Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Szepty Szeptuchy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 8 votes
Postacie: 100% - 5 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 7 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Szepty Szeptuchy | Autor: Tomasz Niedziela

Wybierz opinię:

Justyna

Nieznany autor, wydany przez mało znane Wydawnictwo (Warszawska Firma Wydawnicza). Tematyka również mało popularna i chwytliwa. Materiał na bestseller to nie jest. Głównych półek w sieciowych księgarniach też nie zapełni. Ale, że miało być o górach po „Szepty szeptuchy” Tomasza Niedzieli sięgnęłam bez wahania. Miały być Bieszczady i Beskid Niski. Miało być życie Łemków w pierwszej połowie XX wieku. Co było?

 

Albo nieuważnie czytałam, albo to nie ten czas, albo tych całych gór i klimatu z nimi związanych po prostu zabrakło. Oksana – szeptucha, ma córkę Oksanę, która jest szeptuchą. Raz pomagają, raz szkodzą. Przez mieszkańców wioski uwielbiane lub potępiane. Żyją w odosobnieniu w leśnej jaskini, z dala od cywilizacji. Drugi bohater – Mykoła - pragnie mieć żonę i swoje życie związać z ziemią. Gdy to się nie powiedzie wybiera się na front wojenny. Tam wplącze się w nie do końca dla niego pomyślną relację. Do tego dochodzi leśna grupa, pełna tajemnic. Która trochę wielbi środki odurzające i spędzanie czasu w urozmaiconym towarzystwie. Mamy trochę Polski, Wiednia, trochę Skandynawii.

 

Powieść choć pisana współczesnym językiem i mówiąca o stosunkowo współczesnych czasach jest mało przystępna w odbiorze. To chyba przez składnię i budowę zdania. Trudno przez niektóre przebrnąć. Wiele fragmentów było naprawdę ciekawych i pozwoliło zatopić się w lekturze, niestety przeważały te mało interesujące, a czasem zwykle nudne. Cała historia ma w sobie jakiś sens – Oksana ma misję znalezienia osób do siebie podobnych. Tworzą one zamknięty, z lekka elitarny krąg (przyszło mi na myśl skojarzenie z imprezą z filmu pt. „Oczy szeroko zamknięte”, pamiętacie ten bal i maski?). Pan Tomasz Niedziela na każdym kroku podkreśla, że żyją tam ludzie wierni swojej tradycji, trwający w skansenie pamięci, wspomnień i historii przekazywanych na pokolenia. Szkoda mi było Mykoły – choć się chłopak starał to ciągle pod górę, wiatr w oczy, i jakoś więcej tych chudych lat. Choć akcja „Szeptuchy” dotyka też czasów pierwszej i drugiej Wojny Światowej to miałam wrażenie, że te wojny choć okrutne to inne.
Moja babcia od strony mamy znała się na wszelakich ziołach. Znała pory zbiorów, sposoby suszenia i przetwarzania, wreszcie po użytkowanie. Większość dolegliwości leczono w mojej rodzinie metodami naturalnymi. Wiedziała czym odstraszyć natrętne owady czy które rośliny zasuszyć by tworzyły ciekawą dekorację. Skoro gór nie było, to takiego klimatu szukałam w „Szeptach”. Na próżno. I to dręczące pytanie czy moje czytanie nie było na tyle uważne, czy po prostu charakter szeptuchy został przytłoczony innymi wydarzeniami. Moja babcia ze strony taty wierzyła w gusła i zabobony. Tfu, na psa urok – tego było w powieści sporo.

 

Już po lekturze starałam się określić grupę docelową, do której powieść może być skierowana i naprawdę trudno było mi jednoznacznie jakąś wskazać. Z pewnością będą to osoby interesujące się tematyką tych magicznych eliksirów, dziwnych obrzędów, wszechwiedzących szamanów. Mocno niszowa lektura, przeznaczona czy skierowana do wybranych. Nawet tył okładki to zapowiada, że pan Tomasz, choć recenzent, omija szerokim łukiem wszelkie nowości i popularnych pisarzy. Dlatego swoją powieść kieruje do elitarnej grupy.

 

„Szepty szeptuchy” to dla mnie powieść zaskakująca. Czekałam na czary, mary, pogańskie obrzędy. A tu głownie miłość, udręki życia i nieustanne wędrowanie. Mnie nie zaczarowała.

MB

Na 397 stronach Tomasz Niedziela snuje i snuje bez końca opowieść z kilkoma wątkami. Ta historia wydaje się mieć dwóch bohaterów stałych i zmienną scenografię, tworzoną odpowiednio postaciami napotykanymi przez Oksanę i Mykolę, przez przyrodę (której de facto Autor skąpi, jakby na przekór zapowiedziom z okładki) i przez transcendentność przywołaną w tytule.
Całość zapowiada się interesująco – matka z córką dysponują niecodziennymi zdolnościami, których samoświadomość, zgłębianie i rozwój pielęgnowany jest przez tajemny „zbór” odwiedzany przez bohaterki. Tak formuje się pierwszy rozdział książki, w którym rola główna rozdzielona została po połowie na matkę i córkę – nomen omen obydwie noszą imię Oksana. Warto dodać w tym momencie, że matka bardzo szybko przechodzi w stan niebytu i uwaga Autora skupia się już tylko na córce.

