Ruda Recenzuje
-
Po kilkuletnim pobycie w zakładzie psychiatrycznym, Susan wychodzi na wolność. Wydaje się, że kobieta uporała się z przeszłością, a nowa tożsamość pozwoli jej rozpocząć wszystko od początku. Ale ktoś postanawia namieszać Susan w głowie, sugerując, że dokonana przez nią zbrodnia nigdy nie miała miejsca…
Z twórczością Jenny Blackhurst spotkałam sie już wcześniej, przy okazji lektury powieści “Zanim pozwolę ci wejść”. Bardzo dobrze wspominam tamtą książkę i liczyłam na to, że i tym razem nie zawiodę się na stylu i wyobraźni pisarki.
„Tak cię straciłam” rozpoczyna się dość powoli i raczej spokojnie. Choć zapowiada się dobrze, to jednak nie od razu wydarzenia nabierają rozpędu. Narracja jednak jest na tyle interesująca, a język autorki tak lekki i przyjazny, że czyta się dobrze i nawet nie zauważa, kiedy mijają kolejne strony, a akcja zaczyna się toczyć w zawrotnym tempie. W ten sposób, stopniowo wprowadzając nas do świata Susan, zapoznając z przeszłością, dając do zrozumienia, jak niewiele jeszcze wiemy, Blackhurst wyostrza nasz czytelniczy apetyt i pozwala, by buzowało w nas napięcie.
A jak to bywa w przypadku dobrego thrillera, nie mogło się obyć bez kilku niezbędnych elementów- mrocznej przeszłości, skrywanych tajemnic, niepokojących bohaterów, zwrotów akcji i uczucia, że to tylko cisza przed burzą, a wszystko zmierza w kierunku nieznanego i niewyjaśnionego. Tym razem również nie zabrakło w powieści tych elementów, dzięki czemu rzeczywiście podczas lektury możemy poczuć olbrzymią ciekawość, lekki niepokój oraz konieczność podążania za autorką w celu rozwiązania zagadki. Bo dopiero kiedy wszystkie składniki układanki znajdą się na swoim miejscu, czytelnik może się przekonać, że ta lektura warta jest poświęconego jej czasu i wypada wyjątkowo dobrze na tle obiecywanych, a jednak dość mdłych thrillerów, które zalewają rynek każdego dnia.
„Tak cię straciłam” to dobrze zaplanowana, gruntownie przemyślana i świetnie spisana historia, w której ciężko do czegokolwiek się przyczepić. Z jednej strony bowiem autorka bazuje na sprawdzonych technikach, opierając się na sekretach i pokazując, jak wpływają one na życie bohaterów, wykorzystuje mroczną przeszłość, a książkowe postacie obdarza zestawem bardzo nieprzyjemnych cech. Z drugiej zaś strony Blackhurst wprowadza do książki kwestie, które uderzają w czytelnika z innego powodu, nadając całości realizmu, skłaniając nas do refleksji i konieczności zajęcia stanowiska wobec opisywanych wydarzeń.
Duże znaczenie w przypadku tego typu historii ma niewątpliwie sposób ich przedstawienia. A czy można mocniej podziałać na wyobraźnię czytelnika, niż decydując się na relację z pierwszej ręki? Wydarzenia poznajemy oczami Susan, bohaterka opowiada także o swoich odczuciach. Dzięki temu całość nabiera charakteru, wydaje się bardziej emocjonalna, przypomina mroczny dziennik. Moim zdaniem pierwszoosobowa narracja zwiększa wartość thrillerów, sprawiając, że wyczuwalne napięcie jest większe, a opisywane sceny zdają się bardziej autentyczne.
Ważną rolę odgrywają w tej opowieści również bohaterzy, zarówno Ci z pierwszego planu, jak i postacie pozostające w tle. Każda z nich została skonstruowana w taki sposób, że pod odpowiednim kątem możemy dostrzec w nich nas samych. Nie zawsze będzie to przyjemne odczucie, ale kto z nas nie ma nic na sumieniu?
„Tak cię straciłam” to przekonująca i niepokojąca historia, która mogłaby się wydarzyć. Czy masz odwagę się z nią zmierzyć?