Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Algorytm Wojny Tom 5 Sente

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Algorytm Wojny Tom 5 Sente | Autor: Michał Cholewa

Wybierz opinię:

Uleczkaa38

"SENTE - ruch w grze go, na który przeciwnik musi odpowiedzieć, czyli taki, który zachowuje naszą inicjatywę. Jeśli przeciwnik zignoruje ten ruch (tenuki), to następuje kontynuacja, która jest bardzo korzystna dla grającego sente i bardzo niekorzystna dla przeciwnika". Ta encyklopedyczna definicja oddaje sobą w  perfekcyjny sposób charakter, klimat i specyfikę najnowszej odsłony porywającego cyklu science-fiction Michała Cholewy pt. "Algorytm wojny", która to nosi właśnie tytuł "Sente", i ukazała się nakładem Wydawnictwa Warbook! Poznajmy zatem tę misterną literacką rozgrywkę, której wynik okaże się niezwykle zaskakujący...

 

Świat odległej przyszłości, trzy główne bloki polityczno-militarne, wielka wojna w bezkresach kosmosu oraz próba odbudowania tego, co utracono wraz z "Dniem", czyli połączonym atakiem sztucznych inteligencji na ludzkość - to doskonale znane nam realia niniejszego cyklu, w które to przychodzi wkroczyć nam raz jeszcze za sprawą lektury tej powieści. Wkroczyć w chwili, gdy SI ponownie dają znać o  sobie i potężnej sile zagrożenia, jakie wciąż płynie z ich strony. Unia Europejska, Stany Zjednoczone i chińskie Imperium przystępują wobec zaistniałej sytuacji po raz pierwszy od wielu lat do pokojowych pertraktacji, mających na celu ustalenie wspólnych działań w walce z SI... Dowództwo Unii, jej flota oraz żołnierze z Marcinem Wierzbowskim i jego ludźmi z elitarnego oddziału OES-ów na czele, staną przed wielką szansą, ale też i najtrudniejszą misją w swoim życiu...

 

Michał Cholewa to pisarski geniusz na polu współczesnej, militarnej literatury s-f! Potwierdza to każdą kolejną swoją książką, która to jest jeszcze lepszą, stojącą na wyższym poziomie oraz sięgającą swoim intelektualnym potencjałem tam, gdzie inni autorzy - nie tylko polscy, ale i na całym świecie, nigdy nie dotrą... To trzeba wyraźnie sobie powiedzieć, uzmysłowić i uznać za fakt, gdyż innej możliwości po prostu nie ma! I gdy już jesteśmy o tym przekonani, to możemy skupić się na tej opowieści, która dostarcza nam sobą intrygującą, jak najbardziej logiczną, poprowadzoną w świetnym stylu i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe historię o kosmicznej wojnie, tym razem - podobnie jak miało to miejsce w  przypadku powieści "Punkt cięcia", skupiającej się przede wszystkim na działaniach w przestrzeni międzyplanetarnej, gdzie to każda sekunda, każda decyzja dowodzących i każdy manewr bojowej eskadry, ma decydujące o  wszystkim znaczenie...

 

Pod względem fabularnym mamy tu oczywiste nawiązanie do wydarzeń z ostatniej odsłony tego cyklu - opowieści pt. "Inwit", zakończonej ujęciem groźnej SI o  imieniu "Haken". To właśnie ta sytuacja katalizuje sobą kolejne wydarzenia, decyzje i losy doskonale znanych nam bohaterów, którym przyjdzie prowadzić skomplikowaną grę wywiadowczą, walczyć na powierzchniach planet, wnętrzach orbitalnych stacji oraz przede wszystkim na pokładach kosmicznych okrętów, jak i  też odkrywać kolejne tajemnice, sekrety i plany największego wroga ludzkości - sztucznych inteligencji. Liczne zmiany lokacji, naprzemiennie ukazywane wątki - tak te poboczne, jak i spajająca je w całość główna oś wydarzeń, umiejętne potęgowanie napięcia oraz spektakularność opisów scen walki - to główne cechy tej opowieści, której to lektura nie pozostawia nam chwili oddechu, gdyż nieustannie coś się tutaj dzieje i to zazwyczaj z kategorii wydarzeń kluczowych! A  finał..., a finał to szok, który bardzo długo nas nie opuszcza...

