Morrigan
-
"Zła pora roku" to trzecia część cyklu, którego autorem jest urodzony w Rzymie pisarz, scenarzysta i aktor Antonio Manzini. Stworzony przez niego bohater, wicekwestor Rocco Schiavone, zostaje karnie zesłany na prowincję, gdzie zmaga się z kiepskimi warunkami pogodowymi (które wyrządzają poważną krzywdę kolejnym parom jego ulubionych butów) i oczywiście rozwiązuje kryminalne zagadki.
W "Złej porze roku" detektyw Schavione dowiaduje się, że w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła licealistka Chiara Berguet, jednak, co dziwne, to nie rodzice zgłaszają jej zniknięcie. Państwo Berguet - zamożni przedsiębiorcy - jakoś nie palą się do współpracy z policją, ale Rocco i jego ludzie zrobią wszystko, by odnaleźć dziewczynę.Na okładce "Złej pory roku" umieszczono opinię włoskiego autora kryminałów - Andrei Camilleriego, który twierdzi, że "Antonio Manzini stworzył naprawdę niesamowitego bohatera". Choćbym nie wiem, jak bardzo się starała, nie potrafię podzielić tego poglądu, chyba że słowu "niesamowity" nada się pejoratywny wydźwięk. Z tyłu książki znajduje się opinia przedstawiciela magazynu "GQ", która brzmi: "Antonio Manzini stworzył włoskiego detektywa, który może śmiało konkurować z inspektorem Montalbano Camilleriego". Cóż, Rocco Schiavone to człowiek o niezłym tupecie, więc pewnie nie miałby nic przeciwko takiej rywalizacji, ale gdybym to ja miała ogłosić zwycięzcę, na pewno nie wskazałbym na niego. Schiavone jest pod pewnymi względami bardzo podobny do komisarza Montalbano, jednak znacznie bardziej irytujący. Ten ostatni często pozwala sobie na chamstwo, ale zawsze robi to z pewnym wdziękiem, zaś Rocco czasem zachowuje się jak pospolity palant. Oczywiście powieść o pospolitym palancie może być powieścią dobrą - ja w każdym razie nie należę do ludzi, którzy ocenę przeczytanej książki uzależniają całkowicie od rodzaju uczuć, jakie żywią do głównego bohatera lub głównej bohaterki. "Zła pora roku" jakoś mnie jednak nie zachwyciła, z wielu powodów.
Może to, że Schiavone jest tak odpychający to po części wina ludzi, z którymi pracuje? Trzeba przyznać, że niektórzy z nich potrafiliby doprowadzić do szewskiej pasji nawet świętego. Rozumiem, że na przykład postać policjanta nazwiskiem D'Intino została wymyślona po to, by trochę rozluźnić atmosferę i udowodnić, że autor posiada poczucie humoru, jednak niestety ten bohater sprawia wrażenie nie zwyczajnie roztargnionego czy nierozgarniętego, ale mającego jakiś poważny defekt neurologiczny. Jakim cudem udało mu się dostać pracę w policji?
Dobrze, dajmy już spokój bohaterom i przyjrzyjmy się reszcie. W tym miejscu muszę uczciwie przyznać, że nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam powieść kryminalną z tak niewielkim zainteresowaniem. Sama fabuła nie zasługuje może na miano koszmarnie nudnej, ale sposób, w jaki jest prowadzona, sprawił, że przewracałam kartki bez szczególnego entuzjazmu. Nawet fragmenty opisujące cierpienie porwanej dziewczyny czytałam z obojętną miną i miarowym tętnem. Rozmowy, które Chiara toczy ze swoim wewnętrznym głosem, wydały mi się bardzo sztuczne, a nawet nieco żenujące. Trudno mi uwierzyć, że właśnie w ten sposób zachowuje się uprowadzony człowiek.
Co do plusów książki - jakieś oczywiście się znajdą. Przede wszystkim "Złej porze roku" nie trzeba poświęcić zbyt wiele czasu i energii. Nawet zmęczony umysł łatwo ogarnie treść. Ciekawe jest też zakończenie, dość zaskakujące. Poza tym... Hm, chciałabym wymienić coś jeszcze, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy.
Rzadko odradzam innym sięgnięcie po określoną książkę, więc i w tym przypadku napiszę tylko, że mnie nowa powieść Manziniego zupełnie nie przypadła do gustu.