Majorka
-
Gdyby wyobrazić sobie, jak mogłaby wyglądać bliska przyszłość, biorąc pod uwagę nawet te najbardziej nieprawdopodobne scenariusze, jesteśmy w stanie wyobrazić sobie gwałtowny rozwój technologii, która już teraz jest w stanie czynić cuda. Możemy także wziąć pod uwagę ewentualne konflikty (oby nie!) czy kontrolę państwa przez określone ugrupowania o drastycznych poglądach. Wiemy także, że obecnie światem rządzą wielkie firmy. Bo kto potrafi wyobrazić sobie świat chociażby bez Google? Oskar Szerkus wziął sobie na warsztat jeden ze scenariuszy, kiedy to nad światem panują wielkie korporacje, tworząc niezłomne i pełne niebezpieczeństw Imperium. Nie wychylaj się, bo możesz zapłacić za to dużą cenę. Totalitarny system korporacyjno-policyjny ma za zadanie utrzymać obywateli w ryzach i, co najważniejsze, na terenie Imperium. W tym właśnie otoczeniu poznajemy Leona Pohla, który ma zamiar pojawić się na ustach wszystkich. Zapisać się w historii i pozostać na zawsze zapamiętanym. Ma zamiar sprzeciwić się systemowi i uciec z Imperium. W tym celu poszukuje towarzysza, jakim staje się detektyw Melvin Melone. Rozpoczyna się podróż, jednak pozostaje jedno pytanie, czy bohaterom bez przeszkód uda się osiągnąć cel?
Przyznam szczerze, że ewidentnie mam problem z tą książką. Reklamowana jest ona jako ironiczny kryminał, jednak dla mnie jest stanowczo przegadana, a kryminału tutaj właściwie niewiele. Fabuła ciągnie się i akcja rozpoczyna się na dobre (w taki sposób, żeby było to chociażby w niewielkim stopniu wciągające) po dobrych kilkudziesięciu stronach. Co jednak przyznać autorowi trzeba: poświęcił on wiele na przedstawienie punktu widzenia Leona, a czytelnik miał szansę zagłębić się w jego umysł tak bardzo, że czasem miałam wrażenie, że wiem co zrobi w dalszej kolejności. Na szczęście, nie zawsze były to ruchy przewidywalne.
Jest także coś, co pozytywnie mnie zaskoczyło. Autor za pomocą głównego bohatera i to, jak widzi on otaczający go świat komentuje praktycznie wszystkie elementy Imperium. Mam wrażenie, że tyczy się to także tego, w jakim kierunku podąża nasz współczesny, realny świat i jak konsumpcjonizm może pogrążyć życie ludzi nieodwracalnie. To krytyka pewnych aspektów życia, które możemy zauważyć także dziś: chociażby podział na centrum metropolii, która opływa bogactwem oraz strefy biednej.
Jednocześnie autor operuje zaskakująco dobrym stylem, choć nie jestem pewna, czy dobrze obrał gatunek, w jakim się obraca. A może to wina konwencji, jaką sobie obrał? Nie jestem w stanie tego określić, jednakże Oskar Szerkus w całej swojej powieści stosuje rozbudowane opisy, które dotykają w dużej mierze filozoficznego określania rzeczywistości. Tego, co otacza Leona i z czym musi sobie radzić. W efekcie czego otrzymujemy opis na kilka stron, w którym Leon opowiada o tym, jak wspina się po schodach wiedząc, że niewiele mu zostało do celu i jednocześnie nie wiedząc, na którym piętrze się znajduje. Jednocześnie otrzymujemy malownicze opisy widzianej za oknami kamienicy, w której znajdował się główny bohater, metropolii, z której Leon tak usilnie chce się wyrwać.
Co za tym idzie: nie kupuję tej książki. Jest zdecydowanie zbyt przegadana i czyta się ją bardzo ciężko ze względu na styl pisania autora, jednak podkreślam, nie jest on zły! Jednakże wymaga skupienia i dla tych, którzy uwielbiają kwieciste opisy, pełne metafor i niedopowiedzeń, które skłaniają czytelnika do głębszych wniosków, będą zadowoleni.