Karolina Sulińska
-
Tomasz Woźniak, autor książki o leczeniu siarką jest wysokiej klasy specjalistą z obszaru biochemii, suplementów diety, nutraceutyków i żywności funkcjonalnej. Nie tylko ukończone studia na kierunku biochemii czy praca w firmach farmaceutycznych, świadczą o jego doświadczeniu i znajomości tematu. Już jak nastolatek Pan Tomasz uwielbiał sport. Jednak intensywny trening miał niszczycielski wpływ na jego zdrowie i doprowadził do kontuzji stawów wynikających z chronicznego przeciążenia aparatu ruchu. Ambicja przerosła możliwości organizmu. Właśnie wtedy młody chłopak zdał sobie sprawę, że kariera sportowca jest dla niego nieosiągalna. Rozpoczął walkę z bólem, długą drogę ku wyzdrowieniu. We wstępie do książki możemy przeczytać, że pomimo cierpienia, słabych wyników oraz przestróg lekarzy, autor nie skończył ze sportem, a jego wizyty na siłowni czy na basenie, nie stały się rzadsze, ćwiczył tak samo jak wcześniej. Zastanawiam się, czy przeczytanie tego życiorysu wyjdzie czytelnikom na zdrowie. Choć Woźniak pisze, że nie wolno lekceważyć postawionych przez specjalistów diagnoz, to właśnie to robi. Choć go boli, choć często nie może ruszać rękami a jego synowie nie zaznają przyjemności zagrania z tatą w piłkę, to zamiast wziąć się za siebie, odpuścić, dać mięśniom i stawom czas na regenerację, to ulegał dawnym przyzwyczajeniom. Sport jest dla niego niczym narkotyk, nie zna umiaru. Wydaje mi się, że takie podejście jest zdecydowanie niezdrowie i może nawet doprowadzić do kalectwa. Choć jestem laikiem w dziedzinie medycyny to uważam, że zanim przystąpicie do samo leczenia czy stosowania różnego rodzaju terapii, powinniście skonsultować się ze specjalistą. Nie ufajcie ślepo w to, że dany minerał, związek, substancja czy roślina was wyleczą. Pamiętajcie, że to jedynie suplementy a nie lekarstwa.
Kolejną rzeczą, która każe potraktować mi tę książkę, z przymrużeniem oka, a momentami uznać za "niebezpieczną" jest niefrasobliwość autora. Zainteresowanie siarką organiczną, czyli MSM, nastąpiło u Pana Tomasza po przeczytaniu wyników badań na temat eksperymentu na sportowych koniach wyścigowych, którym w paszy podano metylosulfonylometan. Miał on przyśpieszyć gojenie się mięśni i stawów obciążonych ogromnym wysiłkiem fizycznym. Wyniki okazały się więcej niż zadowalające. Idąc za ciosem autor postanowił wypróbować siarkę organiczną na sobie. Wiedzę o tym związku czerpał z amerykańskiej narodowej biblioteki medycznej Pubmed oraz z ...Internetu. Nie wydaje mi się, żeby wujek Google był zbyt dobrym czy kompetentnym doradcą. Dziwi mnie, że tak wszechstronna, inteligentna i doświadczona osoba, biolog z wykształcenia, nie zadała sobie trudu przeprowadzenia własnych badań, tylko zaufała cudzym. Cała reszta to był czysty eksperyment Woźniaka, który przeprowadzał na własnym ciele. Nie słuchał się zaleceń innych specjalistów od medycyny ortomolekularnej, siarkę dawkował sobie w ilościach przemysłowych i czekał na efekty. Kolejny raz świadczy to o braku szacunku do własnego zdrowia. Autor za wszelką cenę stara się nam udowodnić, że siarka jest jednym z najważniejszych pierwiastków w naszym organizmie. Jest bowiem składnikiem biotyny i keratyny, dzięki czemu mamy piękne włosy i zdrowe paznokcie; ma zbawienny wpływ na nasz układ odpornościowy czy wątrobę. Wszystko pięknie tylko nawet średnio zorientowana osoba pamięta to wszystko z lekcji biologii. O wpływie siarki na nasze zdrowie wiedziały już nasze prababcie kąpiące się w jeziorach solankowych czy nasze mamy odwiedzające popularne kilkanaście lat temu groty solne. Tak naprawdę jedyną różnicą w tym co proponuje nam autor jest sposób podania związku siarki oraz jego suplementacji. Bowiem zażycie samego MSM nie wystarczy. Oczywiście, przecież cuda się nie zdarzają.
