Justyna
-
Iga Karst powieści wydaje od 2008 roku (w 2005 roku miał miejsce literacki debiut). W centrum jej zainteresowań literackich ciągle pozostają zagadnienia historyczne związane z Dolnym Śląskiem i monarchiami europejskimi oraz wątki przygodowo-detektywistyczne. Jej najnowsza powieść „Zapach prawdy” rozpoczyna cykl kryminalny o dociekliwej mecenas Anicie Herbst i poważnym komisarzu Orskim. Akcja cyklu rozgrywa się w okolicy Pensjonatu Biały Dwór w Sycowie.
Do powieści osadzonych na Dolnym Śląsku zawsze podchodzę z dużym sentymentem i często po nie sięgam. Wszyscy lubimy przecież czytać o naszych małych ojczyznach, konfrontować wyobrażenia autora i fikcję literacką z tym co nas otacza na co dzień. Nie inaczej jest z „Zapachem prawdy” – akcja tej powieści kryminalnej dzieje się w małym dolnośląskim miasteczku, oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia.
Mniej więcej trzy czwarte książki wypada jak najbardziej pozytywnie. Akcja biegnie wartko i choć wątek morderstwa pojawia się od samego początku, rozwiązanie zagadki nie pada od razu. Ofiara – profesor Adam Korczyński – to znany na całym świecie znawca orchidei. Między śledztwem prowadzonym dwutorowo czytelnik zdobywa wiedzę dotyczącą hodowli orchidei oraz najbardziej popularnych i wymagających gatunków. Język w powieści jest przystępny, dialogi niewymuszone choć proste, mało rozbudowanych opisów (Karst stawia głównie na dialogi). Nie nuży. Bohaterowie trochę jak od kalki. Działania policji czysto podręcznikowe, jest ten zły i dobry glina. Pojawia się lekkie wrażenie, że to trochę mieszanka skandynawskich kryminałów z rodzimą Puzyńską choćby. Jednak ciągle się to dobrze czyta. Ostatnia „ćwiartka” powieści mniej udana. Choć samo rozwiązanie zagadki morderstwa profesora zaskakuje (przyznaję, że nie domyślałam się kto zabił), to zakończenie pisane jakby na kolanie, bez pomysłu, w pośpiechu. Za mało i za płytko rozbudowana część obyczajowa. Wplatanie mocno zużytego wątku czasów powojennych naprawdę nie było potrzebne – nie chcę zdradzać więcej szczegółów, bo nie jest to moja rola. Całość ciągle broni się zadowalającą spójnością.
Najciekawszym wątkiem był ten związany z hodowlą orchidei. Nie jestem znawcą tematu dlatego też nie wiem na ile jest on zgodny z prawdą. Mniemam, że skoro fabuła i pomysł na książkę jest przemyślany i dopracowany, to w tym wypadku nie może być inaczej. Tu storczyki dumnie reprezentują świat flory.
Faktem jest, że głównym wątkiem jest ten związany że śmiercią profesora. Jednak otaczają go wątki poboczne, które nie pozostają bez wpływu na bieg wydarzeń. Tajemnicą owiane są poprzednie losy Herbst i Orskiego. Intrygujące są losy biznesmenów z rodziny profesora, którzy fortuny dorobili się właśnie na storczykach. Do głosu dochodzi również przeszłość, sięgająca lat wojennych. Jak łatwo można się domyślać historie splatają się w jednym punkcie, bądź mają pośredni na niego wpływ. Jedyne co można zarzucić bohaterom, to fakt że są oni narzędziem do odkrycia zagadki zbrodni, nastawieni na konkretny cel. Szkoda, że zabrakło w nich tej przysłowiowej „krwi i kości”. Na szczęście mają poczucie humoru, co dodaje smaku lekturze.
Choć „Zapach prawdy” w moim osobistym rankingu nie stanie na tegorocznym podium, to książkę czyta się zaskakująco dobrze. Jest lekko i przyjemnie, a jednocześnie dynamicznie i interesująco. To też dowód na to, że rynek książki sensacyjnej w Polsce wciąż się rozwija i ma się dobrze. Niech dowodem będą słowa samej autorki: "Moje powieści z założenia mają pasować do charakterystyki współczesnego odbiorcy – człowieka żyjącego w kulturze zdominowanej przez obrazy, nie przez teksty. Dlatego też staram się pisać w prostym, przejrzystym i dynamicznym stylu (...)" (fragment wywiadu z portalu sztukater.pl).