Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Opowieści Z Meekhańskiego Pogranicza Tom 5 Każde Martwe Marzenie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Robert M. Wegner
  • Tytuł Oryginału: Opowieści Z Meekhańskiego Pogranicza Tom 5 Każde Martwe Marzenie
  • Seria: Opowieści Z Meekhańskiego Pogranicza (Tom 5)
  • Gatunek: Powieści i OpowiadaniaFantastykaScience Fiction
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 742
  • Rok Wydania: 2018
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 135x205 mm
  • ISBN: 9788364384868
  • Wydawca: Powergraph
  • Oprawa: Twarda
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    4,5/6

    5/6

    4/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Opowieści Z Meekhańskiego Pogranicza Tom 5 Każde Martwe Marzenie | Autor: Robert M. Wegner

Wybierz opinię:

Michał Lipka

NAJLEPSZA POWAŻNA POLSKA SERIA FANTASY POWRACA

 

„Opowieści z meekhańskiego pogranicza” to bezwzględnie najlepsza poważna polska seria fantasy. Czytałem, wiele dobrych rodzimych książek, kilka naprawdę udanych z tego typu literatury, jak choćby „Pan Lodowego Ogrodu”, a jednak to właśnie dzieło Wegnera przyćmiło wszystkie z nich. Fabularnie, stylistycznie… właściwie na każdym poziomie. Dlatego tak bardzo wyczekiwałem najnowszego, piątego tomu serii, a teraz, kiedy się w końcu ukazał, mogę powiedzieć jedno – jak zawsze warto było czekać, bo autor po raz kolejny pokazał, za co kochają go jego fani.

 

Deana d’Kellean nigdy nie miała lekko, a życie powiodło ją drogą od Pieśniarki Pamięci i mistrzyni miecza, do wybranki Boga Ognia, która rządzi swoim własnym księstwem położonym na pustyni. Niegościnny, rozgrzany teren, staje się jednak areną niebezpiecznych wydarzeń, kiedy bunt niewolników u południowych granic, postępuje coraz bardziej. Teraz na władczynię, która zmagała się w poukładaniem kraju na nowo, czeka zażegnanie kryzysu, mogącego przerodzić się w wojnę. Kryzysu, w którym po stronie niewolników znalazł się Genno Laskolnyk ze swoimi ludźmi. Co tam jednak robi i do czego jego obecność może doprowadzić?

 

Tymczasem Czerwone Szóstki zmagają się ze sekretem, który życie kosztował już niejedną osobę. Los przetnie ich drogi z drogami Szczurów i Altsina. A to dopiero początek tego, co będzie się działo. Areną zaś stanie się Meekhan, którego czeka nie lada próba.

 

Długo Wegner kazał nam czekać na piąty tom swojej sagi, bo aż trzy lata – może nie jest to imponujący okres czasu, zważywszy na to, ile np. George R.R. Martin tworzy najnowszą część „Pieśni lodu i ognia”, ale jednak dłużył się strasznie – ale warto było. O tym pisałem już jednak na wstępie, pytanie tylko co to tak właściwie znaczy. Pozwólcie zatem, że przejdę do szczegółów.

 

Wszystkie poprzednie tomy „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” były znakomitymi lekturami, stojącymi na naprawdę wysokim poziomie, tym razem jednak autor przeszedł samego siebie. W liczącej ponad siedemset stron powieści, zebrał bohaterów i wątki rozwijane od samego początku kariery, kiedy to cykl był jeszcze serią opowiadań, powiązanych ze sobą głównie miejscem akcji i bohaterami. Z czasem historie i postacie zaczęły się przeplatać i łączyć w większą, fascynującą całość. Etapem kulminacyjnym tego procesu staje się właśnie „Każde martwe marzenie”, kiedy to na stronach spotykają się wszyscy, a ich losy i wydarzenia z nimi związane, jak poszczególne elementy układanki, wskakują wreszcie na miejsce, tworząc piękny, rozległy obraz.

 

Jednocześnie wszystko to Wegner podaje typowym dla siebie stylem, nie tak lekkim i prostym, do jakiego przyzwyczaiła nas rozrywkowa fantastyka, ale chwała mu za to. Ciężar całości jest odpowiednio wyważony, opisy, literacko satysfakcjonujące, urzekają zarówno epickością, jak i realizmem, akcja ma dobre tempo, nie brak tu też spokojnych, stonowanych momentów, a bohaterowie są naprawdę dobrze skonstruowani. Sam świat też jest ciekawy, autor nie zapomina przy tym o popisie wyobraźni, a zarazem wie, jak wszystko to połączyć ze sobą w spójną całość.