 

Drugi rozdział to historia Mykoli; młodzieńca wychowywanego przez ojca i macochę, pracującego fizycznie w domowym gospodarstwie. O ile Oksana chowana jest na świadomą dyspozytorkę swoich niecodziennych zdolności, o tyle Mykola goniony jest do żeniaczki, na którą nie ma zbytniej ochoty. Pojawiające się w jego otoczeniu panny nieszczególnie Mykolę interesują. Aż do czasu. Spotkanie z Olgą działa na młodzieńca jak czarodziejska różdżka; bam! i ślub. Ale równie czarodziejsko działa na Mykolę poznanie Oksany, spotkanej intencjonalnie, w celu uratowania małżeństwa Mykoli przed burzliwym rozpadem. Antidotum na domowe kłótnie i zwady z żoną ma przynieść mikstura ofiarowana przez Oksanę, którą w tajemnicy Mykola ma podawać żonie. Oważ mikstura nie działa, więc na niedolę bohatera ma podziałać wojenka, na którą Mykola udaje się ni stąd ni zowąd. A potem są już rozdziały kolejne… pomieszane i o sprawach zgoła różnych.

 

Warto dodać, a i będzie to uczciwe, że punkt wyjścia dla historii (przyjmijmy, że będą to wspomniane wyżej dwa rozdziały) jest bardzo interesujący i spisany dość prostym, ale wciągającym językiem (to akurat domena całej książki). Bardzo sprawnie owa lekkość przekazu oddaje klimat i pochodzenie/środowisko bohaterów. Zdecydowanie jest to plusem narracji, albowiem Autor bardzo umiejętnie przenosi czytelnika w świat beskidzkich wsi. Natomiast ogólny koncept na opowieść jest rozwleczony, rozbity na mnóstwo pobocznych wątków i powoduje olbrzymie rozdmuchanie jądra całości. W finalnym rozrachunku wiele wątków nie wynika z poprzedzających je wydarzeń, a stanowi jedynie opowiedzenie historii naokoło Wojtek. Przegadane to i nużące. Odkładałam tę książkę i bez sentymentu patrzyłam jak leży. Najchętniej odłożyłabym ją po 180 stronie, do której i tak dotarłam uporem i ambicją czytelniczą. Autor zabił we mnie jakąkolwiek ciekawość momentu kulminacyjnego. Poprzez wędrowanie bohaterem (głównie Mykolą) niczym wężem w starej grze „komórkowej” miałam wrażenie odbywania spacerów tylko po to, żeby odhaczyć kolejny punkt w fabule. Ale zasadniczo te punkty często były samotnymi bytami i wycięcie ich z treści nie spowodowałoby żadnego uszczerbku dla tejże. W dużym uproszczeniu konstrukcja jest taka:

 

coś się wydarza
nie dzieje się nic
to nic przechodzi w inne nic
obydwa „nice” się ze sobą nie łączą
następuje odwołanie do czegoś z przeszłości
nie dzieje się nic
coś się wydarza
itd.

 

Dobrze opisuje to fragment ze strony 184., gdzie najpierw zdzielono w łeb (pardon) postać, która pojawiła się ni stąd ni zowąd, ale mogła nabruździć w spokojnym życiu Mykoli, aby następnie przejść nad tym wydarzeniem do porządku dziennego. Wręcz fantazyjnie ujęte to zostało przez Autora za pomocą takiego oto zbiegu słów: „życie toczyło się dalej bez zmian, a Mykola nie mógł zapomnieć o całym zdarzeniu”. Obiecywane na okładce zwroty akcji, piękne krajobrazy i pełnokrwiści bohaterowie to frazesy bez pokrycia. Groch z kapustą wcale nie musi oznaczać bogactwa treści. I to naprawdę jest dość groteskowe, albowiem koncept jest dobry. Co więcej, Autor ma naprawdę sprawne pióro. Ale w którymś momencie rozdmuchał swoją historię do wątków pobocznych, mocno odchodzących od rdzenia i powodujących zanik tegoż. Zabrakło dobrej, wymagającej i krytycznej redakcji. A całości zdecydowanie poskąpiono „tego czegoś”. Nuda, a szkoda, bo był w koncepcie* niecodzienny potencjał.

 

Za tenże *miraż 4, za oleistość treści przy jednoczesnej sprawności narracyjnej 3. Krakowskim targiem 3.5.

