Pani M
-
Króla Artura chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Podejrzewam, że każdy choć raz usłyszał o królu, który wyciągnął miecz z kamienia i miał swoich Rycerzy Okrągłego Stołu. A i o Camelocie pewnie słyszeliście. O Lancelocie, Ginewrze i Merlinie. Może nawet czytaliście fragmenty historii o nich w szkole. Ja mam bzika na punkcie tych bohaterów. Oglądałam wszystkie filmy i seriale, w których się pojawiali. Uwielbiałam także grać ich stronnictwem w Twierdzy Legendach. Mam za sobą również lekturę powieści Cornwella, w których się pojawiają. Teraz zabrałam się za tę wersję legend.
Mimo mojej miłości do Artura i jego rycerskiej braci, muszę powiedzieć, że jestem nieco rozczarowana tą publikacją. Może gdybym nie znała postaci Artura aż tak dobrze, gdybym nie czytała Trylogii Arturiańskiej, inaczej podeszłabym do tej książki. Albo gdybym była kilkanaście lat młodsza i czytała nieco lżejsze historie.
Dorośli czytelnicy mogą być nieco rozczarowani tymi historiami, ponieważ są one dostosowane raczej do nastoletniego czytelnika. Zabrakło mi pewnych wątków, które znałam z innych wersji opowieści o Arturze. Po cichu na to liczyłam, musiałam się niestety obejść smakiem. To dość mocno okrojona wersja legend i wielu czytelników może być z tego powodu rozczarowanych.
Książka jest przeznaczona raczej dla młodszego czytelnika. Dorosłym może pewnych wątków brakować. Tak w każdym razie było ze mną. Nie mogę powiedzieć, że książka była beznadziejna i macie spalić wszystkie egzemplarze, które wpadną wam w ręce, ale liczyłam na coś więcej.
Jeśli chodzi o język, jakim posługuje się autor, to nie wszystkim może on przypaść do gustu. Ja przyznaję szczerze, że momentami miałam problem z odbiorem książki. Język jest stylizowany na dawne opowieści i niektórzy czytelnicy mogą mieć problem z czytaniem legend ciągiem. Jestem po polonistyce i musiałam robić sobie przerwy, choć z takim słownictwem miałam już sporo do czynienia. Czy to jest mankament książki? O dziwo nie. Fakt, czasem bywało trudno, ale koniec końców autorowi udało się oddać ducha tych historii. Czasów, w których miały miejsce. Przynajmniej moim zdaniem.
Nie wszystkie opowiedziane tu historie przypadły mi do gustu. Część z nich mnie nużyła (zwłaszcza, że zabrakło w nich pewnych wątków), ale nie powiem, żebym zasypiała w trakcie lektury. Co prawda kompletnie nie podeszła mi pierwsza księga. Ją czytało mi się najdłużej i nie potrafiłam się w nią wkręcić. Dodatkowo grali mi na nerwach wszyscy bohaterowie – zwłaszcza Merlina miałam ochotę zdrowo trzepnąć w głowę, choć ogólnie lubię jego postać.Mam co prawda dość mieszane uczucia w stosunku do tej książki, ale nie chcę nikomu odradzać czytania jej. Nie powiem, żeby wnosiła coś nowego do znanych już od dawna legend o królu Arturze, lecz można z nią całkiem miło spędzić czas. Na dodatek książka jest pięknie wydana. Zwróćcie uwagę na znajdujące się w niej ilustracje – jak dla mnie bomba. Polecałabym tę książkę zwłaszcza nastoletnim czytelnikom. Najlepiej takim, którzy niespecjalnie znają Artura. Uważam, że oni najlepiej odnajdą się w tej lekturze, bo podejdą do niej na świeżo, nie będą przesiąknięci tym bardziej mrocznym obrazem króla Artura. Jeśli jednak czytaliście książki na jego temat, musicie mieć na uwadze to, co napisałam wcześniej. Po prostu przypomnicie sobie legendy, ale nie liczcie na fajerwerki. To będą historie, które dobrze znacie, lecz opowiedziane w nieco inny sposób.