 

Wierzba, Szczeniak, Thorne, Weiss, Milla i Deleviente - to nasi starzy, dobrzy i  ulubieni bohaterowie, nadający temu cyklowi bardziej ludzkiego, osobowego i  emocjonalnego charakteru, gdyż nie można się z nimi nie zaprzyjaźnić i nie zżyć poprzez lekturę czterech poprzednich, jakże okazałych stronicowo, tomów. Tym razem raz jeszcze przyjdzie nam tutaj walczyć u ich boku, odczuwać racjonalny lęk i strach, podziwiać sprawność działania, odwagę i więź, jaka łączy tych - jakby nie patrzeć, już wojennych weteranów. I choć wiemy o nich wiele, to ta lektura odkryje przed nami kolejne ich oblicza, pozwoli jeszcze dogłębniej poznać ich charaktery i  osobowości, jak i też chyba po raz pierwszy w tak namacalnym wymiarze odczuć ich zmęczenie tą wieloletnią wojną. Niemniej, w całościowym ujęciu tej opowieści nie można powiedzieć, że stanowią oni tutaj główną grupę pierwszoplanowych bohaterów, a jedynie część równoprawnej całości ważnych postaci - m.in. na czele z admirałem Kuertenem i pułkownikiem Brisbane'em, którzy odgrywają tu co najmniej równoważną, a być i największą rolę...  To świetni bohaterowie, których z  każdym tomem lubimy, cenimy, jak i też chyba rozumiemy w coraz większym stopniu...

 

Sercem tej opowieści jest jednak wojna, a ściślej rzecz ujmując walka w przestrzeni kosmicznej. I na tym polu Michał Cholewa dokonał rzeczy niezwykłej, mianowicie ukazał nam przebieg starć gwiezdnych eskadr w sposób iście filmowy, monumentalny i wielce widowiskowy, a przy tym w oparciu o prawa nauki, logikę i realizm. To technologie, specyfikacja kosmicznej broni, skomplikowana taktyka i  swoista gra dowodzących, z których to jeden okazuje się sprytniejszym, a dzięki temu najczyściej wciąż żywym. I owszem, czasami być może nie jest nam najłatwiej odnaleźć się na polu tej walki, ale za to nie opuszcza nas wtedy przekonanie, że tak to mogłoby, a wręcz musiałoby wyglądać naprawdę. I choć lubuję się w militarnej fantastyce od wielu lat, to nie przypominam sobie dotąd żadnej innej książki, która oddałaby w piękniejszy i bardziej fachowy sposób przebieg kosmicznego starcia.

 

Siłą rzeczy, wojna to przedłużenie polityki..., i tym samym też nie zabrakło jej na kartach tej opowieści. To wielka polityka, pełna niuansów, sekretów, nieoczywistych dążeń i kwintesencji tej sfery życia - kłamstw. I na tym polu autor również poradził sobie w doskonały sposób, dając nam wgląd w decyzje na najwyższych szczeblach, intrygującą grę dyplomacji i długofalowe plany, które dziś być może nie zawsze są jasne i klarowne, ale za jakiś czas okażą się genialnymi, bądź też zgubnymi w swych skutkach. Ten aspekt wydaje się szczególnie istotny w kontekście chińskiego Imperium, czyli najbardziej tajemniczej, nieprzewidywalnej i potężnej politycznej, jak i militarnej siły na tej wojennej scenie...

 

Lektura powieści "Sente", to wielka przyjemność, przednia czytelnicza zabawa, moc naprawdę silnych emocji oraz pewność obcowania z dziełem wielkim, które to możemy poznać właśnie my - Polacy, jako pierwsi. Od lat powtarzam bowiem, że Michała Cholewę i jego cykl powinna odkryć także reszta świata, gdyż tak po prawdzie mówiąc - ukrywanie tej opowieści przed fanami w innych krajach, jest trochę nie fair...:) Wracając jednak na nasze podwórko należy podkreślić, iż książka ta oferuje sobą fantastyczną literaturę wojenną z najwyższej możliwej półki, która to - co jest naprawdę wielkim dokonaniem autora, nie traci nic ze swej jakości i świeżości wraz z premierami kolejnych odsłon cyklu, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko. Powiem więcej - każdy kolejny jego tom wydaje się jeszcze ciekawszym, bo po prostu zupełnie innym od poprzedniego w zakresie swojego charakteru, klimatu i kierunku, w którym spoglądamy wraz ze śledzeniem kolejnych wydarzeń tej wojennej rzeczywistości...