Uleczkaa38

Bieszczady, społeczność Łemków, realia pierwszej połowy XX stulecia oraz piękna opowieść o skomplikowanej miłości pomiędzy dwojgiem młodych ludzi... - oto krajobraz i koloryt najnowszej książki Tomasza Niedzieli pt. "Szepty szeptuchy", która to ukazała się nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej. Książki, oferującej sobą spotkanie z tym, co kryje się na graniczy realizmu i magicznej strony ludzkiego życia...

 

Opowieść ta przedstawia sobą losy młodej szeptuchy - Oksany, który dziedzicząc po matce swój niezwykły dar, niesie pomoc mieszkańcom jednej z łemskich wsi. To jej losy, codzienność życia wśród ludzi, którzy ją podziwiają, boją się jej, bądź też nienawidzą, wypełniają sobą losy tej historii, w której to ważne miejsce odegra również młody mężczyzna - Mykoła. I tak oto Oksanę czekają wielkie podróże po świecie i poszukiwanie odpowiedzi na pytania o jej nadzwyczajną moc, zaś Mykołę piekło, koszmar, trudy i nadzieje wojny, w jakich przyjdzie mu uczestniczyć. Jak się jednak okaże, ich losy wydają się być ze sobą nierozerwalnie związane...

 

Spotkanie z niniejszą powieścią gwarantuje nam sobą ciekawą, monumentalną, niezwykle złożoną, jak i przede wszystkim klimatyczną lekturę, która przenosi nas swoimi stronami do świata przeszłości i tajemnic jego natury. Tam przyjdzie poznam nam niezwykłych bohaterów, przeżyć u ich boku czasami piękne, zaś innym razem dramatyczne wydarzenia, jak i wreszcie odkryć urok i magię przedwojennych kresów południowych naszego kraju. To ludzkie namiętności, tajemnice i porażki, umiejscowione w bezdusznych trybach wielkiej historii Europy i jej wojennych zmagań.

 

Strona fabularna książki przedstawia się ciekawie, choć jednocześnie i w pewnym stopniu pozostawia pewien niedosyt. Na tę pozytywną ocenę składa się tu z pewnością rozmach tej historii, mnogość postaci, lokacji i pobocznych wątków ją tworzących, jak i wreszcie klimat, który wypełnią każdą z blisko 40 stron książki. Tym, co każe postawić tu swoiste "ale", jest zaś pewne nazbyt ogólnikowe przejście przez tą opowieść, która skupia się głównie na tym, co najważniejsze, nie pozwalając rozkoszować się szczegółami i drobiazgami. Oczywiście, rozmach tej historii z pewnością przyczynił się do tego w dużym stopniu, aczkolwiek nie sposób nie odnieść wrażenia, że losy bohaterów zostały tu przedstawione trochę nazbyt ogólnikowo...

 

Na plus zasługują z pewnością kreacje bohaterów, na czele z Oksaną i Mykołą. To barwne, przekonujące nas do uwierzenie w nie i do tego mające wiele do zaoferowania postacie, które darzymy sympatią, ale jednocześnie i nie są one wyłącznie kryształowe. Największe wrażenie wywarła tu nam mnie osoba Daniły, jego wojennych losów i przemian, jakie zachodzą w nim podczas tej długiej tułaczki. To człowiek z krwi i kości, który w jakimś stopniu reprezentuje sobą dramat całych ówczesnych pokoleń, a zwłaszcza mieszkańców polskich kresów. 

 

Nie gorzej wypada także kreacja tej literackiej rzeczywistości, na którą to składają się zarówno sceny z bieszczadzkiej wsi i okolic, jak i też obrazy całej Europy, jaką przemierzamy tu u boku bohaterów. Otóż imponuje nam oddanie realiów, charakteru i kultury tamtej epoki, m.in. w postaci języka, opisów strojów, czy też codziennych zwyczajów. Na osobne słowa uznania zasługuje piękno natury, jakie wypełnia strony tej książki, jak i również intrygująca kwestia działalności wiejskiej wiedźmy - szeptuchy. Ten wątek wydaje się być najważniejszym i chyba też najbardziej wyróżniającym tę pozycję z szeregu innych.

 

Reasumując - powieść Tomasza Niedzieli pt. "Szepty szeptuchy", to propozycja ciekawa, mająca do zaoferowania intrygującą historię o skomplikowanych losach i trudnej miłości głównych bohaterów, jak też oddająca sobą prawdę o Polsce tamtych czasów. Jednocześnie jednak nie jest to dzieło idealne, ale myślę, że tych kilka uwag i zarzutów nie mogą zmienić pozytywnej oceny całości tej opowieści.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Comments  

0 # Tomasz N 2019-08-02 17:30
Załamała mnie Pani tą recenzją. Nie sądziłem, że jest aż tak źle.
Reply | Reply with quote | Quote | Report to administrator

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial