Morrigan
-
Manuel Vilas to hiszpański pisarz, który długo nie miał okazji zdobyć popularności w Polsce, bo jego powieści, zbiory opowiadań i tomiki poezji nie były tłumaczone na nasz język. Sytuacja zmieniła się w tym roku - za sprawą Domu wydawniczego REBIS, który postanowił wydać "Ordesę". To jeden z najważniejszych, najbardziej cenionych utworów Vilasa - zyskał ogromne uznanie w ojczyźnie autora. Liczba sprzedanych egzemplarzy przekroczyła 100 000. I choć dokonując czytelniczych wyborów, raczej nie kieruję się statystykami sprzedaży (w końcu nie od dziś wiadomo, że najchętniej kupowane książki często są tymi o najlepszej promocji, co niekoniecznie idzie w parze z wysoką jakością), zdecydowałam się sięgnąć po "Ordesę", która okazała się powieścią nietuzinkową, ale nie do końca trafiającą w mój gust.
W klasycznej recenzji po przedstawieniu osoby autora pojawia się zarys fabuły, ale w przypadku "Ordesy" trudno o jakieś konkrety. Vilas dokonuje bolesnej wiwisekcji własnego życia, rozdrapuje swoje rany, bierze pod lupę każde wspomnienie. W jednym z wywiadów powiedział, że tę podróż w przeszłość rozpoczął niedługo po śmierci matki - nikogo nie powinno więc dziwić, że powieść jest na wskroś przesiąknięta smutkiem ("Cała moja przeszłość runęła, kiedy matka zrobiła to samo co ojciec: umarła"). Lepiej, żeby ludzie cierpiący na depresję trzymali się od niej z daleka, inaczej mogą znacznie pogorszyć swój stan.Autor czy też narrator (to książka tak mocno autobiograficzna, że można właściwie uznać te pojęcia za tożsame) uświadamia sobie, jak słabo znał swoich rodziców i innych zmarłych już krewnych, jak niewiele wie na temat swoich korzeni. Dociera do niego, że nie ma szans, by nadrobić te braki, że pytania, które chciał zadać ojcu czy matce, na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, że jego najbliżsi zabrali ze sobą do grobu informacje, których potrzebuje, by móc ich zrozumieć. Odkrywa też w sobie wiele odziedziczonych po nich cech i nawyków, do których wcześniej nie przywiązywał wagi.
Innym istotnym wątkiem są relacje narratora z synami, gdzieś w tle pojawia się też opowieść o jego niezbyt satysfakcjonującej karierze. Właściwie trudno znaleźć temat, którego Vilas w swojej książce nie porusza - "Ordesa" to utrzymana w ponurym tonie historia o śmierci, żałobie, zdradzie, lęku, rozczarowaniu, biedzie, kłamstwie, poczuciu winy, trudnej miłości, a także o przemianach, którym uległa Hiszpania na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat.
Ocena tej powieści nie jest dla mnie łatwym zadaniem. Na pewno mogę stwierdzić, że czyta się ją szybko - składa się ze 157 niedługich, często jednostronicowych, części i kilku wierszy, równie osobistych, co cała reszta książki. Można w niej znaleźć sporo ciekawych uwag, krótkich, zapadających w pamięć zdań ("Rodzina jest rodzajem poświadczanego szczęścia", "Ofiary zawsze są poza odkupieniem"), ale "Ordesa" na pewno nie należy do tytułów, w których nie ma ani jednego zbędnego słowa. Autor często się powtarza, a niektóre jego opinie nie są zbyt oryginalne. Pewne fragmenty wzbudziły mój zachwyt, inne były dla mnie zwyczajnie nudne, co oczywiście nie oznacza, że każdy odbierze je w ten sposób.
Myślę, że powieść Vilasa spodoba się osobom, które lubią nostalgiczne klimaty. Jeśli szukacie książki o gorzkiej treści, prowokującej do niewesołych przemyśleń, "Ordesa" będzie strzałem w dziesiątkę.