 

Czy polecam sięgniecie po najnowsze dzieło Michała Cholewy...? Oj, na pytanie retoryczne nie warto nawet odpowiadać, gdyż żaden rozsądnie myślący miłośnik polskiej fantastyki, nie mógłby tego nie zrobić. Genialny scenariusz, wspaniali bohaterowie, inteligencja, logika i realizm wydarzeń na najwyższym poziomie oraz niepowtarzalny klimat świata, który tyleż fascynuje, co i nas sobą przeraża... - to wszystko czeka na każdego czytelnika tej książki. Poza tym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że najlepsze w kontekście tego cyklu, jest jeszcze wciąż przed nami!

Airel

„Sente” to już szósta pozycja z cyklu „Algorytm Wojny”. Tytułem wpasowuje się w pozostałe części tej serii, choć przyznaję, że znaczenie słowa sente musiałam wyszukać. Według tych wyszukiwań, sente to ruch w go, który pozwala graczowi zachować inicjatywę (przeciwnik musi się skupić na odpowiedzi na ruch, bo inaczej jego sytuacja się znacząco pogorszy). To tylko tytułem wprowadzenia, bo kiedy zaczęłam się w ten temat wgłębiać, pojawiało się coraz więcej subtelności związanych z tym pojęciem – zupełnie jak w samej powieści.

 

Oczywiste nawiązanie do tytułu pojawia się już w prologu, w którym od razu znajdujemy się w Zakazanym Mieście. Prolog przypomniał mi mniej więcej, gdzie skończyliśmy poprzednią historię. Zabrałam się dziarsko do czytania – i utknęłam.

 

Pierwsze dwadzieścia stron pierwszego rozdziału okazało się największym utrapieniem. Nie to, żeby nie były ciekawe. Nie wiem ile nazw okrętów się tam pojawia, ale zdecydowanie za dużo. Co więcej, rozumiem, czemu ich tam tyle jest – w książce wszystko ma sens. Tą problematyczną częścią było dla mnie zapamiętanie, które okręty należą do Unii Europejskiej, a które do Stanów Zjednoczonych. Błąkałam się przez te strony do przodu i do tyłu, sprawdzając przynależność każdego z wymienionych okrętów tyle razy, że nieomal nauczyłam się ich na pamięć. Zważywszy na wartkość akcji, efekt był nieszczególnie komfortowy – nie chciałam przegapić zwrotu akcji czy po prostu czytać na oślep, nie martwiąc się, że czegoś nie zrozumiem. Autor przecież podzielił się ze mną wszystkimi informacjami, które pozwalały mi być razem z bohaterami, dzielić ich emocje. Tylko ilość tych informacji naraz coś mnie przerosła.

 

Ale to pierwsze dwadzieścia stron – było nie było, książka ma ich ponad pięćset. Czy warto trochę nagłowić się nad przynależnością okrętów wojskowych w pierwszym rozdziale? Zdecydowanie warto! Później nic już nie wybija czytelnika z rytmu, można dać się pochłonąć akcji bez przeszkód, a (nomen omen) gambity zastosowane przez wszystkie strony konfliktu są zaskakujące. Nie chcę zdradzać akcji, bo dzieje się dużo, dzieje się w sposób interesujący. A kiedy czytelnikowi wydaje się, że wszystko rozumie, autor okazuje się być przewrotny w ten pozytywny sposób, który powoduje, że książka zostaje z nami jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony.

 

Pytania, które mnie dręczą po zakończonej lekturze, brzmią: co będzie dalej? Jak można rozwikłać konflikt? Czy w ogóle jest jeszcze nadzieja?

 

Czy polecam? Zdecydowanie. Spodziewam się jednak, że fanów twórczości Michała Cholewy w ogóle nie trzeba zachęcać; tych, którzy nie czują się fanami, ale lubili poprzednie tomy, z pewnością powinni sięgnąć także po ten – być może spodoba im się bardziej, niż poprzednie. Osobom, które po raz pierwszy mają w ręku książkę z cyklu „Algorytm Wojny” polecam jednak zacząć od początku i sięgnąć po „Gambit”. Nie jest to bowiem cykl, który można zacząć czytając od środka; akcja nawarstwia się z czasem, podobnie jak relacje między postaciami. Jestem przekonana, że czytanie „Sente” bez znajomości poprzednich tomów może zrodzić głównie frustrację u czytelnika.