 

W skrócie: „Każde martwe marzenie”, tak jak cały cykl „Opowieści z meekhańskiego pogranicza”, to kawał doskonałej literatury fantastycznej dla dojrzałego i wymagającego czytelnika. Tę serię chce się czytać i chce się do niej wracać. Dlatego też polecam gorąco, tym bardziej, że w rodzimej literaturze fantastycznej rzadko zdarza się spotkać tak wysoki poziom.

Dominek

Fantastyka to różnorodny gatunek, może być mniej lub bardziej realistyczna, mniej lub bardziej pełna magii albo, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, polityki, a może też być… światem Meekhańskiego Pogranicza. Światem, który to z wszystkimi tymi proporcjami robi co chce i… dobrze na tym wychodzi! Oto przed Wami tom kolejny tegoż cyklu.

 

„Każde Martwe Marzenie” to ponowne spotkanie z Genno Laskolnykiem, Deaną d’Kllean i innymi znanymi i lubianymi (oczywiście skrót myślowy, nie wszyscy, rzecz jasna, pasują do tego opisu, niektórych, jakby to powiedział klasyk, kochamy nienawidzić) mieszkańcami krain wykreowanych przez Roberta M. Wegnera. Krainy te coraz bardziej pogrążają się w wojennym chaosie a tajemnice, które odkryją bohaterowie zamiast zahamować, tylko ten stan pogłębia…

 

Jak można wywnioskować nawet po powyższym opisie, całość czyta się bardzo wartko, od lektury nie można się wręcz oderwać. Choć oczywiście by zrozumieć, co się w ogóle dzieje, konieczna jest znajomość wydarzeń z poprzednich tomów, i nie jest to w żadnym razie wadą, aczkolwiek jest nią co innego. Mianowicie to, że ze względu na całkiem dużą ich ilość, nie tak trudno pogubić się w całym ogromie wątków i postaci. Który to ogrom ulega jeszcze poszerzeniu w omawianym tu tomie. Wielkie jest to, że autor w żadnym w zasadzie miejscu się nie pogubił, ale my, czytelnicy, możemy. Oj, możemy. Nie o nas tu jednak ma być mowa, a o książce. Mój ulubiony wątek to, rzecz jasna, bunt niewolników. Zaskoczył mnie kompletnie (całkowicie pozytywnie zresztą) kierunek w którym ten wątek podążył – z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że spodziewałem się wszystkiego, tylko nie tego.

 

Taką najpoważniejszą wadę zdążyłem już wymienić dwa akapity wyżej, aczkolwiek jest jeszcze jedna: w pewnym momencie wygląda to tak, jakby autor uznał, że jego dzieło jest… za krótkie! Wiem, trochę to absurdalne w przypadku sagi o tak wielkiej objętości, ale jednak. W pewnym momencie książki pojawia się bowiem wątek, który jest… jakby obszernym streszczeniem poprzednich tomów! W telewizyjnych serialach nazywa się to clip-show, ale w literaturze? Obawiam, się, że nie znam nazwy, jeżeli takowa w ogóle istnieje

 

Jeśli chodzi o styl oraz charaktery postaci, to na szczęście można tu znaleźć wszystko, naprawdę wszystko za wyjątkiem jakiegokolwiek zmęczenia materiału. Językowo książka wydaje mi się napisana nawet lepiej (o ile jest to w ogóle możliwe) niż poprzednie, może nie bardziej dojrzałym, taki już był, ale finezyjnym stylem, a postaci… Dość powiedzieć, iż, wykreowane są w taki sposób, iż czujemy względem nich dokładnie to, czego sobie życzył autor powołując je do istnienia, nie mniej i nie więcej. O tym, jakie one tak dokładnie są, bardzo, bardzo ciężko coś powiedzieć nie zdradzając fabularnych szczegółów, więc podam tylko jeden przykład – moja ulubiona Deana swoimi decyzjami irytuje nieco, choć pozostaje przy tym, nazwijmy to umownie, pocieszna - i może na tym ten wątek zakończę.

