Michał Lipka
-
NIE ZAWSZE NA POWAŻNIE
Jeśli czytacie moje recenzje, wiecie, że należę do sceptyków i wszelkie doniesienia o niezwykłych wydarzeniach oraz teorie spiskowe przyjmuję z uśmiechem politowania na twarzy. Bo o ile jeszcze jako dzieciak z podstawówki/gimnazjum widziałem w tym coś intrygującego i chciałem poznać prawdę, o tyle potem zacząłem przyjmować to na chłodno, zastanawiać się, myśleć i dostrzegłem, że nie ma w tym nic niezwykłego. Tylko ludzie chcą, by było inaczej – ale czy myślenie życzeniowe może zmienić rzeczywisty stan rzeczy? Dlatego po wszelkiej maści publikacje zajmujące się tematem sięgam najczęściej, żeby nieco się rozerwać, pośmiać z idiotycznych teorii i błędów logicznych ich autorów. Bo niestety ciężko znaleźć publikacje obalające te twierdzenia, za to pełno jest takich obalających zdroworozsądkowe rozumowanie. Niniejsza publikacja plasuje się gdzieś pomiędzy, może nie starając się by i wilk był syty, i owca cała, ale pokazując, że czasem nawet zwolennicy wiary w tego typu rzeczy mogą wykazać się rozsądkiem.
Zacznijmy jednak od tego, co na czytelników czeka na stronach tej książki. Tematów jest wiele, przez co, trzeba to rzec, często zostały potraktowane po macoszemu, bo autor niekiedy skupiał się bardziej na przybliżeniu jednej czy dwóch konkretnych teorii, niż ogółu zagadnień. Ale jednocześnie całość jest dość obszerna, bo zajmuje się tajemnicami od dawnych czasów (czy dziesięć przykazań mogli dać nam kosmici, czym jest twarz na Marsie, Kuba Rozpruwacz), przez rzeczy nieco bardziej współczesne (kręgi w zbożu, katastrofa w Rosewell, zamach na Kennedy’ego), po zupełnie nowe (ataki z 11 września, chemtrails).
Najciekawszą rzeczą całości jest jednak to, że kiedy autor pozornie podchodzi do tematu w niepoważny sposób, bo serwując nam zabawne teorie i przyglądając się niektórym twierdzeniom z dużym przymrużeniem oka, jego teksty są bardziej przekonujące, niż gdy robi to z pełną powagą. Bo powaga przy omawianiu teorii spiskowych, które najczęściej same w sobie brzmią, jakby wymyślone dla żartu, tudzież przez kogoś, kto nie koniecznie był w pełni władz umysłowych (aż strach pomyśleć, że są ludzie, którzy autentycznie w takie twierdzenia wierzą), sprawia wrażenie, jakby twórca niepoważnie traktował logikę, dowody, a także myślącego czytelnika. Dlatego podstawową rzeczą, jaką muszę wytknąć całości jest fakt, że Nick Redfern nie zaangażował się w obalanie tych śmieszności i rozmowy z ludźmi, którzy zechcieliby wyjaśnić je z logicznego i naukowego punktu widzenia. Odsiałoby to plewy od ziaren, a tak całość sprawia wrażenie, że autor jest jak ludzie wymyślający teorie spiskowe – umysłowo rozdarty, jeśli nie rzec zachwiany. Czasem spojrzy na temat chłodnym okiem (znakomite omówienie kręgów w zbożu), czasem podda się myśleniu, które nawet w utworach SF brzmiałoby śmiesznie (twarz na Marsie). Co z szerszej perspektywy stanowi pewien plus: obie grupy odbiorców – wierzący i sceptycy – znajdą tu coś dla siebie.
Ja znalazłem, choć jednocześnie zabrakło mi kilku rzeczy. Bo czemu nie ma tu tak popularnych tematów, jak efekt Mandeli czy płaska Ziemia (ach, jakie to pole do popisu dla obśmiewania domorosłych teorii starających się za wszelką cenę potwierdzić wbrew logice rzeczy, których nie ma)? Trochę żal też, że autor nie skupił się bardziej na teoriach wyjaśniających wszystko w sposób bardziej rozszerzony i nie częściej obrażający inteligencji czytelnika (a czasem czułem się, jakby ktoś robił ze mnie idiotę). Mimo to doceniam całość i choć rzecz spodoba się głównie zwolennikom wszelkiej maści teorii spiskowych, są tu podane fakty i ciekawostki mało znane, ale rzucające nowe światło na wiele spraw także ze sceptycznego (a właściwie czemu człowieka myślącego w sposób logiczny i analityczny nazywać sceptykiem?