Tomasz Niedziela
-
Ponieważ wszystko co się wydarzy jest już zapisane gdzieś tam u góry, należy wyroki losu przyjmować z pokorą i nie deliberować nad tym, czy coś mogło pójść inaczej, czy mogliśmy coś zrobić by temu zapobiec – to w skrócie filozofia Kubusia – co ma być to będzie i nic na to nie poradzimy. Ta filozofia pozwala jednakże korzystać Kubusiowi z życia i opowiadać swoje i cudze przygody, cały czas mając na uwadze historię swoich amorów, których nijak doprowadzić do końca się nie da.
Nigdzie się nie spiesząc, jadąc nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie Kubuś i jego pan kontemplują dzień dzisiejszy, chwilę obecną, nie martwiąc się niczym. Ot, takie próżniacze trochę życie z dogadzaniem sobie w jadle i napitku, z poddawaniem się urokom rozmowy czy opowieści.
Kogo w zagonionym świecie stać na takie brewerie? Kto może sobie pozwolić na takie luksusy? I czy aby nawet teraz nie jest to zbyt rewolucyjna sprawa? Bo książka Diderota nie ukazała się za jego życia we Francji, nawet później uznawana była za zbyt rewolucyjną, chociaż z trochę innych powodów. To przykład książki pisanej „do szuflady”, która z tej szuflady wypłynęła i na stałe zagościła pośród czytelników.
Trochę się dziwnie czyta tę powiastkę filozoficzną, jako że autor czasami zwraca się do czytelnika z pytaniami, oczywiście raczej retorycznymi, ale i tak wygląda na to jakby chciał prowadzić jakiś dialog. Przerwy odciągają nas od właściwej opowieści, która przecież i tak niezbyt wartko się toczy. Trochę mi to z charakteru przypominało „Colas Breugnion”, bo przecież pomimo swego fatalizmu Kubuś zawsze zachowuje pogodę ducha.Fatalistyczna koncepcja życia zawsze kojarzyła mi się z filozofią grecką, gdzie wybrzmiewała dość mocno. Była taką dobrą wymówką, żeby w zasadzie nic nie robić o nic nie walczyć, bo wszystko i tka jest już „zapisane w gwiazdach”. Francja doby tuż przedoświeceniowej nie wydawała mi się miejscem, gdzie taka filozofia będzie spotykana. Jednak z jednej strony mieliśmy katolików, z drugiej zaś ludzi oświecenia, którym wiara w rozum ludzki zastępowała wszelkie potrzeby duchowe i o losie jako czymś wcześniej zadanym, nie mogło być mowy. Może właśnie dlatego książka się nie ukazała, żeby nie być iskrą, która wznieci „niepokoje społeczne”. Cóż, ta iskra i tak się znalazła.
Diderot był wielkim encyklopedystą i temu poświecił kawał życia, nie chciał, żeby cokolwiek uniemożliwiało mu tę pracę, dlatego jego najlepsze powieści ujrzały światło dzienne długo po jego śmierci w dodatku w Niemczech! Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju?
Kogo z nas stać by było na taką nieśpieszną podróż? Kto z nas ma czas wałęsać się bez celu? Może jeszcze tylko nieliczni miłośnicy górskich wycieczek? Wprawdzie pod koniec eskapady poznajemy jej cel, ale nie jest to cel ważny czy pilny. Fakt faktem, u celu kilka spraw ulegnie gwałtownemu i nieoczekiwanemu rozwiązaniu, przez co koniec miłosnych amorów Kubusia otrzymujemy już nie z jego rąk, a z opowieści narratora, bo przecież Kubusiowi ciągle i wszędzie ktoś przerywał opowieść lub też sam nie miał ochoty jej kontynuować.
Przednia to powiastka. Może warto ją przeczytać nie w krótkiej chwili wolnej, a poświęcić jej trochę więcej czasu, posmakować ją intensywniej i trochę na dłużej. Na pewno nam to nie zaszkodzi, wrażeń i smaczków będzie sporo.