Sylfana
-
Powieść obyczajowo – romansowa o dziwnym tytule Koham Cieu Agnieszki Cichockiej to odrobinę niefortunna i niezbyt poważna historia. Główną bohaterką jest tutaj Ada, znudzona kobieta w średnim wieku, pracująca w nudnym punkcie ksero. Ze względu na swoje skrajnie szare i przeciętne życie, szuka emocji i kolorów prawdziwiej egzystencji w Internecie, a dokładnie na czatach – konwersuje z wieloma osobami, rodakami i obcokrajowcami, i to właśnie odrobinę wybija ją spoza poziomu przeciętnego losu kobiety w średnim wieku, która ma dziecko i męża.
Ada, jako kreacja literacka, jest dla mnie ewenementem na skalę światową – zastanawiam się, jak autorka mogła z tak nudnej, przeciętnej i nieciekawej postaci zrobić główną bohaterkę, która powinna przecież ciągnąć za sobą całą fabułę. Fabuła, owszem, ciągnięta jest, ale bardzo powoli i mozolnie, tak, że czytelniczce (nie liczę nawet na to, że znajdzie się jakiś czytelnik płci męskiej) może odechcieć się czytania. Pomijając już wynurzającą się z każdego zakamarka nudę, sama główna postać kobieca nie wzbudza pozytywnych emocji – wydaje się być ona niezwykle naiwna i niezbyt roztropna – po kilku konwersacjach z nieznajomym obcokrajowcem, Hindusem, stwierdza, że jest w nim zakochana. Z drugiej zaś strony przekonuje, że podoba jej się jej dotychczasowe życie, w którym egzystuje mąż i dziecko. Jej naiwność osiąga praktycznie najwyższe punkty skali – do teraz nie jestem w stanie uwierzyć, że po kilku bardzo banalnych wypowiedziach wspomnianego mężczyzny, Ada zakochuje się w nim bez pamięci – jest to dla mnie tak absurdalne i niedorzeczne, że powinnam chyba niniejszą publikację zakwalifikować do gatunku, jakim jest fantastyka, a nie literatura obyczajowa.
Opisywana książka miała być poniekąd żartobliwą historyjką o nie do końca spełnionej, lekko zdziwaczałej i znudzonej kobiecie – miała być zatem lekka i dowcipna. Niestety ja nie potrafię wczuć się w tego typu „lekkość”, która nie trąci wysublimowanym humorem, a banalnością i skrajną przeciętnością. Po przeczytaniu kryminału, liczyłam, że odrobinę zrelaksuję się przy tego typu pozycji, która będzie jednak trzymać jakiś poziom – moje zaskoczenie i rozczarowanie jest jednak do tej pory intensywne i nie jestem w stanie znaleźć żadnej mocnej strony tej powieści.
Może delikatnym, ciekawym i ożywczym akcentem jest wprowadzenie w warstwy fabularne orientu, za sprawą wspomnianego już Hindusa o imieniu Rajesh. Jednak wspomnianej, niecodziennej egzotyki jest jedynie namiastka, która nie jest w stanie zagłuszyć całej banalnej struktury. Może gdyby mocniej pociągnąć ten wątek, można by tę powieść przynajmniej w części uratować.
Język jest przystępny, prosty, całość czyta się błyskawicznie. Odbiór treści nie sprawi raczej większych trudności, tutaj przywołana wcześniej lekkość jest rzeczywiście dosadna, jednak w tym kontekście nie stanowi ona negatywnej cechy – tego typu opowieści miłosne powinny być lekkie, łatwe i przyjemne w odbiorze. Należy zauważyć, że analizowana powieść kobieca jest debiutem literackim autorki, więc być może w przyszłości możemy liczyć na odrobinę ciekawszą twórczość, która wykreuje się na bazie nabytych doświadczeń. Nie skreślam więc Agnieszki Cichockiej od razu, będę bacznie śledzić jej dokonania pisarskie, które, być może, w przyszłości pozytywnie mnie zaskoczą i ujmą. Tym razem niestety się nie udało – nie mogę tej pozycji nawet polecić osobom, które szukają czegoś nieangażującego umysł – dla mnie czytanie tej powieści nie było niestety przyjemnością, jednak jest to oczywiście moja subiektywna opinia.