Sylfana
-
Kolejną odsłonę talentu Anny Kłodzińskiej możemy odnaleźć w książce o tytule Czy Pan pamięta, inżynierze? Tutaj autorka, idąc za przykładem wcześniejszych kryminałów czasów PRL, rozważa osobisty pomysł na schemat fabularny, w którym służby milicyjne działają równolegle z obywatelami. Tutaj główną postacią wydaje się być inżynier Czepiński, który nie całkiem ze swojej woli wplątuje się w niezłą intrygę kryminalną. Zatem chcąc, nie chcąc, mamy prowadzone śledztwo dwutorowo – milicyjnie i obywatelsko.
U Kłodzińskiej powtarza się aura surowości, zimna, mroczności, ale w tej lekkiej postaci. Znów otrzymujemy zbliżony nastrojowo tekst do tych współczesnych, skandynawskich, jednak mentalność i tożsamość autorki nadaje całości typowo polskiego smaczku – i oczywiście nie ma w tym nic złego, ta książka jest zdecydowanie chlubą literatury tworzonej w tamtym okresie. Warto się zastanowić właściwie, dlaczego kryminał w tamtych czasach przejawiał tendencję rozkwitania. Są na to właściwie dwie odpowiedzi – zaczęły do nas docierać nurty zachodnie; pisarze, którzy mieli większą swobodę podróżowania i dostępu do literatury zagranicznej, pragnęli iść z duchem czasu, a już wtedy właśnie kryminał, jako gatunek, przeżywał swój rozkwit i triumf. Odchodziło się w dużej mierze od typowych, ugładzonych form literackich, jakimi była ogólnie pojęta literatura obyczajowa. Po drugie tendencje w literaturze dyktowała sfera ustrojowa. W czasach głębokiej komuny nie można było pisać tekstów o charakterze politycznym, odwoływać się wprost do zastanej rzeczywistości, dlatego korzystano z reguł bardziej „lekkich” gatunków literackich, do których wlicza się również kryminał. W powieściach PRL – owskich odnajdujemy też pewien motyw, który w tych tekstach wraca jak bumerang – służby milicyjne są tu pokazane z tej dobrej strony, jako organizacja stanowiąca pieczę dla obywateli – chroni ich przed niebezpieczeństwami oraz bardzo szybko i sprawnie rozwiązuje zagadki kryminalne, takie jak morderstwo i napady, oraz rozprawia się z szeroko rozumianymi siatkami przestępczymi.
To wszystko właśnie odnajdujemy w przywołanej powieści, z akcentem na skierowanie uwagi czytelnika na efektowny sposób działania władzy – jest to oczywiście lekki chwyt propagandowy, jednak dla całości fabuły i świadomości czasów powstania tekstu, możemy przymknąć na to oko.
W analizie motywów tej powieści trzeba bezwzględnie zawrzeć opis jeszcze jednej, bardzo ważniej postaci dla całości akcji – mowa tu o pułkowniku kontrwywiadu, który ostatecznie pomaga w doprowadzeniu fabuły do pozytywnego zakończenia. Oczywiście wygrywają tutaj siły dobra, jak w każdym klasycznym kryminale.
Co do języka powieści, jest on przystępny (pewnie nikogo tą tezą nie zaskoczyłam), całość czyta się szybko, bez większego zaangażowania myślowego – ale to dobrze, gdyż założeniem klasycznego kryminału jest prosta, klarowna fabuła, bez zbędnych udziwnień i modyfikacji. Mamy uzupełniony tu plan: wstęp do głównego tematu fabularnego – szybkie, gwałtowne rozwinięcie akcji i szereg sytuacji składowych – oraz końcowy happy – end. Czego więc chcieć więcej od kryminału, który jest właściwie bardzo krótki? Jak dla mnie wszystkie wymogi dobrej, lekkiej powieści zostały tutaj spełnione.
Moja analiza tej książki z pewnością nie jest obiektywna, gdyż literaturę PRL-owską darzę niezmierną sympatię, bez względu na wszystko. Jest to dla mnie odskocznia od codzienności, element rozrywki, na jaki mogę sobie pozwolić w trakcie długich, zimowych wieczorów.Cóż więcej mi pozostaje? Muszę polecić wam tę książkę, tak samo jaki inne pozycje Anny Kłodzińskiej. Wpisują się one idealnie w całość cyklu PRL-owskiego.