Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Koło Czasu Tom 1 Oko Świata

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 4 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Koło Czasu Tom 1 Oko Świata | Autor: Robert Jordan

Wybierz opinię:

Michał Lipka

W OKU TOLKIENA

 

Dobre fantasy, oprócz tego, że musi być porządnie napisane, powinno być także odpowiednio rozległe, epickie – również jeśli chodzi o objętość tomów. Cykl „Koło Czasu” ten drugi warunek spełnia już na pierwszy rzut oka. I to aż za dobrze, bo nie dość, że otwierający go tom liczy niemal tysiąc stron (a czcionka do gigantycznych nie należy), to jeszcze całość składa się z piętnastu części (wliczając w to prequel). A jak pogrzebiecie (czyt. zajrzycie do spisu podanego na początku książki), wiele z nich jest tak grubych, że w polskiej edycji podzielono je na dwa tomy. Epicko więc jest, ale czy dobrze? Tak. Nie wybitnie, bo Robert Jordan nie jest drugim Tolkienem (choć stara się nim zostać, jak tylko może) ale dostatecznie znakomicie, by czytelnik ani się nie nudził w trakcie lektury, ani też nie żałował poświęconego jej czasu.

 

Było ich trzech, Rand, Matrim i Perrin, mieszkali na zadu… w sennej wiosce Pole Emonda i raczej nie przejmowali się tym, co dzieje się w świecie. Żyli sobie spokojnie, aż do chwili, kiedy w okolice zawitała władająca Jedyną Mocą członkini kobiecego zakonu, Moraine, przynosząc ze sobą wieści, że oto budzi się Czarny i będzie chciał zapanować nad wszystkim, co żyje. Tak zaczyna się nasza opowieść. Gdy Pole zostaje zaatakowane przez stwory z legend, Rand, Matrim i Perrin zmuszeni są uciekać. Pomaga im Moraine, która wierzy, że jeden z nich jest wybrańcem mogącym stawić czoła Czarnemu i ocalić świat…

 

John Ronald Reuel Tolkien nie tylko stworzył gatunek fantasy (wiem, specjaliści sprzeczają się kto był ojcem tej gałęzi fantastyki, ale ja będę wierny wersji wymieniającej Brytyjczyka) i najwspanialszą opowieść, jaką ten odłam fantastyki kiedykolwiek zrodził, ale przede wszystkim tę jedną, jedyną historię, która stała się miarą dla wszystkich innych. Mowa oczywiście o „Władcy pierścieni”, jeśli dla kogoś jeszcze nie jest to jasne. Ta powieść wytyczyła gatunkowe ścieżki i jej schematy są powielane przez autorów na każdym kroku: zaczynając od Stephena Kinga i jego „Mrocznej Wieży”, przez „Kroniki Shannary”, na rodzimej „Sadze o Kotołaku” skończywszy. „Oko Świata” nie jest wyjątkiem, ale Jordan zdołał zrobić to w sposób, który nie razi. Owszem, bohaterowie i miejsce akcji są jakże podobni – przynajmniej na początku – cały świat również mocno kojarzy się ze Śródziemiem, ba, tu nawet wróg i poszczególne wydarzenia przypominają „Władcę Pierścieni”, ale autor wykorzystał to wszystko w sposób sympatyczny i sentymentalny. Jak King, oddał hołd wielkiemu poprzednikowi, a jednocześnie wszedł z nim w polemikę.