Książka podzielona jest na rozdziały, w których autor opowiada nam czym jest siarka organiczna, jaki wpływ ma na nasz organizm, na co pomaga, jakie choroby leczy i dlaczego jest nam w życiu niezbędna. Przez całą lekturę nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autor próbował się ze mną nadmiernie spoufalić. Może od tego czytania amerykańskiej literatury specjalistycznej zebrało mu się na typową jankeską wylewność. Do mnie to niestety nie przemówiło a wręcz przeciwnie, świadczyło o braku profesjonalizmu. Ale wróćmy do książki. Czymś co strasznie drażni jest nadmierne używanie skrótu MSM. Jest on na każdej stronie. Pojawia się setki razy, w różnych konfiguracjach, niczym bardzo natrętna reklama. Siarka organiczna nie tylko powinna stać się elementem naszej diety. Autor wręcz obiecuje nam, że jest ona remedium na wszystkie bolączki. Wystarczy, że sobie zaaplikujemy odpowiednią dawkę a od razu staniemy się piękni i młodzi, nasze włosy zaczną rosnąć szybciej, blizny nam znikną, zaczniemy lepiej oddychać, pachnieć. Mięśnie się zregenerują, kości zrosną, stawy na powrót staną się sprawne. Można nawet ochronić się przed rakiem. Ciągle zastanawiało mnie na jakich danych bazował Woźniak? Gdzie są przykłady? Gdzie są ludzie, którzy wyzdrowieli? Czasem mogłam przeczytać zwroty : pewna kobieta, mężczyzna czy po prostu ktoś powiedział... czy to są sprawdzone dane? Poparte badaniami? Czy po prostu rozmowa dwójki znajomych, z których jeden pisze książkę a drugi chce w niej zaistnieć? Bo nie wie, że owszem wystąpi ale anonimowo?
Nie da się ukryć, że siarka i jej związki, mają kardynalne znaczenie dla naszego organizmu. Od dawien dawna wiadomo, że to dzięki nim nasze stawy są sprawne i elastyczne, włosy i paznokcie mocne i pełne blasku, wątroba prawidłowo oczyszcza się z toksyn a my sami jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi. Doprowadzić do niedoboru siarki w organizmie jest naprawdę ciężko. Każda choroba potrzebuje odpowiedniej diagnozy. Jeśli bolą nas stawy czy mięśnie, i wiemy że nie są to zwykłe zakwasy czy efekt przetrenowania, zanim sięgniemy po suplementację, wybierzmy się do lekarza. Takie bóle często mogą świadczyć o bardzo groźnej chorobie. A niestety nawet MSM nie jest w stanie wyleczyć wszystkiego. Warto przeczytać tę książkę dla kilku zawartych w niej ciekawostek na temat siarki organicznej, jednak nie brać wszystkiego co w niej jest za pewnik i wiedzę tajemną.
Literanka
-
Siarka kojarzy się z zapałkami, zapachem zgniłych jajek, ale także... lekami dermatologicznymi. Każdy człowiek będzie miał z tym pierwiastkiem zupełnie inne skojarzenia. Dla farmaceuty to składowa leków przeczyszczających, dla toksykologa - metoda ratująca cierpiących na zatrucia i skażenia, zaś dermatolog w siarce upatruje rozwiązania większości kłopotów skórnych. Nic więc dziwnego, że siarka zasłużyła na własną publikację...