 

I to właśnie „Każde Martwe Marzenie”. Obowiązkowa pozycja dla fanów Roberta M. Wegnera; mimo pewnych niedociągnięć jest lekturą prima sort. A co z fanami klimatów fantasy, którzy jeszcze jego świata nie znają? Zawsze to powód, by zacząć, by móc kiedyś sięgnąć po ten tom. Maksymalnej oceny może nie będzie – wspomniane w recenzji wydłużanie na siłę naprawdę nie było konieczne przy tak obszernym tomie – ale nie brakuje dużo. Gorąco polecam.

Pani M

"Deana d’Kllean, niegdyś Pieśniarka Pamięci i mistrzyni miecza, a dziś rządząca pustynnym księstwem wybranka Boga Ognia, stoi na progu wojny. Powstanie niewolników, które wybuchło u południowych granic państwa, zatacza coraz szersze kręgi. Genno Laskolnyk wraz ze swoim czaardanem wolnych jeźdźców wpada w sam środek wojny. Czego szuka wśród niewolników, którzy postanowili zrzucić jarzmo krwawych panów? Tymczasem tysiące mil na północ Czerwone Szóstki trafiają na tajemnicę, która pochłonęła już niejedną ofiarę. Czy odwaga górali ocali im życie?".

 

Robert M. Wegner to polski autor, który ma na swoim koncie cykl Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście, a lubicie literaturę fantasy, zachęcam do zapoznania się z jego twórczością. Tylko nie zaczynajcie czytania od tej książki, bo nie będziecie wiedzieli, o co chodzi. Jest to bowiem piąta już część opowieści.Długo broniłam się przed przeczytaniem tego cyklu, ale w końcu zaczęłam podbierać mężowi książki. Mówił, że to dobre, więc postanowiłam się przekonać, czy ma rację. Nie wszystkie tomy w pełni mnie usatysfakcjonowały, poprzedni czytało mi się dość opornie, nie potrafiłam wczuć się w klimat, a z tym mam spory problem, bo nie do końca wiem, jak mam go ocenić.

 

Nie można odmówić autorowi tego, że spina w tym tomie wszystko to, co do tej pory budował, bo wątki łączą się w logiczną całość. Za to należą mu się wyrazy uznania, że potrafił zapanować nad tak rozbudowanym światem. Pod tym względem nie mam się o co przyczepić. Ale są też pewne schody. Dość długo przyszło mi czekać na premierę tego tomu i szczerze powiedziawszy - wcześniejsze wydarzenia rozmywały się w mojej pamięci. Zdecydowanie wolałabym, żeby rozpiętość między kolejnymi tomami była mniejsza. Wtedy łatwiej wszystko spamiętać.Moim zdaniem ten tom był trochę nierówny. Początek kompletnie mnie nie zaangażował i łapałam się na tym, że nie mogę się skupić na fabule. Czasem przytłaczał mnie patos. Całość dość wolno się rozkręca, ale kiedy akcja nabierze tempa, nie ma zasadniczo na co narzekać, bo dzieje się sporo. Po początkowych problemach wciągnęłam się w akcję i nie żałuję, że przeczytałam tę książkę.

 

Rzadko w moim przypadku jest tak, że zachwycam się scenami batalistycznymi. Nie jestem fanką takich fragmentów, przeważnie kręcę przy nich nosem. Opisane tutaj walki przypadły mi do gustu i nie miałam wrażenia, że pojawiają się, żeby tylko zapchać miejsce i dać czytelnikom radochę z czytania o naparzaniu się bohaterów. Te sceny były po coś i miały swoje odniesienie do całości. Za to autor ma u mnie dużego plusa.

 

Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem rozdarta w stosunku do tej części. Nie mogę powiedzieć, że była całkiem zła, bo uważam, że jest na wyższym poziomie niż poprzedniczka. Ale są też momenty, które można by spokojnie wyciąć i całość jakoś by na tym nie straciła. Jak wspomniałam wcześniej, ta część jest dla mnie nierówna.Spotkacie tu bohaterów, których znacie z poprzednich tomów, pewne wątki się wyjaśnią. Trudno mi powiedzieć, co czuję w stosunku do finału, bo mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony, rozwiązanie było ciekawe, ale z drugiej strony, trochę boję się tego, do czego całość zmierza.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial