Sylfana
-
Caleb Carr znowu nie zawodzi swoich czytelników – tworzy kolejną powieść o charakterze kryminału psychologicznego, która wciąga właściwie już od pierwszej strony. Sięgając po Miasteczko Surrender miałam już za sobą lekturę Alienisty i myślałam, że autor nie może mnie już zaskoczyć czymś oryginalnym. Sam Alienista był tak znakomicie skomponowany pod względem gatunkowym, narracyjnym i kreacyjnym, że naprawdę myślałam, że kolejna książka będzie przybierać tendencję spadkową. Z drugiej zaś strony byłam przekonana o niewiarygodnej klasie i inteligencji autora, i podświadomie wiedziałam, że czeka mnie jakiś rodzaj pozytywnego zaskoczenia. Stało się tak, jak miałam nadzieję, że się stanie!
Ten kryminał to totalna eksplozja fabularna – tak ciekawych wątków w ogólnie pojętym kryminale współczesnym naprawdę ciężko doświadczyć. Niby zawsze jest jakaś tajemnica, ale miałkość stworzonego scenariusza gdzieś pod koniec przytłacza i zniechęca. Tutaj jest inaczej – inspiracja klasycznym kryminałem, gdzie krok po kroku, razem z bohaterami odkrywamy przydarzającą się, raz po raz, zbrodnie musi fascynować. Jeszcze, gdy odnajdujemy delikatne nawiązania do znakomitego Alienisty – jednak zbieżne wątki nie dotyczą tutaj bohaterów, czy istoty popełnianych morderstw, a metod badawczych psychologii kryminalnej opracowanych przez znanego nam już ekscentrycznego Laszlo Kreizlera.
Przy wątku badań nad dokonanymi zbrodniami warto pozostać dłużej – ma się wrażenie, że autor posiadł realną wiedzę na temat prowadzenia dochodzeń kryminalnych, posługuje się specjalistyczną terminologią z zakresu psychologii i portretowania przestępców. Korzystający z tych zabiegów bohaterowie, w tym najważniejszy doktor Trajan Jones, dają świadectwo, jakoby nawet najnowocześniejsze technologie badań nie były w stanie osiągnąć tyle, ile analityczne myślenie, otwartość umysłowa, a przede wszystkim szczegółowość w badaniu ofiar i miejsc zbrodni. Nie mówimy tu jednak o badaniach medycznych, a ściśle psychologicznych – pod lupą rozpracowywana jest przeszłość ofiary, jej stosunki z innymi ludźmi, sposób egzystencji oraz wygląd tuż po śmierci. Badając tylko te kategorie można krok po kroku dojść do mordercy. Tego typu technika jest jednak bardzo pracochłonna i polega na zaufaniu ludzkiej intuicji. Główne postaci bardzo często negatywnie oceniają współcześnie prowadzone śledztwa zbrodni – posługują się takimi terminami jak „widzenie tunelowe”, „racjonalność ograniczona”, „determinizm”, „strategia zadowalania” – w istocie zatem nie liczy się prawda o zbrodni, a szybkie zakończenie procesu badawczego. Współcześnie za bardzo ufa się tzw. „pierwszej myśli” – czyli wierzymy w to, co widzimy, nie dając sobie wytłumaczyć, że widziana przez nas „prawda” może być zainscenizowana i wyreżyserowana. Zatem dzięki tradycyjnym metodom, Trajan Jones potrafi skutecznie dotrzeć do istoty całego makabrycznego wydarzenia. Pomaga mu w tym niezwykła empatia i znajomość ludzkich zachowań i psychiki.
Recenzując Alienistę nazwałam go dziełem wybitnym. Nie szczędziłam słów takich, jak majstersztyk, będąc przekonana o jego nietuzinkowości i oryginalności. Tę opinię muszę jednak edytować, gdyż Miasteczko Surrender nie odbiega od niego w żaden sposób, a może nawet jest ono odrobinę od niego lepsze, tak jakby autor nabył nowych zdolności pisarskich. Jestem w pełni przekonana, że żaden wielbiciel dobrego kryminału nie przejdzie obojętnie obok tych dwóch pozycji. Caleb Carr wspina się wręcz na wyżyny swojego talentu, nie odpuszcza do ostatniej kartki, zaskakując, zadziwiając, wciągając bez reszty. Nie potrafię znaleźć żadnego mankamentu tej książki, to jest po prostu fenomen, prawdziwa eskalacja doznań czytelniczych. Drogi czytelniku, czy muszę coś więcej dodawać? Mam ogromną nadzieję, że już właśnie w tej chwili sięgasz po Miasteczko Surrender i rozkoszujesz się lekturą!