Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kryminalne Przypadki Matyldy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Bożena Mazalik
  • Gatunek: Obyczajowe
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 436
  • Rok Wydania: 2019
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140x205 mm
  • ISBN: 9788381164658
  • Wydawca: Zysk i S ka
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Poznań
  • Ocena:

    6/6

    2/6

    3/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Kryminalne Przypadki Matyldy | Autor: Bożena Mazalik

Wybierz opinię:

Krakowska Wiedźma

Przypadki chodzą po ludziach. Lecz dla Matyldy to seria przytyków od siły wyższej. Szukając świętego spokoju, po ucieczce sprzed ołtarza główna bohaterka ląduje w zamku, w którym stuka, puka, trzeszczy. Niby miała malować obrazy na wernisaż, ale jakoś się tak stało, że do zamku wprowadza się jej przyjaciółka i kilka trupów. Matylda Dominik to główna bohaterka, która poszukiwała świętego spokoju po niedoszłym ślubie. Z natury ciekawska a autorka dodała jej jeszcze sarkastyczne poczucie humoru. Te dwie cechy wpędzają ją w kłopoty, które się mnożą jak trupy w jej kryminałach. Matylda to silna i zaradna kobieta z talentem malarskim i pisarskim. Jest inteligentna oraz spostrzegawcza co pozwala jej rozwikłać zagadkę na czele z krową.

 

Akcja książki rozgrywa się w Polsce na odludziu w małym miasteczku za Katowicami. Od razu jesteśmy postawieni przed faktem dokonanym. Główna bohaterka zwiała sprzed ołtarza i tylko zrządzeniem losu znalazła się w podupadającym zamku. Sama nie bardzo wierząc, w to, co ją spotkało i co się wokół dzieje coraz bardziej angażuje się w rozwikłanie kryminalnej zagadki. Pomaga jej w tym przyjaciółka równie szalona, jak ona. Dodatkowo intryguje ją niedostępny komisarz policji. Nie potrafi go rozgryźć, przez co zalicza wtopę stulecia, a on sam nie pozostaje dłużny. Komisarz to według głównej bohaterki arogancki dupek i złośliwiec. Niestety komisarz również zostaje wplątany w niektóre przygody Matyldy. Z coraz większym zainteresowaniem spędza z nią czas nie tylko służbowo, ale też prywatnie. Bohaterka wręcz z zaciętą złośliwością wykorzystuje jego przyciąganie do niej.

 

Wydarzenia rozwijają bardzo szybko, nie tracąc logiczności wydarzeń. Między prowadzeniem śledztwa a kolejnymi trupami wprowadzono zabawne przygody na czele z główną bohaterką. Matylda ma dar wpadania w tarapaty i wciąga w to swoją przyjaciółkę i samego komisarza. Czasem czytelnik łapie się za głowę z myślą: co to było... naprawdę... Nie wierzę... Sami bohaterowie mają trudność z uwierzeniem w to, co się dzieje wokół nich i tylko siłą woli nie uciekają z zamku z krzykiem.

 

Historia napisana przez autorkę nie jest kolejną powtórką z innych kryminałów. Styl autorki jest bardzo prosty i jasny. Nie ma w nim lania wody czy też wymądrzania się podczas wypowiedzi psychiatrycznych. Dialogi są dowcipne i ironiczne oraz nie mają tendencji do rozciągania historii czy mieszania w logiczności tekstu. Czyta się bardzo szybko i przyjemnie pomimo małej czcionki i wielkości tomu. Opisy wydarzeń są wierne i łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której znajdują się bohaterowie. Wzmianki historyczne przedstawione w powieści również zostały wiernie oddane i łatwo można to sprawdzić w internecie. Każdy z bohaterów jest bardzo wyraźnie opisany, lecz każdy z nich ma swoje tajemnice. Postacie mają swoje charaktery, które dodają smaczku całej powieści. Z łatwością czytelnik może sobie wyobrazić główną bohaterkę czy komisarza pomimo małej ilości danych o nim. Dzięki temu niemal do ostatniej strony nie wiemy co, tak naprawdę się wydarzy i jak zakończy się historia. Pikanterii dodaje rozkwitający romans między bohaterami. Pomimo obrony rękami i nogami lądują w łóżku, lecz nie bez przeszkód i komicznych sytuacji.

