Uleczkaa38
-
Uciekinier... - człowiek, który porzucił miejsce, ludzi, czas, a nierzadko też i swoje marzenia... Każdy z nas nim był, jest, bądź też kiedyś będzie, gdyż tak naprawdę życie to pasmo wielu ucieczek, które czasami przynoszą nam dobro i szczęście, czasami zaś smutek i samotność... O swojej ucieczce opowiada także w piękny i niezwykle inteligentny sposób Pani Joanna Sarnecka w książce pt. "Dziennik uciekiniera", która to ukazała się nakładem Wydawnictwa Oficynka...
Opowieść ta przybiera formą ciekawej, ale też i nie do końca oczywistej narracyjnej prozy. Prozy, opisującej wspomnienia, przeżycia i doznania głównej bohaterki, która to wraca w nimi do wyjątkowych miejsc, niezwykłych wydarzeń i ludzi, jakich dane było jej tam spotkać. To emocje z obecnym smutkiem, żalem i bólem na czele, jak i też dawną radością, pięknem i szczęściem, których wspomnienia wciąż niosą jej wiele dobra... To także tajemniczy M. - kochanek, przyjaciel, wierny druh, który odszedł, pozostawiając po sobie moc niezwykłych doznań...
Niniejsza książka stanowi sobą intrygujący i bardzo inteligentny pomost pomiędzy powieściową prozą, a poetycką liryką. Pomost, skonstruowany za pomocą pięknych słów, metafor, przenośni i samych wierszy, które odgrywają tu bardzo ważną rolę... To także sny, marzenia, wyobrażenia i lęki, opisane w niezwykle przejmujący, ale też i prawdziwy sposób. I choć przez to wszystko lektura tej opowieści nie jest być może najprostszą i najłatwiejszą, to jednak z pewnością jest niezwykłą i jedyną w swoim rodzaju... Jeśli już bowiem zagłębimy się w tę spowiedź i odkryjemy magię jej klimatu, to nie mamy najmniejszej ochoty żegnać z tym literackim światem, z tą tajemniczą bohaterką i jej barwnym dziennikiem...
Nie sposób nie uciec od wrażenia, iż historię tę przenika wielki smutek, nostalgia za tym co przeminęło, jak i też swego rodzaju żal wobec życia, losu i czasu... Taka jest ta opowieści, taki jest ten język i takie są emocje, jakie odkrywamy wraz z kolejnymi stronami. I nie będę tu doszukiwać się na siłę oznak, czy też śladów optymizmu, nadziei i wiary w lepsze jutro, gdyż najzwyczajniej w świecie ich tu nie znalazłam. I wiecie co...? - bardzo dobrze że tak stało, gdyż cała ta literacka rzeczywistość nie była by tak dobrą i przekonującą do uwierzenia weń, gdyby gdzieś na końcu pojawiło się przysłowiowe "światełko w tunelu", gdyż tak jak i w realnym życiu, tak i w literaturze, nie wszystko musi być słodkim i kolorowym...
Dla kogo jest ta książka...? Myślę, że przede wszystkim dla każdego z nas, kto poszukuje niecodziennej, ambitnej i podszytej tym, co niekoniecznie nazwane wprost, literatury z wysokiej półki. To właśnie tu znajdziemy bowiem ciekawą historię o życiu pewnej kobiety, w której to niejako w zwierciadle, z łatwością odnajdziemy także i własne wspomnienia, emocje i przeżycia, które kiedyś - a być może i właśnie teraz, uczyniły nas uciekinierem... Ta książka wzrusza, porusza, skłania do wielu cennych refleksji, jak i wreszcie pozwala zrozumieć tę oto prawdę, iż bycie uciekinierem, to żaden wstyd...
Joanna Sarnecka zaprasza nas tutaj do pięknej i niezwykłej podróży po ludzkim życiu, która to dla jednych z nas okaże się być może cenną lekcją, dla innych czymś na wzór skutecznej i bezpiecznej terapii, a jeszcze dla co poniektórych po prostu intrygującą historią, którą warto poznać i zapamiętać jak najdłużej. Jakkolwiek by się nie stało, naprawdę warto zagłębić się w treść "Dziennika uciekiniera", gdyż będzie stanowić to dla nas ciekawą i rzadko spotykaną dziś we współczesnej literaturze, przygodę...