Morrigan
-
W tym miesiącu ulicami Poznania przeszedł Marsz Równości, pieszczotliwie nazwany przez jednego z ministrów "paradą sodomitów". Takie marsze zawsze wywołują panikę wśród konserwatywnej części polskiego społeczeństwa, która lubi powtarzać, że tak źle jak w obecnych czasach nie było jeszcze nigdy, a będzie coraz gorzej. Ach, dokąd zmierza ten podły świat? Cóż uczyniły z nim rewolucja seksualna, ateizm i genetycznie modyfikowana żywność? Mężczyźni niewieścieją, kobiety zachowują się po męsku, dzieci plują, przeklinają i nie chodzą do kościoła. Nasz kontynent nie ma przyszłości, bo tęczowe flagi na tramwajach niechybnie spełnią swą podstawową funkcję i wkrótce sprawią, że wszyscy zostaniemy homoseksualistami, bezwstydnie tańczącymi na zgliszczach chrześcijańskiej Europy. A potem pewnie przyjdzie czas na resztę tej nieszczęsnej planety.
Nie warto się oszukiwać - wszyscy dobrze wiemy, jak to się skończy. Ale jak się zaczęło? Do którego momentu w dziejach trzeba by się cofnąć, żeby zawrócić czterech jeźdźców Apokalipsy, zanim świat zginie pod kopytami ich rumaków? Możemy prześledzić ten temat na przykładzie Londynu, którego historii po raz kolejny przygląda się brytyjski pisarz Peter Ackroyd.
"Londyn. Miasto queer" to fascynująca opowieść o tym, jak w jednej z najstarszych europejskich metropolii zmieniało się postrzeganie homoseksualizmu na przestrzeni wieków - od średniowiecza aż po dzień dzisiejszy. Autor przytacza określenia, których w konkretnym czasie używano mówiąc o członkach i członkiniach społeczności queer, pisze nie tylko o obyczajowości Londyńczyków, ale i o prawie czy literaturze. W tej ostatniej czasami pojawiały się bowiem, niekiedy starannie zawoalowane, a innym razem widoczne na pierwszy rzut oka, odniesienia do homoseksualizmu.
Autor wykorzystał masę źródeł i zdaje się, że solidnie opracował zebrany materiał, dlatego w tej publikacji znajdziemy mnóstwo konkretnych danych, ale też wiele anegdot oraz plotek, które krążyły wśród angielskiej gawiedzi. Padają tu nazwiska, daty, miejsca, ale nie ma wystarczającej ilości przypisów, więc nie zawsze można zorientować się, skąd pochodzi określona informacja.
Jeśli chodzi o samą treść, "Londyn. Miasto queer" trochę mnie przeraził, przede wszystkim dlatego, że przedstawia bezmyślne okrucieństwo prześladowań (obejmujacych nawet karę śmierci), których musiały się obawiać osoby decydujące się na życie wbrew obowiązującym regułom. Z drugiej strony sporo zawartych w tej książce historii opowiada o ludziach, których trudno nazwać normalnymi i nie mam tu na myśli definicji normalności stworzonej przez konserwatystów, z założenia nie obejmującej osób homoseksualnych. Dwóch mężczyzn, którzy umawiają się na schadzkę to jednak coś zupełnie innego niż gwałt na dziesięcio- albo dwunastoletnim chłopcu albo chwytanie za genitalia kogoś, kto wyraźnie sobie tego nie życzy. Niestety, dzieje ludzkości pełne są świadectw rozmaitych seksualnych nadużyć i trzeba zdawać sobie z tego sprawę, choć czytanie opracowań na ten temat raczej trudno nazwać przyjemnym.
"Londyn. Miasto queer" to bardzo dobra książka, nie tylko pod względem wizualnym, choć piękna okładka natychmiast przyciąga wzrok, a znajdujące się wewnątrz ilustracje stanowią dodatkowy atut. Dla wszystkich zainteresowanych poruszaną przez Petera Ackroyda tematyką, ta pozycja na pewno okaże się cennym nabytkiem - fantastyczną lekturą i bogatym źródłem wiedzy. Myślę, że powinni po nią też sięgnąć wspominani wyżej konserwatyści - po to, aby poznać kawałek historii, ale i dodać sobie otuchy. Może dzisiejszy świat wcale nie jest taki straszny?