„Terapia siarką” to kompendium wiedzy na temat tego pierwiastka. Autor, Tomasz Woźniak w jedenastu rozdziałach opisuje jej zastosowanie w leczeniu dolegliwości różnego typu. Spektrum działania jest zaś bardzo szerokie. Siarka to element niezbędny w naprawie i regeneracji komórkowej, wspomaga budowę stawów i tkanek okołostawowych oraz odbudowę mięśni. Korzystnie wpływa na skórę, włosy i paznokcie, stanowiąc składników wielu suplementów diety oraz kosmetyków. Odtruwa także organizm z zanieczyszczeń wszelkiego rodzaju: począwszy od pochodzących z powietrza, przez lekarstwa, aż po trucizny i metale ciężkie. Tomasz Woźniak przechodzi po kolei przez ten katalog zastosowań i omawia je bardzo szczegółowo.
Ciekawą częścią książki są rozdziały poświęcone dietetycznym aspektom siarki. Autor analizuje ten pierwiastek jako ważny składnik różnego rodzaju jadłospisów, wskazując korzyści płynące nie tylko z modnej w ostatnim czasie diety paleo, ale także analizując kulturowe i demograficzne uwarunkowania. Przykładem może być Islandia, której mieszkańcy cieszą się świetnym zdrowiem, a przyczyna tego stanu rzeczy leży w... bardzo niebezpiecznych wulkanach.
Na zdecydowaną pochwałę zasługuje solidne potraktowanie przez Woźniaka tematu. Skoro podjął się stworzenia swego rodzaju „monografii siarki”, podszedł do sprawy skrupulatnie. Czytelnik, przechodząc przez kolejne rozdziały, dowiaduje się, jak ważny jest ten pierwiastek w chorobach zwyrodnieniowych stawów, przewlekłych bólach, problemach z żołądkiem, cukrzycy, chorobach serca i układu nerwowego. Cały rozdział poświęcony został obecności siarki w diecie i suplementacji profesjonalnych sportowców. Na osobną część zasłużył także MSM (czyli siarka organiczna) jako doskonałe źródło interesującego nas pierwiastka.
W czasie lektury najbardziej drażniła mnie pewnego rodzaju niefrasobliwość i lekkomyślność autora. Pomimo gorąco wyrażanych postulatów, że nie wolno lekceważyć zaleceń lekarskich, autor zaprzecza sam sobie. Już na wstępie książki opowiada o swoim życiu, kładąc nacisk akurat na ten fragment biografii, który potwierdza, że sam postąpił wbrew medycynie. Tematem siarki zainteresował się bowiem po przeczytaniu artykułu o badaniach przeprowadzanych na koniach wyścigowych. Ich paszę suplementowano metylosulfonylometanem. W przypadku tych zwierząt przyśpiesza on procesy regeneracji mięśni i stawów nadwyrężonych wysiłkiem fizycznym. Wyniki przerosły oczekiwania, autor, cierpiący na podobne problemy, postanowił więc uczynić z samego siebie królika doświadczalnego. Naukową bazą był w tym przypadku internet oraz dostępne online zasoby biblioteczne. Wieść ta zdziwiła mnie zwłaszcza w kontekście informacji, że Tomasz Woźniak z wykształcenia jest biologiem.
Wiedzę profesjonalisty akurat widać. Poza lekkomyślnym podejściem i brakiem badań z prawdziwego zdarzenia, faktom opisanym w „Terapii siarką” niczego nie można zarzucić. Podbudowa teoretyczna jest niewątpliwie mocną stroną książki. Nieco gorzej jest w warstwie doświadczalnej. W publikacji nie brakuje bardzo ogólnikowych określeń typu „pewna kobieta”, które mało kojarzą się z empirycznym sprawdzeniem przypadków, a bardziej z historią usłyszaną w tramwaju. Zabrakło mi również pogłębienia tematu odpowiedniego odżywania, przykładów na wspomożenie przyswajalności siarki czy umiejętnego przemycania jej w codziennych posiłkach.
Mimo powyższych zastrzeżeń, nie da się ukryć, że siarka jest ważnym pierwiastkiem, a książka Tomasza Woźniaka pozwala zyskać dodatkową wiedzę na jej temat.