Księżycova
-
Nadeszła monotonna jesień, a wraz z nią chłodne i długie wieczory. Jest to idalny czas na chwilę relaksu w domowym zaciszu. Uwielbiam ten stan. Do pełni szczęścia wystarczą mi: gruby, wełniany sweter, ciepłe skarpety, kubek ulubionej zielonej herbaty i oczywiście dobra książka! Na tropie poszukiwań przy sporządzaniu listy książek do przeczytania w tegoroczną jesień natrafiłam na dzieło polskiego pisarza Bartłomieja Grzankowskiego pod tytułem: "Trzy sztylety". Egzemplarz recenzencki otrzymałam za pośrednictwem serwisu Sztukater.
Książka zaimponowała mi przede wszystkim swoim ciekawym i niecodziennym tytułem, który pobudza ciekawość czytelnika oraz interesująca okładka dzieła. W pierwszej chwili na myśl przyszło mi jedno skojarzenie - to musi być kryminał. Sztylety zawarte w tytułach, a także widniejące na okładce nakierowały mnie, iż powieść Grzankowskiego z pewnością będzie miała wątek kryminalny. Cóż... pomyliłam się. Ku mojemu zdziwieniu, a także zachwyceniu okazało się, że "Trzy sztylety" to książka z gatunku literatury fantasy. Jako ogromna fanka fantastyki jeszcze bardziej zapragnęłam zatopić się w tej lekturze.
Miękka okładka ze skrzydełkami jest bardzo minialistyczna. Zachowana w zaledwie trzech kolorach: szarym, czerwonym oraz białym przedstawia krwisty narząd ludzkiego serca, w którym tkwią tytułowe trzy sztylety. Grafika umiejscowiona została w samym centrum na jednolitym szarym tle. Autorem projektu jest Piotr Woźniak.
Batłomiej Grzankowski jest z zawodu dziennikarzem. Próbował swoich sił jako muzyk oraz aktor. Karierę dziennikarską rozpoczął w Radiu Kraków, obecnie zaś pracuje w Radiu PiK. Pochodzi z Torunia, gdzie również obecnie mieszka, choć jak sam twierdzi, na zawsze oddał swe serce Tatrom oraz krakowskiej Nowej Hucie.
Książka wydana została przez jak dotąd nieznane mi wydawnictwo Dlaczemu. Jej premiera odbyła się dwudziestego szóstego października dwa tysiące siedemnastego roku. Dzieło liczy łącznie trzysta czterdzieści siedem stron.
"Trzy sztylety" to debiutanckie dzieło Grzankowkiego. Uważam, iż rozpoczął swoją karierę pisarza bardzo ciekawie! Lektura opowiada o niebezpiecznej podróży walecznej Yunelly mistrzyni z męskiego Zakonu Czerwonych Płaszczy. Powieść podzielona została na kilka odrębnych opowiadań, które składają się w jedną spójną całość opowiadając historię i przygody walecznej kobiety o imieniu Yuni. Autor świetnie poradził sobie z przedstawieniem głównej bohaterki. Nieco mniej wiemy o pozostałych postaciach, choć przypuszczam, iż jest to celowy zabieg byśmy mogli skupić się samej Yunelly. Świat przedstawiony został w bardzo ciekawy i wręcz magiczny sposób. Opisy miejsc i przestrzeni są rozbudowane, wykreowane w interesujący sposób i pobudzający wyobraźnię czytelnika. Bywają momenty, gdzie wyczuwalna jest swego rodzaju monotonia, ale warto jest przez nią przebrnąć na rzecz dalszego rozwoju akcji.
Powieść spodobała mi się głównie ze względu na niecodzienną postać bohaterki. Silną, zaradną i gotową do walkę kobietą "z jajami".
Język dzieła jest prosty, łatwo przyswajalny. Zdarzają się niekiedy drobne wpadki ortograficzne, aczkolwiek jestem w stanie przymknąć na to oko biorąc pod uwagę fakt, iż Grzankowski dopiero co wkroczył w świat literatury.
Mimo tego, iż książka nie trafi na vip-owską półkę w mojej domowej biblioteczce przyznam, iż jestem mile zaskoczona lekturą. Przyznaję debiutowi Bartłomieja Grzankowskiego w pełni zasłużoną ocenę prasową w wysokości 4 w skali od 1 do 6. Książkę polecam serdecznie przede wszystkim fanom literatury fantastycznej bez względu na płeć oraz wiek. "Trzy sztylety" to idealna lektura na jesienne wieczory. Z przyjemnością będę oczekiwać kolejnych powieści autora.