 

Kryminalne przypadki czyta się szybko i niemal jednym tchem. Nigdy nie wiadomo co w danym momencie wyskoczy z piwnicy zamku czy zaskrzypi na poddaszu. Niby wszystko idzie po myśli głównej bohaterki, uspokaja się akcja, ale siła wyższa lub niższa dodaje trzy grosze od siebie, jeszcze bardziej zaskakując czytelnika. A biedny czytelnik nie ma szans na odłożenie książki bez przeczytania kolejnych rozdziałów. Niniejsza książka jest dla tych, którzy lubią gatunek kryminalny, ale też dla pragnących przeczytać coś śmiesznego i lekkiego z dreszczykiem emocji, grozy czy romansu. Powieść jest lekki i przyjemna a czyta się bardzo szybko. Wprost idealna na długie wieczory przy kubku kakao lub długą podróż autobusem.

Karolina Sulińska

Jako wielbicielka kryminałów postanowiłam sprawdzić, czy komediowa odsłona tego gatunku również przypadnie mi do gustu. Oczywiście, jako nastolatka, zaczytywałam się w prozie rewelacyjnej Joanny Chmielewskiej, jednak czasy PRL-u dawno się skończyły i wszystko, nie wyłączając literatury, przeszło głęboką metamorfozę. Jakie są dzisiejsze komediowe kryminały? Czy nadal trzymają poziom? Czy znaleźli się godni następcy znanej, polskiej autorki? Znajomi polecali mi dzieła Rudnickiej czy Rogozińskiego, jednak nigdy nie miałam czasu, ani okazji, by się z nimi zapoznać. W przypadku " Kryminalnych przypadków Matyldy" to sama książka mnie wybrała, a dokładniej skusiła okładką. Bo czyż można się oprzeć atrakcyjnej, rudowłosej dziewczynie, która spogląda na nas z okładki? Mój mąż odpowiedział, że tak, w końcu rude to wredne. Ja jednak postanowiłam dać jej szansę, tym samym testując stosunkowo nowy dla mnie gatunek. Muszę wam przyznać iż było ciężko. Jednak to nie wina samej książki, tylko moich własnych oczekiwań i przyzwyczajeń. 

 

Kiedy Matylda zostaje porzucona przed ołtarzem, wszystkim, czego potrzebuje, jest odrobina samotności. Spotkanie z Władkiem, kolegą szkolnym, kończy się propozycją wprowadzenia się na jego zamek i Matylda decyduje się z niej skorzystać. Niestety, spokój nie jest jej pisany.

 

Sarni Dwór to zamek jak z koszmaru – wciąż słychać tajemnicze stukanie, kamienne schody skrzypią, drzwi się otwierają… Na domiar złego Matylda odkrywa trupa parobka, zwierzęta z dworskiego gospodarstwa zachowują się niepokojąco, a jej przyjaciółka ląduje w szpitalu. Komisarz policji okazuje się interesującym, aczkolwiek aroganckim mężczyzną, na którego urok Matylda nie potrafi być obojętna. Wydarzenia nabierają tempa, a nieboszczyków przybywa… 

 

Jeden z moich znajomych kiedyś stwierdził, że powinnam wyhodować brodę (i nie tylko), założyć spodnie i zacząć mówić basem, gdyż tyle we mnie z kobiety, co olbrzyma w krasnoludku.  Choć osobiście się z nim nie zgadzam, tak wiem co miał na myśli, wszak nie każda przedstawicielka płci pięknej klnie jak szewc, ogląda żenujące horrory klasy C i czyta krwawe, brutalne kryminały. Tak proszę państwa, zarówno po filmach jak i książkach, oczekuję tego że będą "szybkie" i intensywne. Lubię jak coś się dzieje, lubię atmosferę strachu i zagrożenia. Im mocniejszy kryminał czy thriller, tym bardziej do mnie przemawia. Znając siebie na wylot nie powinnam w ogóle sięgać po tę książkę. Co prawda miałam przeczucie, że się rozczaruję, jednak nie było ono na tyle silne by mnie powstrzymać. Choć akcja powieści jest dynamiczna i już na samym początku książki odnajdujemy zwłoki, tak autorka nie zadała sobie trudu by zawalczyć o odpowiednią atmosferę i klimat. Zastanawiam się nawet czy w gatunku komediowym byłoby to w ogóle możliwe. Zwłoki, morderstwo, śmierć, nie są rzeczami które należą do najbardziej zabawnych na świecie. Rozumiem książki humorystyczne, których fabuła oparta jest na zabawnych perypetiach małżeńskich czy wydarzeniach dziejących się w grupie przyjaciół z pracy, jednak naśmiewać się czy chichotać z czyjegoś nieszczęścia jest już inną sprawą. Niezbyt pasowało mi to, że nasza główna bohaterka, która bądź co bądź, znalazła trupa pod swoich dachem, podchodziła to tego tak lekko, jak by nic się nie wydarzyło. Jak by to nie był człowiek a dodatek do domu, w którym zamieszkała. Teraz już wiem, iż zwrot kryminał komediowy, dla mnie jest oksymoronem. 

 

Wiecie z czego się zawsze naśmiewałam? Z polskich autorek, produkujących książki na kolanie. Wystarczy przejść się do najbliższej księgarni i popatrzyć co ma nam do zaoferowania rodzimy  rynek wydawniczy. Wszędzie tylko miłość i zdrada, zaścianek i polana, malinowy chruśniak, magiczny dworek, słodycz i sex. Zmieniają się tylko kombinacje i nasycenie. Myślałam, że chociaż w przypadku kryminału, nawet tego komediowego, obejdzie się bez tego rodzaju schematów i stereotypów. Okazało się jednak, że byłam w błędzie. Dworek jak najbardziej jest i nazywa się "Sarni dwór", czyli (jak na kobiecą literaturę przystało) idealnie. Jest również miłość i słodycz. Co prawda malinowy chruśniak nie był wspomniany, jednak można przypuszczać, że czaił się gdzieś w ukryciu. Na dobrą sprawę gdyby nie zabójstwa i inne niesprzyjające wydarzenia, to mielibyśmy do czynienia z kolejną książką obyczajową. A nie tego się spodziewałam. 

 

Często zdarza się tak, że kiedy w danej powieści, nie mogę znaleźć bohatera, który przypadł by mi do gustu, to wybieram postać, która najmniej mnie denerwuje, i to jej kibicuję. Tym razem trudne było nawet to. Z początku tą, która zdobyła moją sympatię była Matylda. W końcu jako kobieta muszę sympatyzować z tymi, które zostały zranione przez facetów. O, taka solidarność jajników. Niestety już po kilkudziesięciu stronach nasza bohaterka stała się niezwykle antypatyczna i denerwująca. To co na początku mnie śmieszyło stało się żenujące , a powtarzające się żarty o zwierzętach były niczym z programu Drozdy. Myślałam, że pomysł na stworzenie głównej bohaterki,która będzie obdarzona talentem artystycznym, okaże się strzałem w dziesiątkę. W końcu ludzie sztuki są kolorowymi ptakami, mają interesujące życie, są wrażliwi i inteligentni. Tutaj to nie zagrało. Matylda była płytka, naiwna i irytująca. To jak się zachowywała, było zbyt przerysowane, zbyt ponaciągane, nawet jak na komedię. Wyobraźcie sobie, że za drzwiami waszego domu odnajdujecie trupa. Kilka dni później wasza najbliższa przyjaciółka, którą traktujecie jak siostrę, trafia do szpitala. Czy w takiej sytuacji jesteście w stanie żartować i zastanawiać się nad tym, jak piękne rysy twarzy i cudną sylwetkę ma przesłuchujący was policjant? Ja nie. Zresztą sam komisarz, choć przystojny i wysportowany, był kolejną postacią która doprowadzała mnie do białej gorączki. Był chamski i arogancki, a to dwie cechy które mnie najbardziej rażą w mężczyznach. Tak że, jeśli myślicie iż trafiliście na książkę, której humor przypomina ten z Bridget Jones czy prozy Małgorzaty Sochy, inteligentny i uniwersalny, tak srodze się zawiedziecie. Mało które żarty mnie bawiły, zabawne sytuacje były przerysowane, a całość po jakimś czasie stała się po prostu nudna. Książka ta znajduje się gdzieś pomiędzy inteligentnymi żartami Chmielewskiej a tandetą American Pie. 

