Sylfana
-
Kossakowska pokusiła się wraz z wydawnictwem Fabryka Słów o wydanie wszystkich czterech krótkich powieści z cyklu Upiór południa w jednym tomie. Wydaje się, że ten zabieg był praktycznie konieczny, bo poszczególne części były już niedostępne w księgarniach, a pomysł na jednotomową publikację w tym przypadku wydaje się być dobry i zasadny. Dodajmy do tego pięknie skomponowaną okładkę, charakterystyczne lekkie usztywnienie okładki, bardzo dobre ilustracje Dominika Brońka i mamy gotowy przepis na sukces. Osobiście bardzo się cieszę z tej integrowanej publikacji, bo wszystkie historie z „żarem” w tle mam w jednym miejscu, a dodatkowo wydanie prezentuje się znakomicie.
Cała powieść zbiera cztery opowieści o czterech różnych bohaterach, którzy w tropikalnych, żarliwych i upalnych okolicznościach przyrody zapominają o swojej prawdziwej naturze, powołaniu i motywacji. Zatracają się w szaleństwie, gubi ich nowa sytuacja, przestają być sobą, żyją urojeniami i mrzonkami. Powieść tę można czytać jako skupisko ludzkich historii z wieloma punktami wspólnymi – zawsze gdzieś w tle główny bohater, ale także poboczne postaci odczuwają lęk, zagrożenie, boją się jakiejś nadnaturalnej siły. Interpretacja także może odbywać się jednostkowo, gdyż mimo wszystko są to w dalszym ciągu osobne narracje. Elementy fantasmagoryczne są również bardzo powszechne i głębokie, jednak motywy wykorzystane przez autorkę trącą nieoczywistą grozą i niesamowitością. Z pewnością nie jest to lekka fantastyka, tylko mocne kompendium wiedzy o ludzkiej naturze, która nie radzi sobie z niecodziennymi warunkami, okolicznościami i cofa się w czeluście samotności, strachu, nostalgii, a na końcu szaleństwa.
Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną historię, będzie to zdecydowanie Czerń, pierwsza część cyklu. Zapoznałam się z opiniami innych recenzentów i jak się okazuje, dosyć często jest ona oceniana negatywnie, praktycznie jako najsłabsza ze wszystkich opowieści. Mnie osobiście zafascynowała całkowita zmiana tożsamościowa bohatera – korespondenta wojennego, który początkowo zmotywowany do pokazania „afrykańskiego piekła”, sam w nie wsiąka i zaczyna oddawać się kultom i lokalnym wierzeniom. Mężczyzna wierzy, że składanie hołdu bogowi wojny oddali od niego bolączki szaleństwa, które męczy go od czasu śmierci przyjaciela. Jak się okazuje, pomoc miejscowego szamana rzeczywiście jest dla niego satysfakcjonująca, natomiast doprowadza go ta cała sytuacja do jeszcze większego obłędu – staje się on naśladowcą „nauczyciela”, jest przekonany, że mordowanie turystów umocni jednocześnie jego, i jego afrykańskiego boga. Niezmiernie w tej opowieści podoba mi się styl pisania – nie jest nużący, akcja toczy się szybko, dialogi też są ciekawe. Zastanawiam się zatem, dlaczego dla innych opiniotwórców opowieść ta była słaba? Być może po prostu rozwiązaniem tej zagadki jest kwestia określonego gustu czytelniczego.Równie brutalna i mroczna jest druga opowieść, która jednak ma już całkiem inną atmosferę i klimat. Ma się wrażenie, że znajdujemy się na Dzikim Zachodzie – wszystko jest tu suche, spragnione życiodajnej wody, żar leje się z nieba. Historia ta, zatytułowana Pamięć umarłych, traktuje o zemście, która może być bardzo zdradliwym i złym uczuciem. Ta historia również przypadła mi do gustu, jednak trochę zdystansowała mnie do niej ta szorstkość i suchość opisowa – jestem świadoma, że wybrana rzeczywistość literacka zmusiła powieściopisarkę do zastosowania takiego zabiegu, jednak w jakiś sposób odrobinę mnie to odrzuciło i zniechęciło do lektury.
Pozostałe dwie opowieści są również skrajnie różne i przez to oryginalne i nietuzinkowe. Jako wielbicielka fantastyki zauważyłam nawiązania do Pana Lodowego Ogrodu, czy Alicji w Krainie Czarów. Nie zabraknie tu także odrobiny szaleństwa, które jest praktycznie motywem przewodnim całego cyklu – w odniesieniu do tych historii pojawią się także różne zaburzenia psychiczne, w tym amnezja.
Szczerze polecam ten cykl wielbicielom fantasmagorycznej grozy, która przenika się w tym cyklu z mocnymi emocjami – lękiem, strachem, przerażeniem, cierpieniem, smutkiem. Moim zdaniem jest to jedna z najbardziej udanych zintegrowanych powieści, jakie napisała Kossakowska.