Malinka94
-
Temat imigrantów w Polsce w ostatnich latach przybrał na sile za sprawą przyjazdów przede wszystkim Ukraińców, ale także uchodźców z Afryki. Kontrowersje wokół tego były, są i będą, a konsensusu na razie na horyzoncie nie widać. Nie mieszajmy się jednak do polityki, bo osobiście jej nie rozumiem toteż nie będę wypowiadać się w tematach, o których nie mam pojęcia. Zaczęłam recenzję na temat imigrantów, gdyż w powieściach beletrystycznych rzadko spotykam się z różnie pojmowanym wyjazdem z kraju i próbą stworzenia swojego nowego miejsca na ziemi.
Powieść Katarzyny Archimowicz, „Dwie twarze Ioany” jest właśnie z kategorii imigracji. Młoda kobieta, tytułowa Ioana, mieszka z babką Anielą w nadmorskiej wiosce w Rumunii. Ioana od dziecka słyszy od babki historie o Polsce, jak to jej prababka uciekała z rodzinnego domu jedynie z dzieckiem w ręku i paroma drobiazgami naprędce wrzuconymi do walizki. Tęsknota za krajem stała się niespełnionym marzeniem Anieli, lecz już nieszczególnie głównej bohaterki. Pewnego razu chcąc zrobić swojemu narzeczonemu niespodziankę i przyjechać na imprezę wspólnego kolegi, nieszczęśliwie to ona otrzymuje od niego niezbyt udaną niespodziankę, mianowicie, Ioana przez czysty przypadek dowiaduje się o zdradzie przyszłego męża. Za sprawą późniejszych wydarzeń dziewczyna jest potem obgadywana, nieakceptowana przez małą społeczność wioski. Nie potrafiąc tego znieść, postanawia wyjechać za pracą i jej celem jest Londyn, jednak po drodze Ioana chce zatrzymać się w Polsce i zobaczyć za czym Aniela tak bardzo marzy przez całe życie, choć nie ma prawa niczego pamiętać z czasów niemowlęctwa. W Polsce… cóż, w Polsce bohaterka zostaje okradziona, bez dachu nad głową i do tego bez pracy. Los jednak się do niej uśmiecha i powoli, małymi kroczkami Ioana staje na nogi, poznając przy tym wiele miłych i przyjaźnie nastawionych osób. Wśród nich jest także pewien mężczyzna….
Powieść objętościowo nie jest zbyt gruba, jednak dość mała czcionka utrudniała chwilami czytelnicze podboje. Nie lubię tak małych czcionek, bo oczy o wiele szybciej mi się męczą, zaś sama historia bardzo wolno się rozwija. Na początku ciężko było mi się w nią „wgryźć”, bo nie potrafiłam poczuć jej klimatu. Mozolny proces aklimatyzacji Ioany w Polsce jest opisany szczegółowo, niemal krok po kroku, co już bardziej zachęcało do dalszego poznawania jej losów. Sam koniec zaś nie tyle mnie zawiódł, co pozostawił lekkie nienasycenie, bo kiedy już się w nią wkręciłam, byłam bardzo ciekawa jak rozwinie się jej relacja z pewnym mężczyzną, to autorka zrobiła jedno wielkie BUM!, wywróciła wszystko do góry nogami i pozostawiła otwarte zakończenie… Czuję bardzo wielki niedosyt!
Jeśli chodzi o postaci, które występują w powieści to jest kilka stałych, jak Ioana, jej babka, kobiety, które ją zatrudniają, pewna fotografka. Na pierwszy plan jednak wysuwa się dobrze przemyślana osoba samej Ioany, która na przestrzeni dwóch lat zmieniła się w kobietę pewniejszą siebie, akceptującą życie takim, jakim jest, otwartą na miłość, jednak pozostała też niepewna swej przyszłości a mimo wszystko ciągły brak poczucia bezpieczeństwa w obcym kraju dominował. W moim odczuciu jej osoba jest bardzo dobrze przemyślana i w efekcie napisana. Jej obawy, niepewność, ale stopniowe odzyskiwanie wiary w ludzi i świat czułam autentycznie. Nie wiem jak sama zachowałabym się w obcym kraju, ale widząc postawę Ioany czuję, że i mnie byłoby stać na taką odwagę, by spróbować szczęścia poza granicami własnego kraju. Tyle że… no właśnie. Ioana jest postacią szczególną, bo jej brak przynależności do Rumunii jak i do Polski staje się też jej podróżą, walką i poszukiwaniem własnego jestestwa. Dziewczyna tak naprawdę nie wie czy jest bardzo Rumunką czy Polką.
Cała rzesza innych bohaterów, którzy pomagają jej w starcie są mili, pomocni, najzwyczajniej w świecie dobrzy. Ciężko mi troszkę uwierzyć w tak wspaniałych ludzi, bo tyle się słyszy ostatnio o nienawiści, zazdrości czy zbytnim pożądaniu czegoś poza zasięgiem. Tacy bohaterowie są potrzebni, bo wpędzają w taki rodzaj wiary i nadziei na lepsze jutro.
„Dwie twarze Ioany” to powieść o poszukiwaniu samej siebie w tym niełatwym świecie, szukaniu swego miejsca, w którym można by żyć. To także opowieść o trudnych wyborach, jakie musi dokonać Ioana, by zarówno jej jak i jej babci żyło się lepiej, godniej. Choć chwilami ciągnęła się niesłychanie wolno i czasem trudno było mi się skoncentrować to zaliczam ją do udanych lektur z gatunku tych, które można przeczytać w zimny, wietrzny dzień, siedząc otulonym w ciepły kocyk z kubkiem gorącej herbatki.