 

Bo „Oko czasu” inaczej eksploruje tematykę wielkiej siły czy mesjanizmu. Warto też nadmienić, że w odróżnieniu od Tolkiena, który silnych kobiecych postaci raczej unikał (wiem, wiem, było ich trochę, ale tak naprawdę nieliczne brały udział w istotnych wydarzeniach), Jordan zdecydowanie od nich nie stroni. Ale przede wszystkim serwuje nam po prostu dobrą fantastykę. Lekką, dynamiczną, jednak odpowiednio stonowaną spokojniejszymi momentami i podlaną solidną dawką epickości. To dobra książka, dobrze poprowadzona, napisana w sposób, który zadowoli zarówno młodzież, jak i dorosłych. Literacko nie jest to dzieło wybitne, treści, jak już udowodniłem też brak większej odkrywczości, ale i tak dzieło Jordana to kawał dobrej fantastyki, wartej polecenia miłośnikom gatunku. Szkoda tylko, że autor zmarł nim dokończył cykl, a napisanie finałowych tomów powierzono Brandonowi Sandersonowi, bo akurat Jordan pisze od niego o wiele lepiej.

Karolina Sulińska

Moją przygodę z fantasy zaczęłam prawie 25 lat temu. Pierwszą książką, jaką przeczytałam, był "Hobbit. Czyli droga tam i z powrotem". Dziś troszkę żałuję, że zaczęłam od klasyki. Kiedy na samym początku przeczytamy coś, co stało się inspiracją dla wielu twórców i uznawane jest za bestseller, ciężko jest potem trafić na książkę, która dorówna ideałowi. Oczywiście w swojej karierze czytelniczej, trafiałam na perełki,jak chociażby pisana przez lata saga "Pieśń lodu i ognia" Georga R.R Martina, zwana potocznie "Grą o tron", czy właśnie cykl "Koło czasu" Roberta Jordana. Pamiętacie te cieniutkie książeczki z rysunkowymi okładkami, na których swoje muskuły prężył długowłosy barbarzyńca? Tak, zgadliście, mowa tutaj o Conanie, wojowniku z Cymerii. Jeśli mnie pamięć nie myli doczekaliśmy się ponad 60-ciu tomów. Z początku nie mogłam uwierzyć w to, iż autor tego popularnego cyklu, napisał również epickie dzieło na miarę twórczości Tolkiena, zwane "Kołem czasu". Jest to z pewnością saga, która zostanie w waszych sercach na zawsze, która spokojnie może zawalczyć o podium w kategorii fantasy. W mojej pierwszej trójce oczywiście już się znajduje.

 

Rand, Mat i Perrin mieszkają w Polu Emonda, sennej wiosce gdzieś na końcu świata. Chłopcy wiodą monotonne życie, nieświadomi, że dni ich beztroski dobiegają końca. Oto do wioski przybywa tajemnicza kobieta imieniem Moraine. Jest ona członkinią potężnego zakonu kobiet władających Jedyną Mocą - Aes Sedai. Przynosi ze sobą ostrzeżenie przed mrocznymi siłami Czarnego, który budzi się z uśpienia, by zapanować nad wszystkimi istotami. Na potwierdzenie jej słów wioskę atakują krwiożercze trolloki - dzikie bestie, które wielu uważało za stwory wyłącznie z legend. Gdy Pole Emonda staje w ogniu, Moraine pomaga chłopcom w ucieczce, jest bowiem przekonana, że jeden z nich jest Smokiem Odrodzonym - wybrańcem, którego przeznaczeniem jest przeciwstawić się Czarnemu i stanąć kiedyś do Ostatniej Bitwy, Tarmon Gai'Don, od której wyniku zależą losy świata.

 

Cykl "Koło czasu" zaczęłam czytać w języku angielskim i było to bardzo intensywne i ciekawe przeżycie. Kilkanaście lat temu dopiero uczyłam się języka, więc lektura była niczym innym jak randką ze słownikiem. Irlandzki wydawca podzielił dzieło Jordana na ponad dwadzieścia części, jednak z tego co pamiętam nie wszystkie były dla mnie osiągalne. Kiedy w moje ręce trafiło polskie wydanie byłam wprost zachwycona. Cieszę się z faktu, że Zysk postawił na prostą a jednocześnie symboliczną okładkę, o wiele lepszą od poprzednich, rysunkowych. Jednak tym co zrobiło na mnie największe wrażenie była grubość książki : prawie 1000 stron. 1000 stron niesamowitej przygody, w których zakochujemy się już od pierwszego tomu. Okazało się, iż pomimo kilkunastu lat, które upłynęły od mojej pierwszej styczności z tym cyklem, nadal bardzo dużo pamiętam. A wiecie co to znaczy? Znaczy ni mniej ni więcej, iż jest to dzieło wybitne, gdyż inne książki zazwyczaj zapominam po paru tygodniach. Jeśli to was nie przekona, to już chyba nic tego nie zrobi.

 

Całość zaczyna się podobnie do innych książek tego gatunku. Od samego początku widać inspirację twórczością Tolkiena, jednak sam styl i sposób budowania świata i fikcyjnej rzeczywistości, jest u Jordana zupełnie inny. Mamy więc młodego chłopca, odpowiednika Frodo, który staje przed szansą uratowania całego świata przed zagładą. Podobnie jak u Tolkiena, nasz bohater, "dobiera" sobie drużynę, z którą wyrusza na wielką bitwę. Póki ten scenariusz się sprawdza to nie mam nic przeciwko. "Oko czasu" to typowa powieść fantasy w której zło walczy z dobrem, jednak odcieni szarości znajdziemy tutaj sporo,  co sprawia, że nie do końca wiemy którym postaciom możemy zaufać, a które z miejsca należy znienawidzić. U Tolkiena wszystko było mniej skomplikowane. To właśnie on sprawił, że elfy uważamy za istoty z natury dobre, krasnoludy mężne i waleczne, niziołki bohaterskie i rodzinne a orki mordercze i na wskroś złe. U Jordana pojawiły się postacie do tej pory nieznane. Z początku większość z nich wydawała mi się enigmatyczna, chociażby Aes Sedai czyli kobiety, które mogły przenosić jedyną moc. Większość ludzi się ich bała, uważała za zło. Wiadomo, to co obce i nieznane wzbudza w nas strach. Jako czytelnik nie wiedziałam czy istoty te chcą pomóc naszym bohaterom czy może ich zamiarem jest ich wykorzystać? A może wszystko po trochu? Dopiero zagłębiając się w lekturę poznawałam psychikę naszych bohaterów, ich cele i dążenia, talenty i słabości. "Oko świata" to pierwsza część cyklu, której celem jest zapoznanie czytelnika z nowym realmem i rządzącymi nim regułami. Przedstawia ona również metamorfozę, którą musieli przejść nasi bohaterowie. Choć czytelnik wie, że to Rand jest "wybrańcem" , wiedza ta jest niedostępna dla trójki przyjaciół. Każdy z nich myśli, że to on może być tym, kto zaważy o losach świata. I każdy z nich na swój sposób musi radzić sobie z tym ciężarem. Choć jest to książka fantasy , autor we wspaniały, metaforyczny sposób, przedstawia czym jest dojrzewanie. Po 1000 stronach widać przemianę w naszych bohaterach, choć nadal nie uważam by byli gotowi na ostateczne starcie, tak na pewno stali się bardziej dojrzali i doświadczeni.

 

Ci, którzy spotkali się już z twórczością Roberta Jordana wiedzą, że jego styl jest niezwykle wyrazisty i szczegółowy. Jeden z moich znajomych nazwał go czepliwym : bo jak się uczepi jakiegoś szczegółu, to może o nim pisać bez końca. Ja to uwielbiałam. Zazwyczaj najsłabszą stroną książek fantasy jest dla mnie niedokładny i mało wyczerpujący opis świata. Autorzy zapominają, że zabrali nas w podróż w nieznane i ich głównym celem jest służenie nam za przewodnika. Często zamiast wyjaśniać, każą nam się domyślać. U Jordana jest na odwrót. Każda postać posiada historię, która jest warta wzmianki albo nawet eseju. Każde z miejsc słynie z jakiegoś wydarzenia, na każdym kamieniu ktoś siedział. Nasz autor uwielbia snuć swoje opowieści i robi to z lekkością. Owszem momentami zdarzają się przestoje, zbędne retrospekcje i powtórzenia, jednak czytelnik traktuje je nie jako coś irytującego lecz "manierę" literacką, coś co wyróżnia Jordana. Kiedy nasi bohaterowie podróżują przez las, słyszymy jego szum i czujemy wilgoć, kiedy spoglądamy z wieży Aes Sedai uderza nas pęd powietrza a w oddali słychać szum magii. Opisy są liryczne, dosadne, rozbudowane. Jordan nie pisze lecz maluje słowem. Jego dbałość o szczegóły wyraża się również w tym, że nadał imiona koniom, w tym mojej ukochanej Beli. Mało kto zadaje sobie teraz trud by tak pisać. Zastanawiam się czy ostatnie części cyklu, napisane już przez innego autora, zachowały tę dbałość o szczegóły. 

 

W jednej z recenzji przeczytałam, że przydługie opisy i rozbudowane retrospekcje sprawiają, że fabuła traci napięcie a moment zaskoczenia jest tak rozciągnięty w czasie, iż czytelnik traci zainteresowanie. Nie zgadzam się z tym. Jeśli udało wam się przeczytać niezwykle chaotyczny Sillmarilion Tolkiena czy jakąkolwiek książkę Sandersona, to pokochacie i styl Jordana. Jest on prawdziwie epicki. 

 

Jak napisałam już wyżej, głównym założeniem tej książki jest zaznajomienie czytelnika z nowym światem. Jest swego rodzaju przewodnikiem gdzie tworzenie tła dla wydarzeń ma zdecydowany priorytet. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że uwielbiałam każdą chwilę, każdy moment spędzony z tą powieścią. Rober Jordan zna wykreowany przez siebie realm na wylot. Choć ewidentnie widać tutaj inspirację tolkienowskim Śródziemiem, tak autor czerpał również z rzeczy znanym nam z życia codziennego : religii, historii, języków a nawet mitologii. Stworzył świat pełen niezwykłej wiedzy i oryginalnej magii. Jednak by w pełni cieszyć się lekturą, musicie podejść do tej książki z cierpliwością. Anglojęzyczni mówią na takie dzieła "slow burners". Mamy tutaj do czynienia z fabułą, która potrzebuje trochę czasu (głównie przez opisy i dodane historie) by się w pełni rozkręcić. Ciekawie robi się dopiero po przekroczeniu mniej więcej połowy książki, jednak od tego momentu ręczę, że nie będziecie mogli się od niej oderwać. Całe szczęście, że od ręki dostępne są kolejne tomy. 

 

Kochani usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na długą i satysfakcjonującą podróż. "Oko świata" może nie jest najoryginalniejszym początkiem serii fantasy, jednak zwiastuje niesamowitą, wielką przygodę, w której cieszę się, że mogłam wziąć udział. Potraktujcie tę książkę jak wino z dobrego rocznika, wybierzcie idealną okazję i rozkoszujcie się każdą kroplą. Dotarcie do dna butelki samotnie może okazać się wyzwaniem, jednak zdecydowanie warto się go podjąć. Obiecuję, że kaca nie będzie. Polecam z całego serca. Mój top 10.

Chris

 Kultowe tytuły książkowe szczególnie przyciągają do siebie różnego rodzaju twórców filmowych. Wiąże się z tym duża liczba pozytywów dla literatury, która w ten sposób otrzymuje dodatkową promocję i szczególne rozpowszechnienie wśród miłośników ekranów kinowych i telewizyjnych. Z drugiej strony, dla fanów książki jest to pewnego rodzaju niepewna sytuacja, która jednocześnie dostarcza emocji związanych z oczekiwaniem na ujrzenie swoich ulubionych bohaterów, ale także dość spora obawa przed odzwierciedleniem charakteru i wyjątkowości literackiej fikcji. Wspominam o tym wszystkim gdyż doczekaliśmy się momentu w którym znana platforma streamingowa również postanowiła postawić na bogatą i popularną produkcję, sięgając po kultowy tytuł fantastyczny- „Oko świata”. Na przekór oczekiwaniom twórców postanowiłem rozpocząć przygodę z tymże cyklem od książki by na własnej skórze przekonać się jak ciężkie postawili przed sobą zadanie.