 

No dobrze, a co z fabułą? Była ona przeciętna, zbyt często zwalniała i powiem to wprost, wiała nudą. Często zdarza się tak, że jak autorzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia, a zostało jeszcze kilkaset znaków do napisania, żeby się wywiązać z umowy z wydawcą, to ratują się przydługimi opisami czy opisują wewnętrzne rozterki bohaterów. Muszę wam powiedzieć, że nigdy nie myślałam, że za tym zatęsknię. Jednak Pani Mazalik miała inny pomysł i postawiła na dialogi. Niestety, w wykonaniu jej nieciekawych bohaterów, były one karykaturą a nie prawdziwą rozmową. Były sztywne, drewniane, niepotrzebne i przegadane. Większość nie wnosiła nic ciekawego do książki i nie popychała fabuły do przodu. Niektóre erotyki mają więcej ciekawych dialogów niż to oto dzieło. Od mniej więcej połowy książki chciałam odłożyć ją na półkę. Nie polubiłam bohaterów, nie polubiłam Sarniego Dworu ani całego jego otoczenia. Jedynie fakt obiecanej recenzji pchał mnie do przodu. A samo zakończenie? Może nie było przewidywalne jednak nie miało w sobie elementu zaskoczenia. To tak, jak by obudzić się na końcówkę nudnego filmu, zobaczyć ostatnie sceny, odhaczyć że się oglądało i pójść dalej spać. 

 

Było to moje pierwsze i zapewne ostatnie spotkanie z Panią Mazalik, no chyba że odkryję w sobie zamiłowanie do polowań, bo okazuje się iż autorka wydała książkę dla wielbicieli łowiectwa. I szykuje kolejną. "Kryminalne przypadki Matyldy" to niestety nie moja bajka. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, myślałam że w przypadku komedii kryminalnej, da się obejść bez miłości, romansów i czułych słówek. Niestety nie każdy może pisać tak jak Pani Chmielewska, u której to zawsze trup i zbrodnia były na pierwszym planie. Książkę tę zostawiam raczej wielbicielkom kobiecych powieści obyczajowych z dreszczykiem, a nie fanom  kryminałów. Idę poszukać czegoś mocniejszego, gdyż poziom adrenaliny we krwi drastycznie mi spadł. 

Anena

Do sięgnięcia po książkę, której recenzję zaraz przeczytacie zachęciły mnie dość dobre opinie na pewnym portalu czytelniczym, interesujący opis oraz bajecznie kolorowa okładka obiecująca doskonałą zabawę podczas czytania o perypetiach głównej bohaterki. Na wstępie przyznam, że do tej pory nie miałam w rękach ani jednej powieści Bożeny Mazalik, więc nie wiedziałam czego konkretnie po tej autorce oczekiwać.

 

