Literanka
-
Pierwsza część „Silva rerum” Kristiny Sabaliauskaite była dla mnie arcydziełem, choć początkowo nie zdawałam sobie sprawy, ze jest przewidziane jako tetralogia. Z przyjemnością zatem sięgnęłam po drugi tom opowieści o losach rodziny Narwojszów, ich życiu w Wilnie, w Milkontach i pozostaję pod niesłabnącym urokiem tego niezwykłego dzieła.
Powieść historyczna w wydaniu Sabaliauskaite to sama przyjemność, uczta dla czytelnika. W „Silva rerum II” poznajemy losy Litwy i Żmudzi w czasach najazdu szwedzkiego, a potem głodu i zarazy, która nawiedziła Wilno na początku XVII wieku. Milkonty – dworek wiejski rodziny Narwojszów został zajęty przez oddział Szwedów, którzy postanowili tam przezimować i objadali mieszkańców z wszystkich zapasów. Część z nich przypłaciła to życiem, uczucie, jakie zrodziło się miedzy Anną Katarzyną Narwojszową – rezydującą w dworze, a kapitanem szwedzkiego oddziału, przede wszystkim urażona duma tej pierwszej doprowadziły do zbrodni. W tym samym czasie jej mąż – Jan Izydor Narwojsz zarządza zrujnowaną twierdzą Radziwiłłów, bratając się, a jednocześnie nienawidząc z Moskalami, a w Wilnie panoszy się dżuma i zbiera swoje śmiertelne żniwo. Ludzie umierali masowo, całymi rodzinami, a służby porządkowe zajmowały się usuwaniem trupów i znakowaniem domów objętych zarazą. Na tle tych wydarzeń mamy możliwość poznawania losów Urszuli i Jana Kirdeja Birkonta, ale też Aarona Gordona – żydowskiego lekarza wileńskiego i wielu ludzi z ich otoczenia.
Styl pisarski autorki jest niespotykany. Sabaliauskaite całkowicie zrezygnowała z dialogów, wszystko opowiada w trzeciej osobie, dzięki czemu cała historia jest pełna życia i energii, przy czym uniknięto nadmiernego zarchaizowania języka. Przedstawione w ten sposób postaci i wydarzenia są nam bliskie, łatwo nam je zrozumieć i się z nimi utożsamiać. Tok wypowiedzi też jest wyjątkowy, bo autorka operuje zdaniami, które czasami ciągną się przez pół strony, co mi absolutnie nie przeszkadzało, przeciwnie, przykuwało całą uwagę, pozwalało podziwiać ciąg myślowy, skojarzenia i przywodziło na myśl mistrzostwo Prousta pokazane w jego utworach. Szczególne wrażenie zrobił na mnie opis rozprzestrzeniania się zarazy, która korzystała z codziennych, normalnych sytuacji, aby atakować kolejne ofiary, od prostytutek po pobożnych Wilnian, kichających, kaszlących, płacących zainfekowanymi monetami, przyjmujących komunię świętą z zainfekowanego wcześniej kielicha.
Książka ciekawie pokazuje litewską obyczajowość epoki baroku, religijność, cnotliwość i zepsucie, a dzięki postaci Aarona Gordona także antysemityzm oraz związane z Żydami uprzedzenia. W kontekście tej osoby sporo też możemy się dowiedzieć o ówczesnej medycynie, metodach rozpoznawania i leczenia chorób, prowadzenia badań naukowych. Wspomnienia Urszuli Birontowej przenoszą nas w czasy świetności polskiej i litewskiej szlachty, kiedy wszystkiego było pod dostatkiem, a ludzie korzystali z dobrobytu bez umiaru.
Dla mnie ta książka to arcydzieło, istna rozkosz dla duszy i umysłu. Jest wciągająca, żywa, przemyślana, spójna i charakterystyczna w stylu, tak bardzo różna od tego, do czego jestem przyzwyczajona, kiedy myślę o powieści historycznej. Mogłabym się rozkoszować jej wspaniałością bez końca. Te niekończące się zdania, w których mimo wszystko nie gubię wątku, są dla mnie znakiem mistrzostwa i ogromnego talentu, bo przecież książka jest debiutem autorki. Poza tym mam do czynienia z bohaterami, przedstawionymi w całej okazałości swoich zalet i wad, przemyśleń, życiowych decyzji, czasem błędnych, czasem wymuszonych, zawsze brzemiennych w skutki. Niecierpliwie czekam na kolejne części, kolejne utwory pisarki. „Silva rerum II” to największa znakomitość wśród tegorocznych premier wydawniczych a Kristina Sabaliauskaite – absolutny wirtuoz języka.