 

Życie w Polu Emonda toczy się leniwie, spokojnie i zdecydowanie mało ciekawie. Dla starszych mieszkańców jest to stabilny spokój, dla młodzieży to przede wszystkim nuda i brak rozrywki. Codzienna praca, dążenie do osiągnięcia wyższych stopni w hierarchii czy też wyczekiwanie na najważniejsze święto w roku- to główne zajęcia ludzi żyjących w Polu Emonda. Po pewnym czasie następuje jednak coś czego wszyscy się obawiali, ale jednocześnie z niecierpliwością wypatrywali- zauważalne gołym okiem zmiany w pogodzie, naturze, a nawet plotkach. Symbolem i jednocześnie oznaką czegoś niespodziewanego staje się tajemnicza i piękna kobieta Moraine, której pojawienie się w wiosce dotyka każdego z osobna. Myślę, że fanom fantastyki szczególnie nie trzeba przedstawiać serii „Koło czasu”, która już dawno zyskała miano „kultowej” i często stawiana jest w czołówce najchętniej czytanych cykli tegoż gatunku. Dla wszystkich nieznających tegoż tytułu, a wciąż zastanawiających się czy po niego sięgnąć, jest tylko jedna rada- dłużej się nie wahać. Robert Jordan stworzył wspaniały świat w którym każdy czytelnik z pewnością odnajdzie coś dla siebie (pod warunkiem oczywiście, że nie zakocha się w jego całości). Mamy do czynienia ze wszystkim co charakterystyczne dla fantastyki, a jednocześnie ujęte w osobliwy i oryginalny sposób.

 

Można odnieść wrażenie, że przede wszystkim „Koło czasu” ma coś, co sprawia, że jedynie niewielka ilość książek może stać się legendarnymi- duszę. Można narzekać na sporą objętość czy też długie budowanie fabuły, ale moim zdaniem to wszystko sprawia, że dzieło Roberta Jordana jest tak chętnie czytane i popularne. Potrafił on w świetny sposób dopasować do siebie swoich bohaterów, z których każdy jest inny, charakterystyczny, ale jednocześnie stanowiący niezbędną część całości. Stworzył także skomplikowany, ale niezwykle intrygujący mechanizm odpowiedzialny za życie w całym świecie „Koła czasu”, który nie tylko napędza wszystkie występujące w książce postacie, ale także przede wszystkim czytelników, którzy zostają całkowicie wciągnięci w jego struktury. Muszę przyznać, że jestem niezwykle usatysfakcjonowany, że w pierwszej kolejności sięgnąłem po książkę, która jednocześnie sprawiła, że całkowicie zapomniałem o istnieniu takiego urządzenia jak telewizor. Oczywiście, tak jak wspomniałem na wstępie, mam pewne obawy przed ekranizacją „Koła czasu”, ale jednocześnie jestem całkowicie spokojny na myśl, że nawet najgorsza produkcja nie pozbawi mnie radości płynącej z tejże powieści i przede wszystkim kolejnych przygód bohaterów całego cyklu.

 

Robert Jordan swoim dziełem już na stałe zapisał się na kartach historii jako kolejny autor legendarnego dzieła o którym moim zdaniem będzie głośno jeszcze przez bardzo długi czas. Oczywiście „Oko świata” to jedynie prolog do najważniejszych wydarzeń tejże serii, ale jakże niezbędny by móc całkowicie dać się pochłonąć fabule, która wzrusza, zachwyca, a przede wszystkim nie pozwala myśleć o niczym innym.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial