Literanka
-
Tyle pozytywnych niespodzianek czytelniczych odkrywam ostatnio, że aż trudno każdą recenzję zaczynać od podkreślania tego faktu. „Poprawiny” Haliny Grochowskiej to jedno z nich – niepozorna książka, pozbawiona szumnego marketingu, a jednak ciekawa, łatwa w odbiorze, bogata językowo, wciągająca. Opis wydawcy wskazuje, że jest to historia miłości w czasach PRL-u, jednak można w niej znaleźć o wiele więcej – opis społeczeństwa, sytuacji politycznej, a przede wszystkim psychologiczną analizę podejmowanych przez bohaterów decyzji, tak odległą od ideałów.
Książka opowiada historię miłości Zuzanny i Józka – dziewczyny z miasta i chłopaka ze wsi. Nie jest to jednak cukierkowe uczucie, uskrzydlające którąkolwiek ze stron, a zdecydowanie nie dziewczynę, która decyduje się na to małżeństwo nie z porywu serca, a z potrzeby udowodnienia matce, ze stać ją na uwiedzenie inżyniera, chłopaka postawionego wysoko w hierarchii zawodowej i społecznej. Z drugiej strony Józek zdobywa piękną żonę, ozdobę jego niezbyt urodziwej fizjonomii. To wszystko dzieje się na tle społecznym i politycznym. Autorka ukazuje sylwetki osób z otoczenia Zuzanny, które nie potrafią żyć bez wtrącania nosów w życie sąsiadki czy koleżanki z pracy, dopisują swoją historię do wydarzeń, o znaczeniu których nie mają pojęcia, oceniają, i to zawsze krytycznie. Obraz społeczeństwa nie jest pociągający – ludzie są wścibscy, nienawistni, ferują wyroki. Matka Zuzanny wpaja jej przekonanie, że dziewczyna do niczego się nie nadaje, nie pozwala jej rozwijać żadnych umiejętności, nawet najbardziej podstawowych potrzebnych przy prowadzeniu domu, ciągle wypominając podobieństwo do ojca w swojej nieporadności. Z kolei Józek, jako jedynak, jest rozpieszczany, uwielbiany przez matkę, która jednocześnie bardzo niechętnie odnosi się do jego młodej narzeczonej, domyślając się, że ta nie będzie umiała zadbać o jej skarb. Od samego początku rzuca jej kłody pod nogi, traktuje gorzej niż zło konieczne, jak popychadło, na co biedaczka się godzi, bo przecież nie wyniosła z domu lepszego o sobie mniemania.
Druga, równie istotną warstwą przedstawioną w książce jest wpływ ustroju komunistycznego na jednostki, stosunek obywateli do władzy, gdzie za każdą nieprawomyślną wypowiedź czy pozornie niewinne działanie można było spodziewać się represji. W tle wydarzeń z życia głównych bohaterów dzieją się rzeczy historyczne – strajki, pacyfikacje protestujących robotników, wszystko to, co propaganda gloryfikuje lub przeciwnie, o czym milczy. Wielka polityka miesza się z małą codziennością - trudnościami aprowizacyjnymi, pustymi półkami, koniecznością radzenia sobie w szarej rzeczywistości. Co ważne, ludzie są doskonale zorientowani w rzeczywistości, widzą, co się dzieje, nie dają się omamić, jednak milczą, bo nie ufają sobie wzajemnie. Terror i kontrola wkrada się we wszystkie aspekty życia i obraca się przeciwko wszystkim klasom społecznym, również robotnikom, choć to dla ich dobra został wprowadzony. Wszelka własność jest niemile widziana, bo przecież wszystko powinno być wspólne.
Książka jest naprawdę godna polecenia. Pokazuje nie tylko prawdziwego ducha czasów PRL-u, ale poruszającą analizę postaci, która nakazuje zastanowić się dwa razy, zanim kogoś ocenimy lub przypniemy mu łatkę. Dodatkowo wszystko czyta się z zainteresowaniem, dialogi są wiarygodne, a akcja posuwa się w miarowym tempie, a więc nie doświadczamy przydługich opisów czy fragmentów, które wolelibyśmy pominąć. Głównym walorem książki jest autentyczność, ale też bogaty język autorki, dzięki któremu czytelnik przebiega przez opowieść szybko i płynnie. Ta lektura to świetna lekcja historii i warto poświęcić jej te dwa wieczory, które w zupełności wystarczą, aby poznać losy Zuzanny i jej pokolenia.