 

A „Sente” na to nie zasługuje. To duża dawka dobrej rozrywki, ciekawych konceptów i wciągających postaci, o których chcemy wiedzieć coraz więcej. Wygląda na to, że przygody Wierzby tak szybko się nie skończą – i całe szczęście! Jeśli kolejne powieści będą wciągać tak, jak najnowszy tom, będę czekać na premiery z rosnącą niecierpliwością.

Patryk Brzycki

Jeden z najstraszniejszych scenariuszy dla ludzkości się sprawdził. Sztuczna Inteligencja zbuntowała się i postanowiła zniszczyć ludzkość. Moment buntu jest nazwany „Dniem”. To właśnie zarys całej fabuły cyklu „Algorytm Wojny” autorstwa Michała Cholewy. Ostatni, wieńczący całą historię, piąty tom nosi nazwę „Sente”.

 

W Dniu ludzkość walczyła o resztki cywilizacji. Walczyła, zwyciężyła i jak zawsze podzieliła się. Powstały trzy wielkie mocarstwa: Europa, Stany Zjednoczone i Chiny. Jednocząc swoje siły schwytali przebiegłą Hakken (Sztuczna Inteligencja), która może zerwać kruchy sojusz. Mimo schwytanej Hykken, wróg znów atakuje.

 

Czy ludzkości uda pokonać się to co sama stworzyła? Czy sojusz będzie na tyle silny aby odeprzeć wojnę między samymi sobą? Czy Hykken uda się odrodzić w innym zakątku wszechświata aby stworzyć nową potęgę?

 

Aby zacząć przygodę z tą pozycją musiało upłynąć sporo czasu. Mimo, że gatunek science fiction, nie jest moim ulubionym to postanowiłem powoli się z nim „zaprzyjaźniać”. W zaciśnięciu tej kruchej więzi pomogło mi „Sente”. Jest to powieść prawie idealna. Szybko rozwijająca się akcja, ciekawy pomysł na fabułę i niekonwencjonalne wykonanie to tylko część zalet tej książki

 

Może zacznę od początku. Cała akcja opiera na relacji człowiek-człowiek oraz człowiek-SI. Jedna i druga na pozór prosta, lecz bardzo skomplikowana. Stosunek jednego osobnika gatunku homo sapiens do drugiego jest bardzo specyficzne. Autor doskonale pokazuje to w swojej powieści. Mimo, że stworzyliśmy wiele genialnych rzeczy, nie możemy poradzić sobie z komunikacją . Pokazuje bardzo smutną prawdę, mianowicie to, że to człowiek jest największym wrogiem człowieka, a wszystko co zostało przez niego stworzone może obrócić się przeciwko niemu.

 

Kolejnym atutem są nietuzinkowi bohaterowie. Postacie wykreowane przez Michała Cholewę różnią się od siebie. Część z nich (na przykład tak zwani magowie) różnią się od „typowego człowieka” tym, że staje się podobni do maszyn z którymi walczą.

 

Sama Sztuczna Inteligencja jest przedstawiona całkiem inaczej niż w większości książek. Nie jest to ciało robota sterowane przez jeden, wielki, zły mózg, lecz jest ukazana jako osobny byt wykreowany przez człowieka, lecz od niego doskonalszy i inteligentniejszy. To właśnie dlatego Hykker próbuje uciec w inny zakątek wszechświata- aby zbudować armię. Takie ukazanie SI kojarzy mi się z postacią Ultrona z filmu „Avengers: Czas Ultrona”.

 

W istniejącym wątku pobocznym mogłem śledzić losy żołnierzy. Autor zwrócił uwagę na psychologiczną stronę wojny którą toczą. Moim zdaniem wątek psychologiczny jest potrzebny w każdej książce- od typowego „romansidła” do science fiction czy military fantasy, dlatego „Sente” tym bardziej mi się podobało.

 

Jest niestety jedno małe „ale”. Mianowicie cała książka była przepchana (aż po brzegi) naukową gadaniną, z której kompletnie nic nie rozumiałem. Chwilami gapiłem się w tekst nie rozumiejąc co czytałem. Całe szczęście fabuła potrafiła ukryć to małe niedociągnięcie, pozwalając cieszyć się dobrą lekturą.

 

Na podsumowanie pragnę dodać tylko jedno. Nie warto bać się książek z gatunku, którego się nie czytuje, ponieważ czasem można się nieźle pobawić, odnajdując przyjemność w odkrywaniu nowych, wspaniałych tytułów których przykładem może być „Algorytm wojny”, a w szczególności jego zakończenie.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial