Pani M
-
„Życie w kalejdoskopie” to próba prozatorska Marii Dutkiewicz. Jest to zbiór esejów oraz opowiadań obejmujących znaczące przeżycia autorki z lat dziecinnych w czasie okupacji niemieckiej, wesołe i poważne wspomnienia z życia w słusznie minionym ustroju pt. „Igraszki z komuną”, zagraniczne eskapady Polaków (znane z autopsji), a także problemy z demokracją w ostatnim czasie, z którymi przychodzi nam się zmierzyć. Czyli sprawy jak najbardziej interesujące i aktualne – takie słowa czytamy na okładce publikacji, o której chcę wam dzisiaj opowiedzieć.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ta publikacja jest przeznaczona tylko dla autorki i ewentualnie jej bliskich. To w końcu opowieść o życiu pewnej kobiety, która postanowiła podzielić się swoją historią. Nie chcę tutaj obrażać autorki, bo szanuję jej twórczość, ale Maria Dutkiewicz nie jest powszechnie znana, więc ta publikacja dotrze zapewne do niewielkiej grupy odbiorców. Trudno się temu dziwić, w końcu nie jest promowana, więc za jakiś czas nikt o niej nie będzie pamiętał.
Wiem, że się powtarzam, ale niewielu jest ludzi, którzy mogą opowiedzieć nam o tym, co działo się w czasie II wojny światowej. Maria Dutkiewicz urodziła się rok przed jej wybuchem, więc niewiele ma na jej temat do powiedzenia, lecz dokłada swoją cegiełkę do wiedzy na jej temat. Opowiada o tym, co działo się z jej rodziną za czasów niemieckiej okupacji. Jak się pewnie domyślacie, nie były to łatwe czasy, ale nie będę wam streszczać tego, co się wtedy działo. Jeśli chcecie się o tym przekonać, odsyłam was do książki.
Z tej książki dowiadujemy się, z kim i jakie relacje łączyły autorkę. Możemy przekonać się, w jakie miejsca kiedyś wyjeżdżała, co myśli na temat uchodźców, emigrantów i tego, co wydarzyło się w kwietniu 2010 roku. Możemy się z nią zgadzać albo nie. Autorka do niczego specjalnie nas nie zmusza.
Jak już wspomniałam, będzie to publikacja, która przejdzie bez większego echa po rynku wydawniczym. Chyba, że ktoś interesuje się twórczością Marii Dutkiewicz, to pewnie przeczyta tę książkę. Nie mogę powiedzieć, że jest źle napisana i macie trzymać się od niej z daleka, bo tak nie jest. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Autorka ma bardzo lekkie pióro i opowiada w ciekawy sposób. Cieszę się, że mogłam poznać ją i jej rodzinę. Miło jest wiedzieć, czyje wiersze się czyta.
Czy mogę powiedzieć, w czym Maria Dutkiewicz sprawdza się lepiej: w poezji czy w prozie? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem i w jednym, i w drugim radzi sobie bardzo dobrze. Ta książka była dla mnie lekcją historii, której nigdy nie miałabym w szkole. Mogłam inaczej spojrzeć na pewne historyczne wydarzenia. Nie żałuję, że sięgnęłam po tę publikację i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dane mi będzie przeczytać jakąś książkę Marii Dutkiewicz. Pisze bez zadęcia, życiowo. I trudno jej w niektórych aspektach nie przyznać racji.
Chciałabym, żebyście mieli na uwadze tę książkę. Jeśli znana jest wam twórczość autorki, możecie spokojnie zapoznać się z tą publikacją. Będziecie wtedy wiedzieli, czyje wiersze czytacie, jakie przeżycia ma na swoim koncie ich autorka. Mam nadzieję, że jeśli zdecydujecie się na lekturę, nie będziecie żałowali swojego wyboru.