Pani M
-
Bardzo często sięgam po kryminały i thrillery. Czytam także publikacje oparte na faktach i oglądam reportaże o mordercach. Od kiedy tylko pamiętam, interesowało mnie to. Mam to spaczenie po mamie, ona też jest zafiksowana na tym punkcie. Moje zainteresowania sprawiły, że sięgnęłam po tę publikację. Właściwie nie miałam w stosunku do niej żadnych oczekiwań, po prostu chciałam się przekonać o tym, co autorka ma mi do powiedzenia na temat seryjnych morderców. Jakie są moje wrażenia po lekturze? Niezbyt pozytywne. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniami.
Opis z okładki raczej zachęca do lektury: „Kuba Rozpruwacz, Ted Bundy, wampir z Bytowa – co łączy te postaci? Każdy z nich był seryjnym mordercą. Jakie były motywy ich zbrodni? Co siedziało w głowie tych mężczyzn w trakcie popełniania tak okrutnego czynu? Czy przyczyna tkwi w chorobie psychicznej, czy może był to akt wykonywany w pełni świadomie? (…) Seryjne zabójstwa nasuwają wiele pytań, na które w większości nie ma dobrej odpowiedzi. Poruszają istotną kwestię moralności: odpłacić mordercom tym samym, skazując ich na karę śmierci, czy też pozwolić im żyć z piętnem zbrodni, które popełnili?”. Na początku autorka zastanawia się, kim jest seryjny morderca i po tym, co napisała na temat lekarzy dokonujących aborcji, straciłam zainteresowanie tą publikacją. Po przeczytaniu zdania o nich, miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Tudzież potargać ją na strzępy i spalić. Takich rzeczy się nie pisze. Równie dobrze, idąc tym tokiem rozumowania, seryjnymi mordercami są też ludzie wykonujący wyroki śmierci. Autorka powinna darować sobie takie dywagacje w publikacji o charakterze naukowym. Chociaż zatrzymałabym się na chwilę przy tym stwierdzeniu. Czy faktycznie jest to publikacja naukowa? Z tym mam pewien problem. W porządku, są odnośniki do kilku specjalistycznych publikacji, ale pojawiają się też źródła typu Wikipedia, która wiadomo przez kogo jest tworzona i zabrakło zebrania tych odnośników w jednym miejscu. Poza tym publikacja ma bardzo nierówny poziom i powiedziałabym, że ociera się nieco o pracę na poziomie studenta pierwszego roku, który jeszcze nie bardzo wie, jak ugryźć temat, a nie człowieka, który siedzi w temacie od lat.
Fragmenty, w których pojawiały się przykłady, były ciekawe i czytało się je z przyjemnością. Pojawiło się sporo nazwisk. Część z nich była mi już wcześniej znana. I to była kopalnia wiedzy na temat seryjnych morderców. Za to niemal krwawiły mi oczy, gdy dotarłam do fragmentów o tym, jak wygląda sytuacja seryjnych morderców w polskim systemie prawnym. Nie umiałabym ich streścić. To było dla mnie trudne do przełknięcia i niezrozumiałe. Na samą myśl o tym mam ciarki na całym ciele. Przydałoby się tłumaczenie z polskiego na nasze, o co w tym chodziło. Jeśli ktoś nie zna prawniczego żargonu, nie zrozumie tych fragmentów. I jeszcze nie do przejścia były dla mnie wywody autorki. Nie interesowało mnie to, co ona myślała na dany temat. tego typu publikacja powinna być obiektywna, oceny mnie nie obchodziły. Chciałam faktów, a nie rozmyślań.
Mam poczucie straconego czasu po tej lekturze. Podejrzewam, że przejdzie po rynku wydawniczym bez większego echa i nie mogę powiedzieć, że będzie mi smutno, jeśli moje przewidywania się spełnią. Raczej nie polecam nikomu tej lektury.