Epidemia | Autor: Robin Cook

Epidemia - samo to słowo wywołuje nieprzyjemny dreszcz, przywodzi na myśl chorobę, cierpienie, coś, czego nie sposób kontrolować. Taki tytuł nosi powieść autorstwa Robina Cooka, jednego z najważniejszych twórców thrillerów medycznych. Brzmi obiecująco? Niestety, w tym przypadku kończy się na obietnicach.

Pewien lekarz w Los Angeles pada ofiarą nieznanej, bardzo groźnej choroby - szybko okazuje się, że nie jedyną. Pacjentów przybywa w zastraszającym tempie, miastu grozi epidemia. Do zbadania sprawy tajemniczego wirusa wyznaczona zostaje dr Marissa Blumenthal z Centrum Kontroli Epidemiologicznej.

Czego dowiadujemy się na temat głównej bohaterki? Że ma niewielkie doświadczenie zawodowe, jest skromnego wzrostu i niepewna siebie, że jej uroda powoduje, iż niemal każdy mężczyzna chce ją poderwać. Oraz że bardzo dziwnie podchodzi do kwestii molestowania seksualnego, o czym możemy się przekonać już na stronie 70. Mężczyzna, z którym miała omawiać sprawy zawodowe, nagle całuje ją, choć w żaden sposób nie dała mu do zrozumienia, że chciałaby wprowadzić ich znajomość na inny poziom. Marissa odskakuje, a w reakcji na jego usprawiedliwienia (które można by streścić w zdaniu: "Jakże miałbym się powstrzymać, skoro tak mi się podobasz?") zażenowana milczy. Narrator informuje nas jednak, że dziewczyna niezmiernie żałuje swojego milczenia. Nie, nie dlatego, że chciałaby powiedzieć do słuchu facetowi, który ewidentnie naruszył jej granice. Dowiadujemy się, że Marissa "miała świadomość, że postępuje podłe", bo przecież ten mężczyzna "bynajmniej nie narzucał się jej". Tak, to doprawdy straszna podłość z jej strony, że nie pada mu do stóp w podzięce za jego "względy". Aż dziw bierze, że nie przeprasza go za swoje zachowanie (później przyjdzie jej to na myśl). Zresztą Marissa uważa faceta za przystojnego, więc właściwie nie ma o czym mówić. Ech, jeśli autor chciał pokazać, że patriarchat potrafi robić kobietom wodę z mózgu, to zdecydowanie osiągnął swój cel, mam jednak wrażenie, że nie takie były jego intencje.

Nawet tak irytująca postać jak Marissa nie mogłaby zmusić mnie do wystawienia książce trójki z plusem, gdyby działała w pojedynkę. Niestety, w robieniu złego wrażenia z dr Blumenthal współpracuje wytrwale styl dr. Cooka. W tekście jest sporo powtórzeń, poza tym autor często zupełnie niepotrzebnie tłumaczy oczywiste kwestie. W dodatku sposób, w jaki prowadzi postać jednego z czarnych charakterów, którego prawdziwe intencje miały pozostać ukryte, sprawia, że człowiek ten wydaje się od początku podejrzany. W powieści znajduje się wprawdzie kilka trzymających w napięciu fragmentów, ale to chyba nie wystarczy, by nazwać ją dobrym thrillerem. Jedyny element, do którego trudno mieć zastrzeżenia, stanowi wątek medyczny - ciekawie pomyślany i przedstawiony.

Cóż, najgorzej jest się rozczarować. Kiedy człowiek zasiada do lektury bez żadnych oczekiwań, a po jej zakończeniu dochodzi do wniosku, że oto właśnie przeczytał kiepską powieść, może przyjąć to na chłodno - wzruszyć ramionami i szybko wyrzucić z pamięci przeczytaną historię. Co jednak, jeśli ktoś sięga po książkę popularnego, bardzo cenionego autora, jeśli liczy na spotkanie ze świetną literaturą, a dostaje coś zupełnie przeciętnego? Gdybym nigdy wcześniej nie słyszała o Robinie Cooku, gdybym nie wiedziała o popularności "Epidemii", może oceniłabym ten tytuł inaczej. A może nie? Może to po prostu książka zupełnie nie w moim guście i nic nie zdołałoby zmienić mojej oceny? Wielu czytelników ma bardzo dobrą opinię o tej powieści. A jak będzie w Waszym przypadku?