Pani M
-
Sarie Holland jest wzorową studentką, która pewnego dnia znajduje się w niewłaściwym miejscu i czasie. Dziewczyna wpada w ręce policji, kiedy wyświadcza przysługę koledze z uczelni. Liczy na to, że ich relacja przerodzi się w coś więcej. Jednak nie wszystko idzie po jej myśli. Kiedy podwozi chłopaka pod wskazany przez niego adres na przedmieściach Filadelfii, wpada w zasadzkę. Oczywiście nie była zastawiona na nią, ale koniec końców to ona wpadła w ręce policji po tym, jak chłopak uciekł, a ona została z narkotykami. Gorzej być nie może, prawda? Sarie nie chce wydać chłopaka, ale też nie ma ochoty na gnicie w więzieniu. Postanawia więc współpracować z policją. Zostaje wtyczką. Co z tego wyniknie? Czy uda jej się uniknąć więzienia?
O tej książce słyszałam sporo pozytywnych opinii, ale nie powiem, żebym miała wobec niej jakieś duże wymagania. Miałam świadomość tego, że Sarie jest ode mnie młodsza i niekoniecznie musimy nadawać na tych samych falach. I muszę przyznać, że miałam z nią pewien problem. Z jednej strony starałam się jej nie oceniać, bo poniekąd jej zachowanie dało się w logiczny sposób wytłumaczyć, ale z drugiej strony nie do końca ją kupowałam. Niewiele o życiu wiedziała, a zdecydowała się na taki krok. Troszku to naciągane, ale niech będzie. Polubiłam za to policjanta, który ją zgarnął. Może i był nieco stereotypowy, lecz wzbudził moje zaufanie. Z nim poszłabym w ogień, z Sarie niekoniecznie. Cieszę się, że dostał sporo miejsca antenowego. Bez niego ta książka nie byłaby tak dobra.
Nie spodziewałam się tego, że książka będzie miała tak mroczny mimo wszystko klimat. Filadelfia, jaka została tu przedstawiona, to niebezpieczne miejsce, w którym za nic nie chciałabym mieszkać. Handel narkotykami, policyjne zasadzki – współczułam zarówno mieszkańcom tego miejsca, jak i policjantom, którzy musieli dbać o jego bezpieczeństwo. To nie było łatwe zadanie.
Akcja rozwija się dość powoli, nie ma tutaj nagłych zwrotów, ale nie powiedziałabym, że w trakcie lektury się nudziłam. Może i czasem załamywałam ręce nad zachowaniem Sarie, lecz dało się to jakoś przeżyć. Młodość ma swoje prawa i w ten sposób będę to sobie tłumaczyć. Podejrzewam, że ja na jej miejscu mogłabym się zachowywać podobnie.
Niektórym czytelnikom nieco może przeszkadzać miejscami dość soczysty język. Mnie niespecjalnie przeszkadzają przekleństwa, zwłaszcza że momentami po prostu pasują do danej sytuacji, ale tutaj miałam wrażenie, że jest ich za dużo i czułam się nimi przytłoczona. Jeśli więc komuś przeszkadzają przekleństwa, lepiej, żeby poszukał sobie innej książki do czytania.
Powieść jest napisana w specyficzny sposób i nie wszystkim może to przypaść do gustu. Zanim sięgnęłam po książkę, wydawało mi się, że to będzie lektura dla młodzieży, ale ja swojemu nastoletniemu dziecku czegoś takiego do czytania bym nie dała. Uważam, że do tej powieści trzeba dorosnąć. Nie to, że jest jakoś specjalnie skomplikowana, bo cudów tutaj nie ma, dla mnie akcja była dość przewidywalna, ale wolałabym, żeby moje dziecko nie zostało przytłoczone ogromem przekleństw.
Sami zadecydujcie, czy chcecie przeczytać tę książkę. Nie jest zła, zapewnia rozrywkę i nie wymaga myślenia. Jeśli więc szukacie tego typu literatury, możecie sięgnąć po Wtyczkę. Kto wie, może przypadnie wam do gustu.