Bnioff
-
„Przedstawione wypadki nie rozegrały się w Polsce w 2002 roku. Z szacunku dla tych, którzy nie brali w nich udziału, zmieniono nazwiska postaci. W trosce o polską piłkę nożną wymyślono przebieg zdarzeń.”
Powyższa fraza wygląda jak dość przewrotne nawiązanie do kryminalnego serialu „Fargo”, którego każdy odcinek zaczynał się od informacji mówiącej o tym, gdzie i kiedy działy się opowiedziane w nim wydarzenia i że na prośbę ocalałych zmieniono ich nazwiska, a z szacunku dla zmarłych resztę opowiedziano zgodnie z prawdą. Tomasz Łapiński nawiązuje do tego wstępu, zapewne nie bez przyczyny. Mógł przecież poprzestać na sztampowym: „zbieżność osób i wydarzeń opisanych w powieści z faktycznie istniejącymi jest przypadkowa.”
Cóż, trudno nie doszukiwać się zbieżności, gdy autorem jest postać znana w piłkarskim światku, który dodatkowo akcję swojej powieści w tym właśnie świadku osadził. „Szmata” jest bowiem powieścią z krwi i kości, co należy wyraźnie podkreślić, bo wyróżnia ją to na tle wysypu, z jakim mamy w ostatnich latach do czynienia, biografii i autobiografii w formie wywiadów czy wspomnień ludzi ze świata piłki kopanej. Łapiński swoje doświadczenia postanowił zbeletryzować, dzięki czemu uzyskuje dystans, szalenie potrzebny w sytuacji, w której nie chce się unikać trudnych tematów. Dzięki temu zabiegowi udaje się Autorowi przekazać więcej prawdy o mechanizmach funkcjonowania piłkarskiego biznesu, niż moglibyśmy znaleźć w mocno jednak przypudrowanych autobiografiach.
Prozatorski debiut Tomasza Łapińskiego, mam szczerą nadzieję, że na tej publikacji Autor nie poprzestanie, nie jest jednak tylko sensacyjną opowieścią w klimacie sławetnego „Piłkarskiego pokera”, choć świetnie sprawdza się jako kawał soczystego thrillera. W istocie jest głęboko humanistyczną historią człowieka, która stara się najlepiej jak potrafi robić to, w czym jest najlepszy, bo tego wymaga elementarna uczciwość. Dostajemy też drobiazgowy obraz jednostki tragicznej, która stale musi konfrontować się z jedną feralną decyzją z przeszłości, której cień zdaje się kłaść na całe jego życie. To dość uniwersalny problem, ale trzeba przyznać, że jak na debiutanta, Łapiński rozegrał go, nomen omen, koncertowo.
Przypomnijmy krótko, dla tych, którzy nie interesują się piłką nożną, że Tomasz Łapiński prócz kariery klubowej, zwłaszcza w Widzenie Łódź, gdzie grał 12 lat, regularnie grał też w reprezentacji Polski, z którą rozegrał 36 spotkań w latach 1992-1999 i w której, wraz z Jackiem Zielińskim, tworzył bardzo zgrany duet obrońców. Te fakty znajdziemy na kartach debiutanckiej powieści, którą dodatkowo postanowił Autor poprowadzić w pierwszo osobowej narracji. To dość ryzykowne posunięcie, bo sugeruje autobiograficzny charakter opowieści. Pamiętać jednak trzeba, że mamy do czynienia z fabułą, że Autor może konfabulować, a sięganie po własne doświadczenia jest klasycznym zabiegiem artystycznym, typowym dla praktycznie każdego twórcy. Określanie Łapińskiego mianem twórcy, nie jest tytułowaniem na wyrost. Warto bowiem też wspomnieć, że po ukończeniu kariery sportowej podjął studia w Warszawskiej Szkole Fotografii i zajął się fotografiką, w szczególności jej odmianą zwaną fotografią uliczną. Jego literacki debiut tylko potwierdził, że ma Łapiński wyjątkowy zmysł obserwacyjny, udało mu się bowiem odmalować pełnokrwiste postaci, a świat przedstawiony został odmalowany wyjątkowo naturalistycznie. Czytając, czujemy niemal zapach szatni, udziela nam się napięcie bohatera, który czai się na kolegę z drużyny w podziemnym garażu z pałką bejsbolową, wybiegamy z nim na murawę i wierzymy, że wiara w zasady i elementarną uczciwość wygra jednak z kuszącym szelestem brudnych banknotów.
„Szmata” to wyjątkowo udany debiut, który z całą pewnością może spodobać się nie tylko miłośnikom piłki nożnej.