Bnioff
-
„Masz to jak w banku” to bardzo dobra powieść kryminalna, która może spodobać się nie tylko klasycznemu pożeraczowi opowieści ze zbrodnią w tle, ale zadowolić też powinna bardziej wymagającego czytelnika, który doceni nie tylko ciekawy koncept, soczyste postaci skreślone ręką wprawnego obserwatora ludzkich typów, ale także drobiazgowo zbudowaną scenerię, tak w aspekcie prawdy o historycznych wydarzeniach, jak i z szacunkiem dla rekwizytów i detali, które charakterystyczny były dla słusznie minionej epoki. Dla jednych będzie to podróż w nie tak jeszcze odległe czasy końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, dla młodszych, urodzonych już po okresie tak zwanej transformacji, ciekawa lekcja historii. Ot chociażby o jednym z bardziej doniosłych wydarzeń we współczesnej polskiej historii jakim były obrady Okrągłego Stołu, podczas których udało się w bezkrwawy sposób przejąć władzę z rąk komunistycznego monopolu partii.
„Dadzą im gospodarkę, oświatę i zdrowie, czyli to wszystko, co się teraz kompletnie zapada, i niech podnoszą z ruiny, jak są tacy mądrzy. Ale resorty siłowe zostaną przy nas.
- To pewne?
- Masz to jak w banku!”W książce Cwirleja nie brakuje oczywiście zabójstw, śledztw i konfliktu służb i mafijnych porachunków, jest to jednak zdecydowanie literatura wykraczająca poza ramy typowej literatury kryminalnej, dlatego nie od tych motywów postanowiłem zacząć i nie na nich chciałbym się skupić. Tym bardziej, że etykieta powieści kryminalnej, na którą sam skusiłem się na wstępie, wydaje się być niepotrzebnie ograniczająca i szufladkująca tę ciekawą powieść obyczajową podaną w kryminalnym sosie.
Fabuła oczywiście zbudowana jest wokół przestępstwa. Oto w Poznaniu dochodzi do tajemniczych morderstw dokonanych na miejscowych handlarzach dewizami. Przypomnijmy, że do końca lat dziewięćdziesiątych był to proceder ścigany, jak pospolite przestępstwo. Wszystko wskazuje na to, że ktoś chce przejąć walutowy interes szefa poznańskich cinkciarzy Grubego Rycha, zaczynają krążyć plotki, że handel walutami ma być w Polsce legalny. Śledztwo w sprawie zabitych handlarzy walutą przejmuje komenda wojewódzka milicji. Szef zespołu dochodzeniowo-śledczego powierza je kapitanowi Mirkowi Brodziakowi, doskonale już znanemu czytelnikom poprzednich książek z milicyjnego cyklu Cwirleja. Kapitan milicji, prywatnie jest dobrym znajomym Rycha z dzieciństwa, a sprawy dodatkowo zaczynają się komplikować, gdy wysłany na miejsce przestępstwa porucznik Teofil Olkiewicz znika bez śladu, a sprawą cinkciarzy zaczyna interesować się poznańska SB.
Prócz świetnie skrojonych postaci funkcjonariuszy aparatu władzy, na uwagę zasługują wyjątkowo ciekawie napisane postaci kobiece. Zazwyczaj w tego typu literaturze ich rolą jest odgrywanie tragicznych ofiar bezmiaru męskiej przemocy, tutaj zaś nie dość, że są pełnokrwistymi osobowościami, to jeszcze potrafią wziąć sprawy w swoje ręce, posuwając się czasem nawet do rozwiązań ostatecznych i pomagając tym samym sprawnie popchnąć akcję w nieoczywistym kierunku. W tej powieści nie ma bowiem wyświechtanych chwytów czy typowych szablonów, wyróżniających często typowe kryminały produkowane z myślą o lekturze pociągu czy przerwie w sprzątaniu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że czytamy scenariusz nakreślony przez samo życie, momentami zwyczajny i szary spowity kłębami dymu z tanich papierosów rodzimej produkcji i oparami nieprzetrawionego alkoholu, lejącego się litrami, momentami nieoczywisty i niesamowity, jak powieść kryminalna właśnie. Przede wszystkim jednak dostajemy kapitalny obraz czasu burzliwych przemian i spodziewanych ich konsekwencji.
„(…) ale na razie nastanie Dziki Zachód, bo nikt nie będzie wiedział, o co chodzi. I wtedy im więcej weźmiemy dla siebie, tym lepiej ustawimy się w tej nowej rzeczywistości. Za dziesięć lat będziemy biznesmenami, ale najpierw musimy nakraść tyle, żeby nikt nie pomyślał, że jesteśmy złodziejami.
- A co mamy kraść?
- Wszystko, pieniądze, domy, działki, samochody, co tylko da się rąbnąć.”„Masz to jak w banku” to na razie ostatnia z cyklu powieści o poznańskich milicjantach. Mam szczerą nadzieję, że w tym temacie Ćwirlej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.