TomG
-
Lubię czytać biografie, zbiory listów, pamiętniki, gdyż tego rodzaju publikacje dają czytelnikowi wgląd nie tylko w życie osób, które je piszą, ale także w ich prywatne i nierzadko bardzo indywidualne poglądy. Moją ulubioną tego typu publikacją jest jak do tej pory zbiór listów zatytułowany Mówi Chandler i zawierający listy Raymonda Chandlera, popularyzatora czarnego kryminału z Phillipem Maslowem w roli głównej. Takie publikacje wiele wnoszą w nasze postrzeganie autorów książek, którymi lubimy się zaczytywać, pokazują ich takimi, jacy są w rzeczywistości, odkrywają przed nami ludzi z krwi i kości. Nie wiem, jak Wy, ale ja często bywam ciekawy, jaką osobą jest ten czy tamten autor, skoro jego twórczość tak bardzo do mnie przemawia.
Wydawnictwo SQN wypuściło ostatnio na rynek całkiem sporą księgę autorstwa Krzysztofa Skiby, Jakuba Jabłonki i Pawła Łęczuka, a traktującą nie tylko o Skibie właśnie, ale również o Big Cycu, rockowym – kiedyś zdecydowanie bardziej punk rockowym – zespole naszej polskiej muzycznej sceny. Autobiografia łobuza, bo tak właśnie została zatytułowana ta niecodzienna, pięciuset stronicowa publikacja, zawiera wiele czarno-białych zdjęć pochodzących z odległej już dość przeszłości Skiby, pozwala więc czytelnikowi na swoistą wycieczkę w czasie do PRL-u i ostatnich dekad XX wieku. Warstwa tekstowa to również cała masa informacji dotyczących przeszłości Skiby i Big Cyca, podawanych nie tylko na poważnie, ale również z humorem i wyczuwalnym luzem. Każdy z czytelników, który słuchał kiedykolwiek płyt Big Cyca, z pewnością spodziewałby się dokładnie tak napisanej książki traktującej o tym zespole i jego liderze. Ja sam do dzisiaj lubię posłuchać wczesnych punk rockowych płyt Big Cyca, zawierających energiczną muzykę okraszoną dowcipnymi, ale również bardzo trafnymi tekstami. Późniejsze dokonania zespołu już do mnie nie trafiają, jednak pierwsze płyty owszem, jak najbardziej.
Autobiografia łobuza przybliży czytelnikowi osobę Krzysztofa Skiby, charyzmatycznego, dojrzałego i inteligentnego człowieka obdarzonego poczuciem humoru. Nie jest to, oczywiście, książka dla każdego, bo jakiż sens ma czytanie o liderze zespołu, który nic dla nas nie znaczy? Natomiast fani Big Cyca powinni poczuć się bardzo ukontentowani jej lekturą, zwłaszcza, że poza bogatą warstwą informacyjną Autobiografia łobuza dostarcza również sporej dawki rozrywki i przyłapujemy się co jakiś czas na tym, że na naszej twarzy gości uśmiech. Dla mnie samego lektura tej książki okazała się świetną zabawą, a przy okazji podróżą do czasów, w których królowały dwukasetowe jamniki, walkmany wielkości talerza i kasety VHS. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wszystko było inne: ludzie, przepyszne hot-dogi z sałatkami i frytki z dobrym ketchupem, gumy do żucia Turbo i Hubba Bubba, a płyty cd mało kto w ogóle posiadał. Kupowało się pirackie kasety w małych sklepach, przed denominacją kosztujące piętnaście tysięcy złotych, i cieszyło się z ich posiadania okropnie, nawet jeśli brakowało na nich utworów rozpisanych we wnętrzu okładki. Takie właśnie to były czasy, w takich warunkach powstawał Big Cyc i dorastał Skiba, któremu z wiekiem minął co prawda nieco – jak się wydaje – młodzieńczy twórczy bunt, jednak pewna doza szaleństwa nadal gdzieś w nim pozostała. Jak więc łatwo można wywnioskować z moich powyższych słów, Autobiografię łobuza polecam z czystym sumieniem, zwłaszcza tym z Was, którzy wiedzą, co to stary dobry punk rock, Big Cyc i – oczywiście – kim w ogóle jest Skiba. To świetnie przygotowana i napisana książka.