Justyna
-
Agnieszka Lingas-Łoniewska wraz z wydawcą chyba chcieli poznęcać się nad czytelnikami zawieszając historię pierwszego tomu dylogii w tak dramatycznym momencie. Po odkryciu niewygodnej prawdy Mateusz stojąc u progu muzycznej kariery, opuszcza rodzinne miasto i wyjeżdża na wschód Polski, na Podkarpacie. By zapomnieć, by odciąć się od ostatnich wydarzeń z Rokietnicy. Kończąc „Kiedy zniknę” po prostu musisz sięgnąć po drugą część dylogii! I od razu uprzedzam, że nie ma sensu zaczynać drugiej części, bez poznania wcześniejszej historii.
Trzeba nadmienić, że Agnieszka Lingas-Łoniewska to wałbrzyszanka z pochodzenia, wrocławianka z zamieszkania, wielbicielka Dolnego Śląska. Pisze przede wszystkim dla kobiet powieści obyczajowe, łączące sensację z romansem. Na jej pisarskim koncie licznik właśnie wybił trzydzieści. Zwana przez swoich czytelników „Dilerką Emocji”. A „Kiedy zniknę” i „Kiedy wrócę” to najnowsza dylogia, która wyszła spod jej pióra.
Druga część dylogii mocno trzyma poziom. Dalej jest emocjonalnie i mocno współcześnie. Odkrywanie tajemnicy Tamtego Lata nadal ma wpływ na to, co dzieje się teraz. Akcja powieści rozszerza się nie tylko na Dolny Śląsk, ale i na całą Polskę (studia, praca, nowe życie). Praktycznie mamy tu kontynuację losów wszystkich bohaterów z „Kiedy zniknę”. Zaskakująco jak szybko podnoszą się z upadku, a wszystkie niedogodności przemijają naturalnie. Niezmienne jest szybkie pączkowanie uczucia: na jednej stronie nieśmiało zerkam, na drugiej już mocno kocham, ale to chyba główna cecha gatunku new adult.
W drugiej części „Kiedy” jest zdrada, rozstanie, wewnętrzna przemiana, nieśmiałe kontakty przeradzające się w głębsze uczucie, jest zaufanie i przyjaźń ponad wszystko i ponad podziałami. Nie brakuje także wątku sensacyjnego, bo to zawsze dobrze się sprzedaje. Smutek i ból dorastania mieszają się tu z radością, płacz z muzyką (Mateusz jest już gwiazdą youtub’a a wszyscy spijają słowa z jego ust), a nadzieja idzie małymi kroczkami w parze z rozpaczą. Prócz dalszych losów wszystkich bohaterów z pierwszej części do głosu dochodzą nowe postacie, mocno powiązane z paczką z Rokietnicy. I oczywiście dobro wygrywa ze złem, a oliwa… (wiadomo). Mówi się, że zwykle druga część jest bardziej dopracowana i dojrzała, to tak jak z drugim dzieckiem: kiedy ma katar już wiesz że od tego się nie umiera. Jednak mam wrażenie, że dylogia „Kiedy” to jedna historia zgrabnie podzielona na dwie części. I nie ma tu miejsca na ocenę „lepiej-gorzej”. Mimo, że seria porusza stare jak świat schematy to wieje świeżością, ale i dojarzałością. Trochę rozczarowuje zakończenie, pisane jakby na siłę, szczególnie wplatanie sensacji w dość sielankową scenę pojednania.
Choć książki obyczajowe, zahaczające o literaturę kobiecą nie są moim ulubionym gatunkiem literackim, to muszę przyznać, że historia z „Kiedy” stanęła na wysokości zadania i naprawdę mocno mnie wciągnęła. O ile „Kiedy zniknę” nieśmiało ze mną flirtowało angażując w historię tajemnicy Rokietnicy, o tyle „Kiedy wrócę” domykało wiele spraw i wyjaśniało wiele wątków. Zwieńczenie dylogii to już czas na prawdziwe czytelnicze uczucie. Wiadomo przecież, że dramaty z przeszłości, trudne decyzje i niespełnione nadzieje to powieściowy przepis na sukces. Nie znam wcześniejszej twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, nie potrafię sklasyfikować jej książek i nawet nie mogę zapewnić, że z sięgnę po jej kolejne (czy wcześniejsze) książki. Mogę jednak przyznać, że choć miałam obawy przed lekturą serii „Kiedy” to wciągnęła mnie maksymalnie angażując mój czas. Obie części szczerze polecam.