Bohaterką powieści oraz osobą, z której perspektywy śledzimy wydarzenia, jest Matylda autorka poczytnych kryminałów, która niedawno została porzucona przed ołtarzem. Mimo tego kobieta nie załamuje się i aby odciąć się od pełnych współczucia sąsiadów i znajomych postanawia przyjąć niecodzienną ofertę. Jej dawny kolega Władek, którego nie widziała przez lata, nagle zaprasza Matyldę do swojego domu o dumnie brzmiącej nazwie Sarni Dwór, by tam w ciszy i spokoju nasza bohaterka mogła namalować dla niego kilka obrazów. Czy może być coś lepszego niż odpoczynek w miejscu, w którym nikt nie wie o jej ołtarzowym dramacie? Niestety, oczekiwany spokój bardzo szybko okazuje się złudny, a Matyldzie przyjdzie się zmierzyć z wcale nie tak sielankowym obrazem dworku. Okazuje się bowiem, że Sarni Dwór to zamczysko do złudzenia przypominające senne koszmary lub też idealne miejsce do kręcenia scen z filmu grozy. Już na „dzień dobry” naszą bohaterkę dręczą tajemnicze skrzypienia i stukania, samo otwierające się drzwi i pewna wyjątkowo uparta jałówka. Do tego w nieznanych okolicznościach ginie pracownik zajmujący się zwierzętami, a najlepsza przyjaciółka zostaje zaatakowana przez tajemniczego osobnika. Jakby tego było mało, prowadzący śledztwo komisarz okazuje się niezwykle przystojnym, ale totalnie zadzierającym nosa i aroganckim facetem. Czy Matyldzie uda się rozwikłać zagadkowe wydarzenia, o których mogłyby jedynie poważyć inne autorki kryminałów?

 

Muszę przyznać, że napisanie mojej opinii o ,,Kryminalnych przypadkach Matyldy” przychodzi mi z nieukrywaną trudnością. Moje wrażenia po lekturze tej powieści są raczej mieszane. Pierwsza połowa to dość interesująca opowieść o Matyldzie, którą kłopoty wprost kochają i zawsze znajdzie się sytuacja, która nie pójdzie po jej myśli. Doskonałą towarzyszką jej niedoli jest Ilka, nieco zwariowana pani psychiatra. Styl narracji jest prosty, ale niepozbawiony humoru, jednakże wraz z postępem wydarzeń książka traci swój specyficzny klimat. Ze wciągającej powieści skrzącej specyficznym poczuciem humoru, staje się przegadanym czytadłem pełnym bezsensownych dialogów i absurdalnych sytuacji, które przestają śmieszyć. Niestety motyw mrocznego i pełnego tajemnic zamczyska znajdującego się niemalże na końcu Polski został potraktowany nieco po macoszemu, a jego potencjał miały przejąć kolejne morderstwa. Niestety ani nagromadzenie nowych ofiar anonimowego mordercy, ani powtarzające się wątki nie zdołały uratować tej powieści. Wręcz przeciwnie, sprawiły, że dziwne zachowanie bohaterów stało się irytujące. Zwłaszcza Matylda zaczęła być coraz bardziej denerwująca, a jej naiwność stawała się coraz bardziej porażająca. Przed odrzuceniem tej książki w najdalszy kąt pokoju powstrzymywała mnie jedynie ciekawość tego jak autorce uda się wyplątać z tego węzła, który misternie zasupłała. I zakończenie znów wprawiło mnie w osłupienie (kto czytał ten wie, o co mi chodzi).

 

Podsumowując: świetnie się zapowiadający kryminał komediowy stawał się wraz z każdą kolejną stroną coraz bardziej nużącą i pełną niedorzeczności powieścią praktycznie o niczym. Bohaterowie wraz z pojawiającymi się kolejnymi absurdalnymi wydarzeniami coraz bardziej tracili swój urok i indywidualizm. Miałam wówczas wrażenie, że nawet autorka zapętliła się w tym co natworzyła i już sama nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Nawet sposób mówienia i myślenia postaci zlewał się ze sobą i sprawiał wrażenie jakby nieważne było kto wypowiadał daną kwestię. Nawet słowne docinki komisarza policji i Matyldy z czasem straciły swój humorystyczny styl i zupełnie przestały mnie śmieszyć. Zbyt długie rozwlekanie fabuły, mnogość wątków i absurdów sprawiły, że dość fajna powieść straciła swój urok.
Jednakże nie przekreślam totalnie tej książki i mam nadzieję, że to był jedynie wypadek przy pracy. Poza tym jestem przekonana, że może ten typ powieści oraz humoru przypadnie do gustu innym czytelnikom, a ja dobrze wiecie: o gustach się nie dyskutuje. Dlatego mimo wszystko uważam, że powinniście sami zdecydować, czy ,,Kryminalne przypadki Matyldy” to książką dla Was, czy nie.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial