Uleczkaa38
-
"JAK TO SIĘ SKOŃCZY" - to intrygujące, jakże doskonale znane każdemu z nas i tak naprawdę wypełniające życie każdego człowieka pytanie, stanowi także tytuł najnowszej - szóstej już odsłony powieściowego cyklu Barbary Rybałtowskiej pt. "Bez pożegnania". Cyklu, który zabiera nas sobą w podróż w przeszłość naszego kraju, jaką to odbywamy u boku wyjątkowych kobiecych bohaterek...
Polska, przełom lat 70-tych i 80- tych. To właśnie tu rozpoczyna się fabuła tej opowieści, która ponownie skupia się przede wszystkim na losach Katarzyny. Nowe małżeństwo, dramatyczne wypadki i zaskakujące niespodzianki, wreszcie intrygujący wyjazd do stolicy sztuki i kultury - Paryża... Emigracja, trudne życiowe wybory, tęsknota za krajem, rodziną i starzejącą się matką Zofią - oto codzienność losów tej bohaterki, której życie rozgrywa się na tle największych przemian ustrojowych w naszym kraju, począwszy od strajków na wybrzeżu, poprzez wybuch stanu wojennego, a na obradach okrągłego stołu, skończywszy. I tak jak w życiu Kasi, tak w życiu całego narodu pojawia się pytanie... - jak to się wszystko skończy...?
Najnowsza część sagi Barbary Rybałtowskiej, kontynuuje sobą poruszającą i wzruszającą opowieść o losach dwóch wyjątkowych kobiet - matki i córki. Losach burzliwych, niewolnych od dramatów, jak i też związanych nierozerwalnie z losami kraju, w którym żyją. Losach, tym razem jednak ujętych w nieco innej formie, gdyż obrazującej życie Kasi tyleż w kraju, co i podczas jej pobytu we Francji, a co za tym idzie także i losy emigrantów z Polski, którzy dawniej lub też obecnie, porzucili swoją ojczyznę... To z pewnością ciekawe posunięcie autorki, aczkolwiek w mej ocenie jednak chyba nazbyt ryzykowne, gdyż zatracające sobą ten niezwykły klimat i charakter, jaki towarzyszył nam przy spotkaniach z poprzednimi odsłonami tego cyklu...
Fabuła, kreacje głównych bohaterów i historyczny rys naszego kraju sprzed ponad 40 lat - wszystko to prezentuje się tu ciekawie, intrygująco, przekonująco do uwierzenia weń, jak i również niezwykle klimatycznie. Kasia, Zofia, Maciej i inni, to już starsze, bardziej doświadczone i chyba też mądrzejsze postacie, które zupełnie inaczej patrzą na życie, codzienność i własne marzenia. Równie efektownie jawią się tu przemiany społeczno-historyczne, zachodzące na oczach tych bohaterów, a które to tak dobrze znamy my wszyscy z własnych wspomnień i relacji naszych rodziców. I wreszcie fabuła - ciekawa, ukierunkowana nie tylko na losy głównych bohaterów, ale także i na szereg postaci z drugiego planu, choćby na czele z mentorką i przyjaciółką Kasi - Mają Tarnowską, czy też nowo poznawanymi bohaterami na francuskiej obczyźnie, nie zapominająca jednak przy tym również o Zofii i jej perypetiach starości... Jest ciekawie, barwnie, bardzo realistycznie i jak zawsze, niezwykle emocjonalnie...
I choć można by uznać, iż wszystko tu jest na swoim miejscu, każdy aspekt tej opowieści spełnia swoją rolę i historia ta prezentuje się bardzo okazale..., to jednak nie sposób uciec przed przekonaniem, że jednak czegoś tu zabrakło... Być może jest to kwestią otwartości na paryski wątek, być może swoistym zmęczeniem materiału, a być może także i zbyt długim przebywaniem w towarzystwie tych oto bohaterów... Trudno wskazać tu na konkretną przyczynę, ale niezaprzeczalnym faktem jest, iż ten tom czytało mi się najdłużej, najciężej i już bez takiej przyjemności, jak miało to miejsce w przypadku poprzednich odsłon cyklu. Oczywiście, to tylko i wyłącznie moje subiektywne odczucie, które nie musi znajdować potwierdzenia w odbiorze tej książki przez inne osoby..., ale mi po prostu zabrakło tu "tego czegoś", co zawsze odnajdywałam przy lekturze 5 pierwszych tomów sagi Barbary Rybałtowskiej...
Powieść pt. "Jak to się skończy", to bez wątpienia pozycja obowiązkowa dla każdego wiernego czytelnika tej obyczajowej sagi. Pozycja, która jest ciekawa, intrygująca i niejednokrotnie bardzo wzruszająca, ale jednak daleka od ideału i chyba też wysokiego poziomu, jaki to wyznaczyły sobą poprzednie odsłony cyklu. Oczywiście, gorąco namawiam do poznania tej książki, gdyż barwne i przewrotne losy Kasi i Zofii - przede wszystkim w ujęciu całościowym, z pewnością są tego warte...
Literanka
-
Szósty tom opowieści o życiu rodziny Zofii i Kasi wzięłam do ręki z niesłabnącym zainteresowaniem. Życie Kasi ulega ciągłym zmianom, wiele się w nim dzieje, nie zmieniają się tylko głębokie uczucia przywiązania i miłości do matki. Rozwijają się za to wątki poboczne, bo przecież życie nie stoi w miejscu również dla pozostałych bohaterów książki.
Cieszę się najbardziej, że w życiu Kasi pojawił się Maciek. To pierwsza postać w tej książce, która posiada wady, nie jest całkowicie cukierkowa, wypełniona po brzegi optymizmem, potrafiąca okazywać uczucia i otwarta. Maciek bywa trudnym partnerem, apodyktycznym, wyrządza przykrości, ogląda się za ładnymi kobietami, przeżywa porażki w samotności, czym budzi niepewność żony co do tego, czy jest z nią szczery i jej ufa. Potrafi wybuchnąć niepohamowaną złością albo zranić lekceważeniem.
Drugą osobą, której pojawienie się rozmywa różowy świat relacji Kasi jest jej teściowa – osoba dystyngowana, wykształcona i całkowicie wpatrzona w swojego syna, traktująca go jak ósmy cud świata i wymagająca tego samego od innych. Ona też często nie liczy się z wrażliwą Kasią i rani jej uczucia nieprzemyślanymi słowami.
Jeśli chodzi o fabułę, to przenosimy się teraz w lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, a Kasia oddaje się opiece nad córką, której nadała imię po swojej ukochanej mamie. Dziewczyna dochodzi do siebie po wypadku, z którego cudem wyszła cało w poprzednim tomie, dowiaduje się, że jest w ciąży, a nowonarodzone dziecko wypełnia cały jej świat. Mimo tego tęskni za sceną. Los nie szczędzi jej ciosów, spod których ciężko się podnieść – najpierw ginie w wypadku jej najszczersza, najbardziej oddana przyjaciółka Awa razem z całą rodziną, potem umiera matka Maćka, a przytłaczająca rzeczywistość staje się powodem poronienia. W natłoku tych niepowetowanych strat odejście ulubionego kota Mukiego wydaje się mało ważne, jednak był on dla całej rodziny bardzo ważnym członkiem, rozczulającym pocieszycielem, którego w tej trudnej sytuacji również zabrakło. Umiera również Teofil – ojczym Kasi, który już od dawna chorował, a więc w pewien sposób wszyscy byli na to przygotowani.
Kasia przeżywa szereg perypetii związanych z coraz to nowymi opiekunkami dla małej Zosi. Co chwila zmieniająca się niania komplikuje powrót Kasi do aktywności zawodowej i artystycznej, jednak zawsze są to przejściowe trudności. Mimo wszystko spędza aktywny artystycznie czas w Paryżu, gdzie uczy się nowych umiejętności, występuje na paryskich scenach kabaretowych, poznaje realia życia w zachodnim kraju, tak innego od szarego, siermiężnego peerelowskiego.
Sytuacja polityczna cały czas ma wpływ na życie bohaterów. Przez ich życie przewijają się informacje o strajkach robotniczych, nadziei związanej z pojawieniem się Edwarda Gierka. Bezpośrednio również doświadczają totalnej władzy partii, gdy Kasia dostaje angaż w teatrze u swojego mistrza, jednak zanim rozpoczęła występy, dyrektor został odwołany ze względu na nieprawomyślne poglądy. Potem wszyscy cieszą się z wyboru Polaka na papieża, martwią zamachem na jego życie, przeżywają niedostatki i ograniczenia związane ze stanem wojennym, mord na księdzu Popiełuszce, wreszcie euforię po pierwszych, częściowo wolnych wyborach.
Ogólnie rzecz biorąc, historia już troszeczkę zaczyna się dłużyć. Autorka w szóstej części swoje sagi wprowadziła mnóstwo wątków pobocznych, skupiła wiele uwagi na losach ludzi z otoczenia głównych bohaterek, powtarzalność pewnych twierdzeń i refleksji zaczęła być zwyczajnie nudna. Mam tu na myśli stale powracający wątek starzenia się Pani Tarnawskiej, która przecież pomimo podeszłego wieku żyje nader aktywnie, kolorowo i ciekawie.
Z wszystkich dotychczasowych części sagi „Jak to się skończy” jest najbardziej przegadana, dłużąca się. Kasia żyje bardzo intensywnie, cała jej rodzina też, mija przecież kolejna dekada życia, wiele się zmienia. Niezmienny styl Rybałtowskiej tym razem stworzył nastrój monotonii, stąd też przed kolejnymi tomami tej historii wypadałoby odpocząć.