekarstwo na większość dolegliwości, ale również dostarcza estetycznych wrażeń i pomaga się zrelaksować i zrealizować swoje marzenia. W „Akuszerce z Sensburga” natura gra rolę pierwszoplanową, pomaga, chroni, daje ukojenie. Mazury są tutaj rajem na ziemi, miejscem pełnym aromatycznych ziół, przepięknych kwiatów i leczniczych roślin, które tworzą tak sensualny klimat, że chce się wejść do tego świata i całkowicie w nim zapomnieć.

 

Jestem książką zachwycona, chociaż zaznaczam, że nie jest to literatura ambitna. W swojej kategorii jednak wskakuje na podium. Autorka dysponuje lekkim piórem i ma niezwykły talent do angażowania w swoje opisy wszystkich zmysłów. Czytając jej powieść można niemal poczuć aromaty, teksturę i smak ziół z okolicznych łąk, łączyć się w bólu z rodzącymi, słyszeć rozdzierający krzyk matek, którym odbiera się dzieci, zasłuchać się w ludowe podania i legendy, zachwycić się delikatnością perfum używanych przez mieszczańskie kobiety. Bardzo lubię też wszystkie postaci, które powołała do życia autorka.

 

Stanisława jest silną kobietą, która sama musi stawić czoło wyzwaniom rzucanym przez życie, często wbrew woli i radom tak przecież bliskiej jej matki. Jest jednak na tyle uparta i zdeterminowana, by poświęcić wiele i zrealizować swoje marzenia, korzystać z okazji, które pojawiają się przed nią. Serdecznie polecam w te jesienne, deszczowe dni.

Agnieszka Nowak

  Historie osadzone w czasach wojennych zawsze mnie fascynowały. Zwłaszcza te napisane z perspektywy zwykłych obywateli, cywilów nie uczestniczących w działaniach na froncie. Tutaj konflikty są tylko tłem, a główną rolę odgrywa pani Stanisława – a więc tytułowa „Akuszerka z Sensburga". Niestety, po tej pozycji spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Katarzyna Enerlich mnie zawiodła.

 

Stanisława, młoda kobieta z Mystkówca Starego w samym sercu Puszczy Białej, zbiera zioła i marzy o tym, by zostać pielęgniarką. Niestety, życie nie układa się jej tak, jak by chciała. Kiedy nagle umiera ukochany mąż Edmund, a na świat przychodzi córeczka Marianna, młoda kobieta musi stawić czoła nowym wyzwaniom i zapomnieć o marzeniach.Niespodziewanie dla samej siebie zostaje akuszerką i pod okiem wiejskiej „babki” doskonali umiejętności, jednocześnie lecząc ziołami. Kiedy we wsi pojawiają się nowi sąsiedzi, przybyli z Prus Wschodnich, opowiadają jej o tej nieznanej krainie i niewielkim mieście Sensburg (obecne Mrągowo),gdzie ludzie żyją zupełnie inaczej. Postanawia wyjechać z rodzinnej wsi i osiąść właśnie tam. Akurat w nieodległej od Sensburga wsi Eckertsdorf (dzisiejsze Wojnowo) planowane są obchody 100 – lecia osadnictwa staroobrzędowców, a tamtejszy klasztor poszukuje akuszerki i zielarki, która mogłaby pomóc siostrze Galinie. Stanisława postanawia wybrać się w daleką podróż, która zmieni jej życie.

 

Powieść pachnie ziołami i jest przesycona prawdziwymi opowieściami mieszkańców Prus Wschodnich. Pokazuje świat wiejskich zielarek i akuszerek, który wprawdzie już odszedł, ale wciąż jeszcze powraca w ludzkich wspomnieniach. Główna bohaterka – Stanisława – w jednej chwili straciła męża i urodziła córkę. Musi poradzić sobie w tej trudnej sytuacji i zapewnić byt sobie oraz dziecku. Smutna historia wprowadza czytelnika w stan nostalgii i melancholii, który... trwa zdecydowanie za długo. Przez większość lektury miałam wrażenie, że nic się nie dzieje. Książka dłużyła mi się niemiłosiernie. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Katarzyny Enerlich i niestety nie mogę powiedzieć, żebym przekonała się do jej stylu pisarskiego.

 

Czytelnicy otrzymują tu mnóstwo szczegółów dotyczących zielarstwa i roślin. Jest to z pewnością interesujące dla tych, dla których medycyna naturalna, rośliny czy choćby ogrodnictwo są hobby. Mnie w ofóle ta historia nie wciągnęła. Oczywiście sam wątek spełniania marzenia przez samotną wdowę z dzieckiem zmusza do pewnych refleksji. Książka bardzo dobrze pokazuje jak wyglądało życie nie tylko kobiet, ale też wszystkich mieszkańców Prus w tamtych czasach.

 

Niestety, zarówno styl pisania jak i język używany przez autorkę w ogóle nie przypadły mi do gustu. Jest to jednak opinia bardzo subiektywna. Trudno mi uzasadnić czymś swoje przekonania e tym przypadku i chyba to pierwsza taka sytuacja. Po prostu – to nie mój klimat i nie moja tematyka. Uważam też, że mimo małej ilości stron akcja w książce rozwijała się bardzo wolno. Nie był zwrotów akcji czy jakiegoś głównego punktu kulminacyjnego. Główna bohaterka była bardzo wyrazista i widać, że autorka skupiła na niej wiele uwagi. Niestety, tego samego nie mogę powiedzieć o pozostałych bohaterach, którzy byli jedynie tłem. Nie jestem pewna, czy będę chciała kontynuować przygodę z twórczością autorki, a przynajmniej w tej serii.Chyba nie zaintrygowała mnie do tego stopnia, bym kontynuowała przygodę z „Akuszerką z Sensburga".

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial